poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Lato w Pałacu Zimowym

W sobotę miał się odbyć rodzinny wyjazd nad nasze ukochane jezioro Głębokie niedaleko Międzyrzecza w Lubuskiem. Mamy tam taki fajny, biały domek w lesie, który udostępnia nam moja ciocia. Dla mnie raj po prostu. Jeśli tam nie pojadę w czasie wakacji, to znaczy wakacji nie było. Jestem zdeterminowana! Muszę tam dotrzeć, bo inaczej nie ręczę za siebie. 

Niestety moje chcenie sobie a życie sobie. W środę dostałam gorączki, pogotowie, angina, antybiotyk, leżenie. Czułam się fatalnie, ale w piątek już byłam na nogach, żeby wszystko ogarnąć na sobotę. W sobotę od rana pakowanie, sprzątanie, wyjazd na wyciągnięcie ręki, obietnica wieczoru na tarasie otoczonym sosnami, zapach lasu, widok jeziora. Już niedługo...
Mikołaj zaczął wymiotować, pogotowie i z pogotowia do szpitala. Dwie kroplówki, antybiotyk dożylnie. Leżeliśmy od południa do wieczora, kiedy to lekarz stwierdził, że jest co prawda angina, ale w stadium początkowym, dziecko reaguje dobrze na leki i możemy wrócić do domu, a do szpitala podjeżdżać jedynie na podanie antybiotyków. Wakacje odjechały w siną dal.

Zabrałam ze sobą do szpitala nową powieść Ewy Stachniak "Katarzyna Wielka. Gra o władzę". Kupiłam zaraz, jak tylko się pokazała w księgarni internetowej Znaku. Jedną dla siebie, drugą dla psiapsiółki blogerki. Znak umie robić promocje dla swoich stałych klientów, jest pod tym względem bezkonkurencyjny. 



Egzemplarz mój i psiapsiółki - blogerki:)

Wzięłam się za czytanie z poczuciem winy, bo tu obok mnie dziecko przywiązane do kroplówki, smutne takie i bladziutkie. Dziecko jednak szybko zasnęło i już mogłam czytać bez wyrzutów sumienia, bo nic innego już robić i tak nie mogłam. Może powinnam dziergać sweterki, ale nie dziergam, spędzam czas bezproduktywnie i czytam.

Książka jest świetna! Szkoda, że w Polsce zmieniono tytuł z The Winter Palace na Katarzyna Wielka, bo to nie jest powieść jedynie o tej słynnej carycy, ale o wielu innych barwnych postaciach prawdziwych i wymyślonych.  Akcja rozgrywa się na przestrzeni 21 lat od roku 1743 do 1764.  Na pierwszy plan wysuwa się młoda Polka Barbara, zwana przez Rosjan Warwarą lub Warieńką, córka introligatora, który wraz z żoną i dzieckiem przybył do Sankt Petersburga szukać lepszego życia. Początkowo wiodło się mu całkiem dobrze, ale wraz ze śmiercią żony dobra passa się skończyła. Nagła śmierć matki Barbary została zinterpretowana przez zabobonnych rosyjskich sąsiadów jako zły znak, szeptano o cholerze i nagle wszyscy odsunęli się od tych przybłędów Polaków. Zatroskany ojciec poprosił carycę o opiekę nad swoim jedynym dzieckiem w razie, gdyby i jemu coś się stało. I niestety stało się. 

Warwara trafiła do Pałacu Zimowego, ale tylnymi drzwiami, do zatłoczonego pokoju z harcującymi myszami, który dzieliła z innymi służącymi, pracującymi dla imperatorowej Rosji. To jej oczyma obserwujemy dwór Elżbiety. Po wielu perypetiach, ambitna dziewczyna, pragnąca dla siebie czegoś więcej niż izba śmierdząca mysimi odchodami, zostaje szpiegiem, pracuje dla carycy, dla kanclerza Bestużewa, a z czasem także dla wielkiej księżnej Katarzyny. Zostaje wplątana w sieć misternie knutych intryg i spisków. Wszystko widzi i wszystko słyszy, o wszystkim informuje swoich protektorów, świadoma, że pańska łaska na pstrym koniu jeździ i z dnia na dzień może ją stracić. Ostrożna i inteligentna, szybko się uczy, potrafi uzyskać wiadomości, których nie mają inni. Na polecenie Elżbiety zaczyna pilnować wielkiego księcia Piotra i księżniczki Zofii zu Anhalt-Zerbst (przyszłej księżniczki Katarzyny), która przybyła do Rosji wraz z matką i jest kandydatką na żonę Piotra. Wszystko idzie jak z płatka dopóki w grę nie zaczynają wchodzić uczucia. Polka - szpieg przywiązuje się do osamotnionej, wyobcowanej pruskiej księżniczki. Zaczyna ją wspierać i pomagać, wbrew intencjom Bestużewa. Zapłaci za to słono, bo szpiegowanie i emocje to nie jest dobra mieszanka. Kiedy zaczyna się czuć, traci się ostrość widzenia, a wtedy popełnienie błędu jest tylko kwestią czasu.

Carle Vanloo - Portret carycy Elżbiety


Pod przykrywką dworskich ceremoniałów, uczt i innych spotkań towarzyskich, toczy się bezwzględna walka o wpływy. Elżbieta chce dziedzica z krwi Romanowów, a tego dziedzica ma jej dać Zofia, przechrzczona na Katarzynę. Opowieść Warieńki jest emocjonująca, prowadzona w pierwszej osobie, dająca wrażenie podglądania przez dziurkę od klucza. Nie ma ani jednego niepotrzebnego zdania, dłużyzn, zawiłości historycznych. Czyta się szybko, rytmicznie, z pytaniem, co dalej???

