środa, 12 września 2012

Piszę, bo i tak się wyda

Hmmm, nie wiem, jak zacząć. Wiem, że najlepiej od początku, ale to historia straszliwie długaśna. Spróbuję...

Wszystko zaczęło się rok temu, w sierpniu. Przeczytałam Cukiernię Pod Amorem i na profilu książki podzieliłam się swoimi wrażeniami. Jako człowiek starej daty, nie sądziłam, że moje wynurzenia może przeczytać autorka. Wydawało mi się, że pisarz to takie stworzenie, które tkwi na piedestale i daje się podziwiać, a na pewno nie siedzi przed komputerem, tylko gęsim piórem skrobie na papierze czerpanym. No to się zdziwiłam, bo moje słowa zostały przeczytane. Pamiętam, że chodziło mi o fragment, w którym pojawia się paryska rue de Rivoli, a ja tam właśnie mieszkałam przez wiele lat i jakoś tak osobiście odebrałam fakt, że ktoś o mojej ulicy napisał w książce. Potem o tym zapomniałam, aż do dyskusji z Małgorzatą Gutowską-Adamczyk na portalu nakanapie.pl. Kanapę lubię i mam wielki sentyment do kilku osób, które tam poznałam, z Przemkiem i Agacią na czele. Ale o tym kiedy indziej. No więc zadaję pytania MGA, niezbyt błyskotliwe i raczej takie, które już sto razy słyszała, co delikatnie i z wdziękiem zostało mi uświadomione poprzez odesłanie mnie na blog autorki, gdzie sobie wszystko mogłam poczytać i dokładnie poznać kto zacz. Poczytałam, pokiwałam głową, bo się z większością wypowiedzi zgadzałam. Pomyślałam: "Ma babeczka charakterek" i wróciłam do swoich baranów*.

Fot. Magdalena Gałka

Pewnego pięknego dnia, znalazłam w swojej skrzynce mailowej wiadomość od szacownej autorki z prośbą o numer telefonu, bo chciała ze mną pogadać. Serce mi o mało przez czubek głowy nie wyskoczyło, bo to w końcu autorka bestsellerowej sagi, a ja małomiasteczkowa kura domowa. Czego ona ode mnie chce? A jak to jakaś podpucha i ktoś sobie ze mnie jaja robi? Dopiero później się dowiedziałam, że dzisiaj o wiele łatwiej jest nawiązać kontakt z pisarzami, że wielu lubi swoich czytelników, rozmawia z nimi, skraca dystans. Nawiązują się prawdziwe sympatie, a nawet całkiem prawdziwe antypatie. Ale gdy otrzymałam wspomniany mail, nie miałam o tym pojęcia. Wysłałam numer telefonu i czekałam na brzegu krzesła, jak uczeń spodziewający się wyrwania od odpowiedzi. Gdy zadzwonił telefon, zerwałam się na równe nogi i odebrałam na stojąco... No i tu zaczyna się najciekawsza część opowieści. Niestety nie do opowiedzenia, bo to już zbyt osobiste...

Dzięki sile internetu i FB spełniam powoli swoje marzenia. Pojadę tutaj truizmem nad truizmami, ale nigdy nie wolno rezygnować ze swoich pragnień. Jeśli się czegoś chce naprawdę mocno, to można. Nie rozwinę bardziej mojego naiwnego przesłania, bo wyszłaby z tego opowieść tak ckliwa, że rozlewiska, domki z drewna, morza, jeziora, lasy, gaje, tundry, stepy oraz wszystkie z nich ucieczki i powroty nie dałyby rady. Byłaby to rozczulająca historia o przyjaźni, pomocnej dłoni, o wspaniałych ludziach, o przeciwnościach losu również oczywiście. A koniec byłby tak słodki i szczęśliwy, że ptyś z eklerem, napoleonką i papieską kremówką nie wywołaliby takich mdłości. Byłoby sielsko - anielsko, ale nie będzie:)

Wspomnę tylko, że coś między nami zaiskrzyło i owoce tego iskrzenia ujrzą światło dzienne 17 października 2012 roku




Nawet mi nie mówcie, że nie jest wspaniała! To naprawdę jak dziecko, które się wydaje na świat. Człowiek jest dumny, rozczulony i zachwycony. Dziwne by było, gdyby nie był.  A w książce poniżej też jestem, kto przeczyta, ten będzie wiedział gdzie:) Nie, nie siedzę na Łuku Triumfalnym:) A akcja się rozgrywa oczywiście w Paryżu, ale takim, jakiego nie znacie. Zanim jeszcze wieżę Eiffla zbudowano. Naprawdę, kiedyś jej nie było:)



*"revenir à ses moutons (fr.) - wyrażenie oznaczające powrót do swoich spraw

Kto chce się dowiedzieć więcej o paryskiej pięknej epoce, serdecznie zapraszam na profil książki na FB. Znajdziecie tam przede wszystkim zdjęcia, bo uwielbiam wyszukiwać obrazy przedstawiające tamten świat.


