poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Dama z portretu

Zdarza mi się (jako, że serce mam podatne) zakochać od pierwszego wejrzenia w jakiejś książce. Spojrzę na okładkę i chcę ją mieć. Okazuje się często, że okładka to wszystko, co się może podobać, ale czasem trafiam na piękną opowieść, kryjącą się wewnątrz. Tak właśnie było z Portretem Pierre'a Assouline'a. Polecam tę książkę, komu tylko mogę, bo jest zachwycająca. 

Powieść ma formę pamiętnika zza grobu, ale spokojnie, nie ma tam żadnych żywych trupów, ani innych tego typu historii. Narratorką jest Betty de Rothschild, niezwykła kobieta, uwieczniona na portrecie przez samego Ingresa. Właśnie z tego portretu wspomina swoje życie i obserwuje losy swojej rodziny po jej śmierci w 1886 roku, a losy te są związane z obrazem słynnego malarza. Trafia on zawsze do najstarszego syna w kolejnym pokoleniu i w ten sposób poznajemy historię francuskiej gałęzi Rothschildów. 





Betty wyszła za mąż za swojego wuja Jamesa i razem przyjechali do Paryża w 1811 roku. James de Rothschild zbudował we Francji wielkie imperium bankowe. Był, wybaczcie mocne słowo, obrzydliwie bogaty. Ludzie, jak to ludzie, nie mogli mu tego darować. Chociaż jedną rękę wyciągali chętnie po pieniądze, za plecami nie szczędzili mu drwin i zwykłej wrednej złośliwości. Fakt, że Rothschildowie byli Żydami był oczywiście najczęściej wykorzystywany przeciwko nim. Jamesa sportretował zjadliwie Balzac w Komedii ludzkiej pod postacią barona Nucingena. Balzac, który z kasy Rothschildów czerpał pełnymi garściami. No cóż...

Betty słynęła ze swej urody, dobroci i działalności charytatywnej. Była przyjaciółką Szopena i Heinego. Bliskie relacje łączyły ją ze wspomnianą w poprzednim poście Delfiną Potocką. Na jej przyjęciach bywał cały Paryż, chociaż nie wszyscy przychodzili dla przyjemności i z czystymi intencjami. Nie można było jednak lekceważyć Rothschildów, można ich było nienawidzić, pogardzać nimi, ale lekceważyć tych, którzy potrafili wyciągnąć Francję z tarapatów, pożyczając jej miliard franków w 1871 roku. Sama Betty kierowała się w życiu zasadą, wpojoną jej przez rodziców: Kiedy się dużo posiada, trzeba się starać, by nam to wybaczono.

Le Château de Ferrières

Książka Assouline'a jest świetna, poetycka, ironiczna, czasem z odrobiną goryczy. Autor doskonale oddaje emocje, jakie mogły wywoływać u Betty życiowe zawirowania. Widać również jego zaangażowanie w tę historię. Bierze Betty w obronę i za jej pomocą mówi kilka słów prawdy na temat francuskiego społeczeństwa w XIX wieku.

Wzruszający jest opis wywózki dzieł sztuki z majątków Rothschildów do Niemiec w czasie drugiej Wojny Światowej. Byli kolekcjonerami, więc łupem nazistów padły bezcenne zbiory gromadzone od dziesięcioleci przez prawie wszystkich członków rodziny. Portret Betty też tam pojechał. Wojna przyniosła kres oszałamiającemu bogactwu. Oczywiście nie żyją w biedzie, ale nie byli w stanie utrzymać wszystkich swoich posiadłości. Część oddali państwu, ale niektóre niszczeją. 

Le Château de Boulogne-Billancourt, gdzie zmarła Betty de Rothschild

Kto lubi dobre wino, powinien kiedyś spróbować tego z Château Lafite Rothschild. Warte grzechu!



Rothschildowie byli przez pewien czas właścicielami Hotelu Lambert, który odkupili od Czartoryskich w 1975 roku. Ponieważ państwo polskie, ani wtedy ani w 2007 roku, nie wykazało zainteresowania tym ważnym w naszej historii obiektem, teraz należy do emira Kataru czy coś w tym stylu. Pomyśleć, że kiedyś był to ośrodek polskości na emigracji, a teraz nawet zajrzeć tam nie można. Szkoda, ale to temat na osobny wpis.




Dzięki tej książce pochyliłam się dłużej nad historią słynnej bankierskiej rodziny. Portret to lektura, do której będę wracała, mam ją zawsze gdzieś pod ręką, zakochałam się i tyle. Jest w niej coś urzekającego, delikatnego. Urok minionej epoki, ale i dowód, że to, kim jesteśmy i kim będą nasze dzieci dzieje się nie tylko tu i teraz, niesiemy jakiś bagaż i  przekazujemy go dalej. Z pokolenia na pokolenie. U jednych to wielkie fortuny, u innych niechęć do jakiejkolwiek pracy.



5 komentarzy:

  1. Och, więcej nie trzeba, by mnie zachęcić! To musi być niezwykła książka:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Marto czy to jest coś w rodzaju zbeletryzowanej biografii? Zaintrygowałaś mnie (i ja wybieram książki po okładce;) ) ale nie przepadam za zbeletryzowanymi faktami;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to jest w pewnym sensie zbeletryzowana biografia, ale nie do końca. To bardziej historia portretu niż portretowanej.

      Usuń
    2. Dziękuję, będę szukać:)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...