Nie mam dużo do napisania, bo ani czasu, ani tak naprawdę ochoty na siedzenie przed komputerem nie znajduję. Tylko tyle, że leżę i gapię się w niebo (dokładny widok na zdjęciu powyżej), mając poczucie zbliżone do ekstazy:) Albo patrzę na brzozy i sosny, wdycham zapach jeziora i drzew, a mama gotuje mi obiady, takie, jak wtedy, gdy przyjeżdżaliśmy tu w dzieciństwie. I to jest pełna ekstaza! Przez cały czas chodzi za mną ten wiersz Staffa:
O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa,
W brązie zachodu kute wieczornym promieniem,
Nad wodą, co się pawich barw blaskiem rozlewa,
Pogłębiona odbitych konarów sklepieniem.
Zapach wody, zielony w cieniu, złoty w słońcu,
W bezwietrzu sennym ledwo miesza się, kołysze,
Gdy z łąk koniki polne w sierpniowym gorącu
Tysiącem srebrnych nożyc szybko strzygą ciszę.
Z wolna wszystko umilka, zapada w krąg głusza
I zmierzch ciemnością smukłe korony odziewa,
Z których widmami rośnie wyzwolona dusza...
O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa!
I nie czytam książek. Czasem i od nich trzeba odpocząć. Leżą na dnie walizki, w razie gdyby jednak były potrzebne. Spędzam całe dnie na obserwowaniu radości moich potworków, biegających, kąpiących się, szczęśliwych i brudnych. Wieczorem szoruję, usypiam i mam mnóstwo czasu, żeby popracować. Tak, tak, moją pracę mecum porto:)
Oprócz plaży i kąpieli w jeziorze, trzeba też przejść przez gehennę paskudnych atrakcji dla dzieci w postaci tandetnych straganów, pojazdów na 2 zeta, automatów z jakimś badziewiem. Kiedyś się buntowałam przeciwko temu, ale potem uznałam to za lokalny koloryt, coś co tworzy wspomnienia z dzieciństwa, jak kolorowe jarmarki Maryli i odpustowe stoiska z moich szczenięcych lat. Piękne okoliczności przyrody wynagradzają mi jednak wszystkie inne niedogodności i tak sobie bimbam. Czego i wam życzę od czasu do czasu:)
Uśmiecham się do myśli bezksiążkowego leniuchowania. Też na wczasy nie pojechała ze mną ani jedna lektura. Gapiłam się na fale, na góry... Toż to kwintesencja poezji! Serdeczności:)
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba podnieść nos znad książki i popatrzeć na świat:) Pozdrowienia:)
UsuńMożna rzec- moje życie bezksiążkowe :) jasne, że musi być odskocznia i od tego. Sama sporo (choć nie dość) czytam w ciągu roku, ale na wakacjach staram się chłonąc innego rodzaju wrażenia, albo tak jak ty gapić się w niebo, las, morze, albo moje kochane ruinki, oglądać obrazy... i takie tam nudne rzeczy. Ach jak ja lubię te nudne rzeczy. Życzę dalszego leniuchowania
OdpowiedzUsuńDziękuję:) dziś się jednak złamałam i sięgnęłam do walizki. Po mojego ukochanego Marqueza.
OdpowiedzUsuńja jeszcze nie umiem się przyznać, że czasami książka nie potrzebna mi do szczęście, bo jakże to??? Pakuję ze sobą do walizy, a potem i tak nie tykam ani jednym palcem. Na plażę też zawsze zabieram, a potem jak Ty, gapię się w niebo i pozwalam myślom odpływać wraz z wodą w oceanie i wracać, kiedy i ona się zdecyduje wrócić. Kojące uczucie
OdpowiedzUsuń