czwartek, 20 września 2012

Pomyślę o tym jutro

Najpierw zobaczyłam film. Mama zabrała mnie do kina, umiałam już czytać, ale napisy przesuwały się zbyt szybko po ekranie. Pamiętam, że było to w zimie, w stanie wojennym, kino we Wrocławiu, wieczór, atmosfera na ulicach napięta, ktoś rozrzucił ulotki, wyskoczyli skądś milicjanci, mama z koleżanką starały się ogarnąć grupę młodzieży, którą się opiekowały. W końcu jakoś bezpiecznie dotarliśmy na miejsce i przenieśliśmy się w inny świat. Nie wszystko rozumiałam, ale byłam zachwycona zieloną suknią Scarlett uszytą z zasłon. Wszystkim byłam zachwycona i tak mi zostało do dziś. Po wielu latach przeczytałam książkę To chyba jedyny przypadek, kiedy nie wiem, co lepsze - książka czy film. Oglądam Vivien Leigh - boska, czytam Margaret Mitchell - przeboska. Tak na zmianę od wielu lat. 


Życiowe motto Scarlett często staje się również moim. Pomyślę o tym jutro, bo jutro na pewno będę miała siły, żeby stawić czoło wyzwaniom. To pozwala iść do przodu, bo narzuca z góry wiarę, że jest jakieś jutro, któremu trzeba będzie sprostać. Panna O'Hara, primo voto Hamilton, secundo voto Kennedy no i w końcu Butler, to kobieta z krwi i kości ze wszystkimi  babskimi wadami i zaletami, uwypuklonymi dodatkowo na tle idealnej Melanii. Czasem denerwuje, ale gdy się bliżej przyjrzeć, to która z nas nie popełniała podobnych błędów. Może dlatego się złoszczę na tę jej miłość do Ashleya, bo przecież wiem, że książę na białym koniu nie istnieje. Chciałabym jej to powiedzieć, żeby już nie brnęła w uczucie bez przyszłości, ale ona sama musi to zrozumieć. Nie dostajemy odpowiedzi, czy tak się stało. Marna, cóż ja piszę,  beznadziejna próba dopisania dalszych losów Scarlett doprowadziła mnie do białej gorączki!!! Taka tandeta, że hej! A dla mnie jest tylko jedno zakończenie:  Rhett odchodzi we mgle, a Scarlett pomyśli  tym jutro i jestem pewna, że coś wymyśli, żeby do niej wrócił. Nie muszę mieć tego na papierze, wolę to mieć w moich wyobrażeniach.

Książkę stawiam ciut wyżej w hierarchii, bo fabuła jest bardziej rozbudowana w stosunku do wersji filmowej. Na przykład ciekawy wątek relacji Scarlett z jej dziećmi z pierwszego i drugiego małżeństwa nie został przedstawiony w filmie. Tylko Bonnie Blue Butler. Scena z rozpaczającym po śmierci córeczki Rhettem zawsze doprowadza mnie do łez. Podobnie jak ta, kiedy Scarlett prosi Ashleya, żeby razem uciekli, on odmawia, a do niej dociera w końcu, że Ashley nigdy nie zostawi dla niej żony i dziecka. Prostuje dzielnie ramiona i idzie sama dźwigać cały ciężar życia. Sama musi ich wszystkich ocalić, ukochanego mężczyznę i jego rodzinę, swoje niezaradne siostry, dzieci. Musi ocalić dom rodzinny - Tarę. Sama, bo inni są kompletnie bezradni w nowej sytuacji, gdy cały ich świat przeminął z wiatrem. 



Film to już legenda, opisany, przeanalizowany od każdej strony. Dla mnie na zawsze zostanie  wyjątkowy i niezapomniany, bo pierwszy, który widziałam w kinie. Pamiętam, że dziwnie było potem wyjść w tę szarą polską zimę stanu wojennego. Biało-zielona suknia balowa i ta z zasłon na zawsze zostały w mojej pamięci, co trochę odświeżanej, bo dvd oczywiście stoi na półce. Piękna Vivien Leigh jest niezastąpioną Scarlett i nic już tego nie zmieni. Głupotą byłoby poprawianie ideału. Mam nadzieję, że taki głupiec się nie znajdzie. O serialu na podstawie dopisanych wypocin nie ma co opowiadać, bo to nie ma z filmem nic wspólnego.





