wtorek, 11 września 2012

Pradziadek niezwykły

Biografie zajmują wiele miejsca na moich półkach. Lubię zaglądać w cudze życie, chociaż pocieszam się, że to nie ta sama ciekawość (prawda, że nie?), jaką mają osoby czytające prasę bulwarową i portale plotkarskie. Ale jaka by nie była, ciekawość jest i to wielka. 

Na Targach Książki w Warszawie kupiłam Pra. O rodzinie Iwaszkiewiczów Ludwiki Włodek
Książkę, pisząc kolokwialnie, pożarłam w czasie podróży powrotnej. Autorka jest prawnuczką Jarosława Iwaszkiewicza i podjęła się niezwykle trudnego zadania opowiedzenia o swoim sławnym pradziadku. Jako że twórczość Iwaszkiewicza darzę wielkim sentymentem, nie było mowy, żebym tej książki nie przeczytała. I tu pierwsze zdziwienie. Nie ma tam wielu odniesień do dziadkowego pisania. Jest opowieść o człowieku raczej niż o pisarzu, jeśli to w ogóle można rozdzielić. Ale w tym wypadku chyba się udało, bo dla Ludwiki to był przede wszystkim członek rodziny.  Ożyły wspomnienia...Wyszła z tego bardzo osobista opowieść. Szczera, ale nie taka, która żywi się tanią sensacją. Ludwika Włodek nie unika tematów trudnych, lecz czyni to z wielkim szacunkiem dla każdej osoby, której życie prywatne przedstawia w książce. Bo nie tylko Iwaszkiewicz jest tu bohaterem. Żona, zmagająca się z chorobą, popadająca w dewocję; córki, z trudem układające sobie życie; wnuki, prawnuki, bliżsi i dalsi krewni, przyjaciele - oni wszyscy pojawiają się na kartach Pra.





Bardzo ciekawa jest cała część z zamierzchłej przeszłości (czyli koniec XIX i początek XX wieku). Równie interesująco przedstawia się historia rodu Lilpopów, z którego pochodziła żona pisarza, Anna Iwaszkiewicz, jak i przodków samego pisarza. Takie typowe "skąd przyszliśmy", z odwiedzaniem miejsc związanych z rodziną, jednak napisane tak dobrze, że zamiast przekartkowania, człowiek przepada w poplątanych gałęziach drzewa genealogicznego. 

 Widać wyraźnie różnicę między częścią, w której autorka opisuje dawne dzieje swojej rodziny, a częścią przedstawiającą przeszłość nie tak odległą, która dotyka już jej samej. Nasilają się emocje, a mimo to nadal jest rzetelnie i szczerze. Nawet rozbrajająco szczerze momentami. 


Anna i Jarosław - fotografia ślubna**

Dla mnie ciekawy był zwłaszcza fragment o legendarnym już mundurze górnika, w którym ponoć kazał się pochować Jarosław Iwaszkiewicz. Prawnuczka przekazuje nam jeszcze inną wersję (było już o wyraźnym życzeniu pisarza i pomyłce szofera). Otóż według jego prawnuczki ubrał się kiedyś w ten mundur i zażartował, że ma już strój, "Elegancki, czarny, w sam raz do trumny. Oszczędzi się na ubraniu." Szara eminencja domu na Stawisku, niejaki Szymek, postać dla rodziny, co najmniej podejrzana, a zajmująca się wszystkim, co dotyczyło pogrzebu, zdecydowała, że pisarz rzeczywiście został pochowany w owym mundurze. Kupuję tę wersję:)

Ludwika Włodek porusza oczywiście trudny temat postawy Iwaszkiewicza wobec nowego systemu powojennej Polski. Czyni to bez kokieterii i usprawiedliwiania. Fakty i tylko fakty. Oceną zajęli się i nadal chętnie zajmują inni. Toż to nasz sport narodowy. Cokolwiek by jednak nie powiedziano i nie napisano na ten temat, nie zmienia to mojej opinii, że był to jeden z największych polskich pisarzy XX wieku. A oprócz tego człowiek, który w swoim domu stworzył w czasie wojny i tuż po jej zakończeniu schronienie dla wszystkich życiowo pogubionych. Przedtem bywali u niego Jan Lechoń, Antoni Słonimski, Stanisław Baliński, Józef M. Rytard, Karol Szymanowski. Wojna przygnała do Stawiska Czesława Miłosza, Stanisława Dygata, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Leona Schillera, Stanisława Piętaka, Witolda Lutosławskiego, Andrzeja Panufnika. Po Powstaniu Warszawskim zatrzymali się tu na dłużej: Pola Gojawiczyńska, Jerzy Andrzejewski, Władysław Tatarkiewicz, Adam Grzymała-Siedlecki, Roman Jasiński, Jerzy Waldorff.

Aktualnie czytam Zielonego Konstantego Kiry Gałczyńskiej, gdzie córka poety pisze:

"Z Pruszkowa wyciągnął nas Jarosław Iwaszkiewicz i zabrał do Stawiska, domu wypełnionego niemal po sam dach przez takich biedaków jak my."