Caryca Katarzyna II

I ze strony na stronę jest coraz ciekawiej i ciekawiej, aż przeszła mi taka myśl, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Te kilka godzin, spędzonych w małej szpitalnej salce, z Mikołajem odzyskującym powoli siły, wtulonym we mnie i pochrapującym rozczulająco i dobrą książką za towarzysza niedoli, okazało się całkiem znośne. Wyjazd sobie trochę odjechał, ale co się odwlecze to nie uciecze i DZIŚ RUSZAMY!!! Trzymajcie kciuki ludkowie i krasnoludkowie,  i wielkoludkowie:)

A tu uzupełnienie:

Okładki innych wydań: 



Strona internetowa pisarki

I filmik zapowiadający książkę:


21 komentarzy:

  1. Bardzo lubię takie klimaty, a o tej książce nie słyszałam, ale chętnie przeczytam/poszukam/zapoluję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, naprawdę kawałek dobrej roboty i dziwne uczucie, bo nikt tu nie jest jednoznacznie zły czy dobry. Można zaobserwować, jak władza czyni z ludzi potwory

      Usuń
    2. Już trafiła na moją listę do zdobycia/przeczytania :)

      Usuń
  2. Och, coś w sam raz dla mnie! Co prawda aktualnie nurzam się w polityce XVI - wiecznej Hiszpanii za sprawą Philippy Gregory, ale taka zmiana klimatu jest mile widziana:)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa Stachniak jest lepsza od Gregory, moim zdaniem oczywiście:) Dziękuję za życzenia i również pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Oczywiście, że się skuszę. Zdrowia i zanurzajcie się w uciekającym pięknym lecie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nam się uda, ale nie dziękuję, żeby nie zapeszyć:) A książkę polecam, jeśli potrafiła mnie oderwać od trosk i pozwoliła na kilka godzin odpłynąć do carskiej Rosji, to znaczy, że spełniła swoje książkowe zadanie, a do tego wiele ciekawych rzeczy się dowiedziałam, bo historia Rosji jakoś mnie dotąd nie pasjonowała. Ale czuję, że to się zmieni.

      Usuń
  4. Jam ci ta psiapsiółka i cieszy mnie to niezmiernie. Coś mi umknęło, czy ta książka była już wydana na zachodzie w języku angielskim? Napisana po angielsku? Okładki angielskich wydań piękne, nasza jest do przyjęcia, ale trochę mi się w oczach mieni od tej szachownicy. Coś mi z naszymi grafikami nie po drodze, nie czuję stylu polskich okładek, niestety. A już te kobiety w oknach, na tle morza itd to już w ogóle masakra.
    Czytałaś o Pałacu Zimowym z Mikołajem w objęciach, jak to brzmi!
    Mam nadzieję, że udało się wyjechać

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymam kciuki za powodzenie wyprawy, bo świetnie cię rozumiem. Ja też muszę, a że to już niedaleczko, to nóżkami przebieram i kcem, kcem i bardzo kcem. No i lektur od trosk oddalających :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za dobre słowa, już nad jeziorem siedzę. Życie czasem bywa znośne:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wydawnictwo Znak ma to do siebie ze wydaje swietne ksiazki ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Za jeziorem Głębokie jakoś specjalnie nie przepadam, ale Międzyrzecz to moje rejony :) Tzn. dokładniej to rejony mojego męża, ale na jedno wychodzi.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie zaczęłam czytać. Bardzo lubię książki Ewy Stachniak.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku Marta albo Ty tak piszesz albo te książki są takie ciekawe - ja chciałabym wszystko! Wszystko wydaje mi się tak interesujące, że najchętniej zaszyłabym się pod kocykiem z tymi Twoimi książkami:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat w przypadku Ewy Stachniak chyba warto spróbować. Znak ma wydać jej dwie poprzednie książki, które też mnie zachwyciły. Zawsze jest ryzyko, że nasze upodobania się nie zgrają. Ja mam obsesję na punkcie historii, detali, drugiego dna. Potrafię dużo wybaczyć książce, która mnie czegoś nauczy. Nie czepiam się literówek, drobnych potknięć, jeśli całość warta jest jednak grzechu. Do tego nie oceniam wszystkich książek według jednej miary. Romans ma być romansem i nie wciskać mi filozofii ani głębi psychologicznej bez dna.Staram się tu pisać o książkach, które mnie się podobają, mając nadzieję, że komuś też przypadną do gustu. Chociaż jedna - to już wielki sukces :) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    2. no i co?! i dzisiaj idę po Katarzynę ;)) to już druga, w przeciągu tygodnia z Twojego kawałka podłogi!;) Dziś zabieram się za jedną z nich - skończyłam Marai, więc mogę.
      Przyznaję, że na tę książkę polowałam już wcześniej, jednak zrezygnowałam przytłoczona nadmiarem ;) Nadmiar jest nadal, ale widać chęć na książkę większa.
      Ja także nie czepiam się literówek (swoją drogą Czytelnik chyba zapodział korektę;/?), czytam różne książki, zwykle rzucając się na jakiś temat przez dłuższy czas.
      Miłych lektur! .... będę się inspirować ;)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...