Wczoraj skończyły się moje wakacje, ale za to zaczęły się wakacje moich potworków. Tak się złożyło, że po raz pierwszy pracuję w lecie i chłopcy byli w przedszkolu w lipcu. Wkrótce wyjeżdżamy nad ukochane jezioro, ale póki co trzeba przeżyć w domu. Połączyć pracę z matkowaniem i niczego nie zawalić. Najlepszy przyjaciel każdej mamy w takim wypadku to sprawdzony zestaw z Naszej Księgarni, wielu mi go zazdrości i co tu dużo pisać, jest czego zazdrościć.
Oczywiście klasyka rocka, niezbędnik, sentymentalnik, zbiór dobrych uczuć, mądrości wszelakich, dobrego humoru i przede wszystkim pięknej polszczyzny. Takie podwaliny pod to, co chcę w nich wpoić najbardziej - miłość do książek. Poczytaj mi mamo to również moje wspomnienia z dzieciństwa, myślałam więc, że czytane dzisiaj będą trącić myszką. Wcale nie!
Dobra książka, to jednak wartość ponadczasowa. Kto mi powie, że zestarzał się Brzechwa? No way! Dalej bawi, a jego wiersze jakoś tak szybko pozostają w pamięci. Lubimy potem recytować na spacerach. Kiedy chłopców ogarnia zmęczenie, wyciągam natychmiast z zakamarków pamięci Brzechwę i odwracam ich uwagę od marudzenia. A Miś Uszatek. Dobranocka mojego dzieciństwa. Dzieci jej tak chętnie nie oglądają (teraz taki wybór), ale książkę i owszem, lubią bardzo.
Inny miś też jest u nas mile widziany - Kubuś Puchatek - ten prawdziwy z książki A.A. Milne'a z ilustracjami Ernesta H. Sheparda. Całkiem udana jest również kontynuacja Davida Benedictusa Powrót do Stumilowego Lasu. Irenę Tuwim zastąpił Michał Rusinek. Trzeba mieć odwagę, żeby zmierzyć się z taką legendą. Benedictus, jako autor i Rusinek, jako tłumacz, dali radę.
A Wandę Chotomską pamiętacie? Jedna z najlepszych autorek piszących dla dzieci z czasów, kiedy byłam dzieckiem. Jej twórczość jest adresowana specjalnie do dziecka, ale nie infantylna, co to, to nie! Taka stara szkoła pisania z szacunkiem dla inteligencji malucha. No i bez prostackich tekstów w stylu "hej kolo, joł". Wyznaję zasadę, że żeby mówić slangiem, najpierw trzeba w ogóle umieć mówić. Ostatnio zauważyłam, że coraz częściej już male dzieci nie znają słowa w jego właściwym znaczeniu, za to slangiem posługują się znakomicie. Jeśli komuś zależy na tym, żeby dziecko dobrze przygotować do samodzielnego czytania, wzbogacić jego słownictwo, warto zainwestować w dobre książki.
Zaskoczeniem był dla mnie ta pozycja - Agnieszka Osiecka dzieciom. Osiecką kocham bezwarunkowo i myślałam, że ją znam, a tu taka niespodzianka. Opowieści nie są takie jednoznacznie dziecięce. Jak to u Osieckiej, wszystko ma swój ukryty sens. Uwielbiam bajkę o wsi Łatwizna. Dorosłym również się przyda lektura tej książki.
Największy atut tego zbioru - zajmuje mnóstwo czasu, którego mi teraz brakuje. Zanim potworki przebrną przez wszystkie obrazki i zażądają czytania, mogę co nieco popracować, no ale potem trzeba czytać godzinami. Obcowanie z takimi książkami to uczta dla wszystkich zmysłów. Pięknie wydane, okładki aksamitne, bielusieńki papier, zapach oszałamiający, ilustracje cudeńka. Jednym słowem - perfekcja. Miłej lektury!
"Poczytaj mi mamo" mam jeszcze takie ktore moja mama mi czytala, chociaz to juz nie, bo teraz odziedziczyla je juz chyba wnuczka. A ulubiona ksiazeczka mojej wnuczki kiedy miala jakis trzy latka byla "Na jagody" a druga to "Zajaczek z rozbitego lusterka" (o ile dobrze pamietam tytul)w kolko musielismy jej to cztac.
OdpowiedzUsuńTeż gdzieś jeszcze mam. Dziś to już egzemplarze kolekcjonerskie:)
UsuńTeż mam kilka książek z tej serii, piękne są, chciałabym sebrać dla dzieci wszystkie :)
OdpowiedzUsuńRównież zbieram całość, już doszły nowe pozycje, których jeszcze nie kupiłam. Czekam na przypływ gotówki:)
UsuńWprawdzie post opublikowany już dawno, ale dopiszę, że pięknie wyglądają te książki i samej marzy mi się taki zestaw. I kiedyś to marzenie zrealizuję:)
OdpowiedzUsuń