Miło wspominam, jak książka krążyła po całym mieście, wśród wszystkich znajomych. Były trzy tomy zaczytane do niemożliwości, ciągle pożyczane komuś, kto bardzo chciał przeczytać, jeszcze raz przeczytać i znowu przeczytać. Dziś już nikt mnie o nie nie pyta i dobrze, w końcu mam je tylko dla siebie, kiedy tylko przyjdzie mi ochota. A przychodzi często, zwłaszcza, gdy ciężko. Wtedy lektura "Przeminęło z wiatrem" mobilizuje do działania, a o "ciężko" pomyślę sobie jutro, jakiekolwiek by ono nie było, dobrze, że będzie.

10 komentarzy:

  1. Uwielbiam :) Rhett jest moim ideałem! Nie wiem czy widziałaś w Reporterze koszulki z grafikami z "Przeminęło z wiatrem" :) Kupiłam dwie, choć cena nie mała :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O koszulkach nie słyszałam:)))

    Film widziałam parokrotnie, ale książkę pomimo, że mam jeszcze nie czytałam. Zawsze odkładane jest na kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje motto życiowe, szczególnie gdy się wszystko pali i wali : Jutro będzie nowy dzień!
    Uwielbiam "Przeminęło z wiatrem" i film, i książkę. Genialna Vivien, wspaniały Clark Gable. I niezapomnianna Mammy w czerwonej tafcie!

    Weronika S.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ksiązkę czytałam z 10 razy, film widziałam z 20 ;) Zgadam się z opinią o marności kontynuacji. Uwielbiam "Przeminęło z wiatrem"

    OdpowiedzUsuń
  5. film miałam nagrany na kasecie VHS i zaoglądałam go na śmierć. Książki mam rozpadające się, co mnie wkurza, mam nawet po angielsku, bo takie było kiedyś moje marzenie i mi ciotka z Ameryki przywiozła, ale kieszonkowe wydanie z małymi literkami, to nie poszalałam. Uwielbiam tę historię. Byłam nawet w Atlancie, prosiłam moją ciotkę, żeby mi umożliwiła zobaczenie, może nawet zwiedzenie domu Margaret Mitchel. Ale ona nie czyta książek i nie rozumiała mojego marzenia, za długo siedzieli w knajpie na obiedzie i potem stwierdzili, że już za późno. Kiedy już byłam w Polsce, przez telefon powiedziała mi, że jak wracali z lotniska, to wpadli na ten dom przypadkiem. Przykro mi do dzisiaj. Jedna z tych rzeczy, co się będzie całe życie żałować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a jak się weźmie pod uwagę, że film miał premierę w 1939 roku, to już w ogóle dziw, jak dobrze jest zrobiony. A Ashley to dziad był, bez jaj do tego

      Usuń
    2. No i jeszcze coś nas łączy:) Ashley dziad bez jaj, w pełni się zgadzam:))

      Usuń
  6. Pisalam tutaj wczesniej komantarz, ale mi zezarlo, sprobuje go odtworzyc. Ksiazke kiedys kilkakrotnie polecal mi ojciec, zawsze wtedy mowil: "wiem ze nie lubisz romansow, ale to Ci sie spodoba, zobaczysz ..." Nie wiem skad mail ta pewnosc, ale mial racje, bo calkiem niedawno wysluchalam na audiobook'u i naprawde mie sie podobalo. Moja uwaga nie byla skupiona na watkach milosnych, a raczej na tych zwiazanych z historia i tym jak ludzie wtedy zyli, jak radzili sobie w trudnych czasach wojny secesyjnej i potem powrotu do normalnosci. Sluchajac caly czas myslama o ojcu i o tym jak kiedys probowal mnie namowic na przeczytanie tej lektory.
    A co do filmu to jest on wyjatkowy pod wieloma wzgledami: byl to pirwszy film kolorowy, mial elemanty domalowywane bezposrednio na tasmie filmowej, dopiero trzci rezyser poradzil sobie z tematem i dokonczyl film, dwoch wczesniejszych poleglo na placu boju. Jak na tamte czasy byla to najdrozsza produkcja filmowa, byl rowniez najbardziej kasowy i pod tym wzgledem pobily go dopiero "Gwiezdne Wojny". Wiecej grzechow nie pamietam, a kiedys ogladalam dokument w ktorym bylo pokazanych i powiedzianych bardzo duzo ciekawych rzeczy dotyczacych tego filmu.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...