piątek, 12 października 2012

Ten, który nie mówi

Ubawiłam się wczoraj niezmiernie po ogłoszeniu laureata literackiego Nobla. Ta panika w oczach komentatorów:)) Trzeba coś mądrego powiedzieć, a tu nie m za bardzo o co się oprzeć. Dwie książki wydane w Polsce lata temu, mało kto czytał i pamięta, a tu trzeba nawijać. Poczekam aż padnie słowo-wytrych "postmodernizm", oznaczające, że nie wiadomo, co powiedzieć na temat twórczości Mo Yana, słowo oczywiście padło w jednej ze stacji telewizyjnych, więc mamy ciemność w temacie. Po pomoc zwróciłam się do moich francuskich znajomych, mają świra na punkcie Chin, więc oświecili mnie trochę, nie szczędząc lekkiego politowania, że ja nic nie wiem, a to przecież świetny pisarz i to, i tamto. 

No niestety nic nie wiedziałam i nie będę tu udawać, że jest inaczej. Podszkoliłam się wczoraj teoretycznie przy pomocy wspomnianych żabojadów, którzy swoją drogą w życiu żabich udek nie jedli, a ja tak. I kto tu jest bardziej światowy, ja pytam grzecznie:)? 

Mo Yan jest autorem około osiemdziesięciu utworów literackich (nowel, esejów, powieści), więc naprawdę nie mamy możliwości wydać opinii na temat jego twórczości, mając ograniczony mocno dostęp do dwóch pozycji. Trzeba pytać ekspertów.  Zgadzam się jednak w pełni z opinią, że za same tytuły Nobel mu się należał (Obfite piersi, pełne biodra i  Kraina wódki). Znajome żabojady mają lepiej, we Francji ukazało się osiemnaście książek Mo Yana, w tym jedna zatytułowana Żaby (Grenouilles), więc nie dziwne, że znają. Od nich dowiedziałam się, że świeżo upieczony noblista nazywany jest chińskim Marquezem, co powinno mnie do niego przekonać, bo przecież Marquez to mój ulubiony pisarz jest i basta. Zaciekawiło mnie to i owszem, bo to dobra rekomendacja.

W artykule na jego temat w "Le Monde" przeczytałam takie zdanie "Samotność i głód żywiły moją twórczość" - piękne. Drugą informacją, którą znalazłam, jest znaczenie jego pseudonimu (bo Mo Yan to pseudonim, a naprawdę nazywa się Guan Moye) - Ten, który nie mówi. Największą sławę przyniosła mu powieść Klan czerwonego sorga, która została sfilmowana. Autor artykułu napisał także "mimo że jego książki są najczęściej "cegłami" powyżej pięciuset stron, figurują regularnie na listach bestsellerów w Chinach" - to akurat nie jest dziwne, bo rodaków ma wielu. Pogratulował mu natychmiast szef chińskiej propagandy...










Okładki francuskich wydań - zachęcające


Ja obstawiałam Dylana w nadziei, że Komitet Noblowski choć trochę się wyluzuje. Bob zasłużył moim skromnym zdaniem. Trzymałam też kciuki za Murakamiego, ze względu na Kreatywę. Sama jakoś nie padłam na kolana po lekturze jego książek, ale przeczytałam wpis na blogu wyżej wymienionej i spodobało mi się bardzo, jak emocjonalnie go przedstawiła. Pisarz, który tak bardzo wpływa na ludzkie życie, już za to powinien dostać Nobla. Ale tak naprawdę w głębi serca mam jedno jedyne nazwisko - Tokarczuk i mam nadzieję, że się doczekam w końcu. Tymczasem będę ściągać tego Mo Yana z Francji,  przeczytam to napiszę, ale nieprędko pewnie, bo znowu tak bardzo mi się nie chce

8 komentarzy:

  1. Skoro mu pogratulował szef chińskiej propagandy to co można sądzić. Czyżby tym razem członkowie szacownej Akademii chcieli się przypodobać Chińczykom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie skreślałabym go z tych powodów, moje żabojady twierdzą, że to naprawdę dobra literatura, z rozmachem, poczuciem humoru, przybliżająca Chiny, ale bez podlizywania się władzy. Dopóki nie przeczytam czegoś,trudno się wypowiadać. Marquez przyjaźni się z Fidelem Castro, a książki ma świetne.

      Usuń
    2. Ja wczoraj gościa próbowałam sprawdzić tu i tam w sieci, w Wikipedii znalazłam spis przepięknych tytułów, szczególnie te chińsku wyglądały zachęcająco:)
      A w innych miejscach piszą, że Mojan pracował jako oficer polityczny w chińskiej armii ludowej, znaczy politruk. Ale masz rację, przyjaźć Marqueza i Fidela nie wpłynęła negatywnie na twórczość Marqueza, więc może nie ma się co uprzedzać. Mam nadzieję, iz moja biblioteka Mojana zakupi i wtedy się z nim poznam. Oby tylko nie pisał jak Jelinek i Herta Mueller!

      Usuń
  2. A, jeszcze chciałam zapytać, czy znasz może artykuł Waldemara Łysiaka na temat kulisów nadawania nagrody Nobla?
    Ukazał się niedawno w "Uważam Rze" i ciekawe rzeczy tam zostały ujawnione, szczególnie podłoże polityczne tej nagrody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie czytałam tego artykułu, ale złudzeń, co do tej nagrody nie mam. Za duża kasa wchodzi w grę:)

      Usuń
    2. Jeśli mój skaner się nie zbuntuje, to wrzucę kawałek tego artykułu. Łysiak tam pisze nie tylko o kasie, ale tych różnych politycznych ukłonach, o pisarzach bardzo cenionych, którym Nobel przeszedł koło nosa (np. nie miałam pojęcia, że "pewniaka" dla Virginii Woolf zgarnęła Amerykanka Pearl Buck, autorka czytadeł o Chińczykach), no i o pisarzach, którzy Nobla dostali, ale pies z kulawą nogą o nich nie pamięta.

      Usuń
  3. Mnie on też nic nie mówi. :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...