Ten, tego...merci
W sobotę nie będzie burzy mózgów. Potworki w domu są, a ja mimo wielu talentów, nie posiadłam jeszcze umiejętności pisania z dziećmi na plecach. Chciałam tylko kilka słów na dzień dobry napisać. Mam już dwudziestu "folołersów". Jakie to miłe, ci pierwsi goście przychodzący przywitać nowicjusza. Ci pierwsi życzliwi, wyciągający dłoń. Zaraz się wzruszam i rozmyślam nad światem i relacjami między ludźmi. Ja tam lwicą salonową nie jestem, nie za bardzo umiem się pchać między wódkę a zakąskę. Tym bardziej się cieszę, że mnie w moim kącie, na tym moim kawałku podłogi ktoś odwiedza. Obiecuję, że ciasno nie będzie:) I ten, tego...dziękuję wam.
Marto, na firmamencie blogowych świecisz jasno, od pierwszego dnia. Tak się cieszę, że dałaś się namówić.
OdpowiedzUsuńTylko dzięki tobie:)
UsuńSwoją drogą też z tym firmamentem i jasnym świeceniem pojechałaś:))) Taki nastrój podniosły z okazji święta? Buziaki!
UsuńJestem dwudziestym pierwszym folołersem. :) I ogromnie się cieszę, że do Ciebie trafiłam.
OdpowiedzUsuńLirael, ja się cieszę bardziej, bo bardzo lubię cię czytać:)
UsuńDzięki! :)
Usuń