Cóż mi więcej trzeba wiedzieć o człowieczeństwie pisarza niż zawiera to jedno zdanie...



Stawisko**

Najsmutniejsze, że Stawisko nie pozostało rodzinnym gniazdem dla następnych pokoleń. Tak, jakby Iwaszkiewicz był zazdrosny o życie, które mogłoby się toczyć po nim. Odebrał to miejsce swoim dzieciom, wnukom i prawnukom. Na jego życzenie powstało tu muzeum. I choćby było najpiękniejsze na świecie, żal straszny. Może pisarz uważał, że dom tworzą nie ściany, ale ludzie, że bez niego i Anny już i tak domu by nie było? Na pewno w rodzinie pozostał wielki żal po tej ogromnej stracie. 




Ludwika z pradziadkiem*


Pra to kawał dobrej roboty biograficznej, tym bardziej cennej, że wykonanej przez osobę bliską, jednocześnie posiadającą już niezbędny dystans, żeby pomników z brązu nie stawiać. Polubiłam za to autorkę. Ma dziewczyna dobre pióro i temperament do pisania, a jej książka jest świetna, więc absolutnie nie można postawić zarzutu, że korzysta ze sławy pradziadka. Mam nadzieję, że nadal będzie pisała, bo mam ochotę czytać to, co wyjdzie spod jej pióra (czytaj: klawiatury).

* Zdjęcie z książki
** Zdjęcia ze strony Muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawisku

Polecam:

Niecenzuralne zabawy panienek Iwaszkiewiczówien.html

Muzeum w Stawisku

8 komentarzy:

  1. A jak ja lubię biografie!!!:) Zwłaszcza osób, którym przyszło żyć w dwudziestoleciu międzywojennym. Ostatnio zachwycałam się książką "W ogrodzie pamięci" Joanny Olczak - Ronikier. Wydaje mi się, że ta o której piszesz może być napisana w podobnym tonie, choć kto wie?:P W każdym bądź razie mam ją w planach już od dłuższego czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogrodzie pamięci uwielbiam! A Pra na pewno warto przeczytać, właśnie ze względu na to, że jest to spojrzenie bliskiej osoby, ale trzymającej dystans.

      Usuń
  2. Kupiłam dzięki Tobie, to wiesz, bo jakże ja bym znalazła Wyd.Literackie na piętrze? Zresztą ja byłam w takim amoku na tych targach, że dziw, że cokolwiek kupiłam sensownego. Jakbym wróciła z kolorowankami dla przedszkolaków i książką do majsterkowania, wcale bym się nie zdziwiła. Tak to jest, jak się bywa na takich imprezach raz na sto lat, oczadziałam normalnie. Do tego spotkania, nasze nocne rozmowy, zresztą jakby to było, gdybym ja książki nad ludzi w takich razach stawiała? Bardzo źle, więc lepiej, że tak się stało, ale książkę mam i oczywiście przeczytam. Najpierw miałam zamiar Dzienniki Iwaszkiewicza, ale i tak nie mam trzeciego tomu, drogaśny strasznie, to może jednak Włodek najpierw. Niech no ja się tylko ze stosów 'na już, bo nie moje' wygrzebię.
    A swoją drogą z tym nazwiskiem Włodek, zastanawiałam się w pewnym momencie Twojego tekstu, o jakim Włodku Ty piszesz tak familiarnie?
    Nieustannie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oprócz tego, że książka dobra, to jeszcze wiążą się z nią takie wspomnienia, że hej! Już zawsze mi będzie przypominała ciebie biegającą jak szalona po piętrach Pałacu Kultury:)

      Usuń
    2. Marto, ja też mam takie skojarzenie z tą książką. Niesamowite. Nawet zapachy pamiętam. I nasze śniadanie mi się od razu przypomina i pan kelner, który mi corissanta ze stołu zwinął, haha

      Usuń
    3. To śniadanie sobie zawsze przypominam, gdy głodna się robię. Ależ żeśmy wsuwały:))

      Usuń
  3. Bardzo lubię czytać biografie, a po tę zapewne sięgnę prędzej czy później, gdyż cenię twórczość Iwaszkiewicza, a koleje jego życia również budzą moje zainteresowanie. Na razie na półce czeka drugi tom Dzienników i Listy do córek, więc pewnie trochę potrwa, zanim dotrę do "Pra" :) Niezmiernie ciekawe wydaje się przedstawienie jego osoby z punktu widzenia członka rodziny i na podstawie opowieści rodzinnych, których pewnie jest niemało.
    Byłam w Stawisku parę lat temu, warto odwiedzić to miejsce, ale nie przyszło mi na myśl, że decydując o powstaniu muzeum Iwaszkiewicz trochę skrzywdził swoje córki. Wydawało mi się, że to była wspólna decyzja, ale jak widać, nigdy nie wie się wszystkiego. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pra to doskonałe uzupełnienie wiedzy o Iwaszkiewiczu, naprawdę coś innego, świeżego. Rodzina bardzo przeżyła utratę domu w Stawisku, wszyscy tam mieszkali, niektórzy całe swoje życie. Ten żal jest bardzo odczuwalny w książce.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...