17 komentarzy:

  1. Piękna historia :) Nie mogę doczekać się lektury książki powstałej z takiego iskrzenia ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historia, jak z bajki, ale warta podzielenia się z innymi, jako dowód na to, że w prawdziwym życiu też zdarzają się cuda. Dziękuję za ciepłe słowa. Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Kochana Twoje przeżycia są dowodem na to, że marzenia się spełniają i że warto im wychodzić naprzeciw:) gratuluje i nie mogę się doczekać. ?Drugą ksiązkę będę też miała niebawem:)
    miłego dnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To życzę miłej lektury:) I serdecznie dziękuję:)

      Usuń
  3. Zapowiada się wspaniale, z chęcią bym przeczytała. Wielkie gratulacje i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, słowa wsparcia są mile widziane, bo trema mnie zżera:)

      Usuń
  4. Jejku czytałam z zapartym tchem tego posta, a na końcu wystrzeliło z moich ust przeciągłe wooooow!!!!!
    Z tego miejsca więc kłaniam się nisko, gratuluję, gratuluję i jeszcze raz gratuluję. Nie mogę się doczekać lektury.
    PS Kurcze, marzenia jednak się spełniają:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki jest morał, z lekkim "smrodkiem dydaktycznym" w tle, ale jak się zdarza, nie będę udawać, że się nie zdarzyło. Za gratulacje podziękuję, gdy książka wyjdzie z drukarni i spojrzę na nią na żywo. Żeby nie zapeszyć:)

      Usuń
  5. Gratulacje!!! To dowód na to, że marzenia się spełniają, nawet te nie wypowiadane na głos. :) A pomocną dłoń i bratnią duszę można spotkac wszędzie. :) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie za każde dobre słowo, którym mnie wspieracie. Przygoda trwa nadal, bo nadal poznaję fajnych ludzi:)

      Usuń
  6. Gratuluję stokrotnie:)
    Teraz to już wyłącznie z nieśmiałością będę komentować. Mój szacunek dla autorów jest przeogromny. Moc dobrych życzeń:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książkowcu!!! Ani mi się waż! Byłoby mi bardzo przykro, gdyby ludzi się ode mnie odsunęli z tego powodu. nie byłby to wtedy sukces, ale kompletna porażka:)) Nie jestem jeszcze żadnym autorem, ewentualnie czeladnikiem. A ta książka to po prostu moje wyznanie miłości do Paryża, musiałam coś takiego napisać, bo usychałam z tęsknoty. W ten sposób udało mi się być tam codziennie przez cały ostatni rok:)

      Usuń
  7. Ja to mogę tylko powiedzieć, że wcale się nie dziwię, że Twoja miłość takie ujście znalazła i oczywiście zdycham z ciekawości, co tam jest, tym bardziej, że ja Paryża nie znam i mam nadzieję zakochać się Twoimi oczami. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie uwierzycie, ale ja tę historię opowiadam ZUPEŁNIE inaczej. Co oczywiście nie znaczy, że Marta zmyśla. Tak było i szkoda, że nie pojechałaś rozlewiskiem. Marta miała wielkie marzenie, a ja miałam problem. Tak się zbliżają ludzie. Marto, jesteś dla mnie kimś ważnym, bardziej przyjaciółką niż współautorką i cieszę się, że ten ktoś, kto jest w górze, pozwolił nam się spotkać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rozlewisko między nami jestem zazdrosna trochę, może kiedyś opiszę, ale teraz chciałabym jeszcze zachować trochę tylko dla siebie:) Siła wyższa,która nas ku sobie pchnęła, wiedział, co robi:)))

      Usuń
  9. miło o tym czytać, daje to nadzieję, że w żuciu nie liczą się już tylko znajomości, czerpanie wzajemnych zysków z przyjaźni i taka ogólna zależność - bo ja nadal wierzę, że bywa jeszcze tak, że coś między ludźmi - zupełnie sobie obcymi- coś zaiskrzy, jakieś siły zadziałają by ich drogi się splotły, a życie może nie tyle zmieniło co ubarwiło:)
    może naiwnie w to wierzę, ale opowieść taka jak tu przeczytałam dziś daje mi wiarę w moje naiwne marzenia:)

    pozdrawiam serdecznie, a obie książki MUSZĘ przeczytać, to pewne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również pozdrawiam i życzę spełnienia marzeń. Cieszę się, że nasza historia nastraja optymistycznie:))

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...