poniedziałek, 12 listopada 2012

Unikam grzechu niekupienia

Kupuję książki, namiętnie, tonami. Lubię kupować książki, lubię je mieć u siebie na półce, nie lubię ich pożyczać innym, nie lubię się nimi dzielić. Szukam wyprzedaży, przecen, promocji, każdej okazji, żeby  kupić kolejne, mając usprawiedliwienie, że przecież cena była tak zachęcająca, że grzech nie kupić. Grzechu niekupienia książki nie popełniam prawie nigdy, czego świadkiem moje konto w banku.

Jest kilka cudownych miejsc w sieci, gdzie uwielbiam grzeszyć. Wspominany już WeltbildZnak i teraz doszedł dział wyprzedaży Muzy. Podobny ma Nasza Księgarnia. Ciekawe promocje robi też często słowo/obraz terytoria. Jeśli macie dobre adresy, nie wahajcie się ze mną podzielić. Będę wdzięczna, miejsce będzie wdzięczne, jedynie moje konto ucierpi, mąż pomarudzi. Ale zniosę i to! 

Moje nowe nabytki z Muzy. GGM oczywiście w wydaniu, którego nie miałam, Jean d'Ormesson - po prostu uwielbiam, a po polsku wielu pozycji nie czytałam. Perez-Reverete - ze względu na tematykę historyczną i cała reszta, bo kusiły tytuły.



19 komentarzy:

  1. Zazdroszczę bardzo, bardzo! Dużo wspaniałości :)

    Również kocham kupować, gromadzić i pielęgnować książki. Żałuję, że ostatnio stanowczo mnie na to nie stać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy mnie tak naprawdę stać. Kupuję zawsze kosztem czegoś innego - nowych butów na zimę na przykład, ale tylko dla mnie :) Dzieci i mąż boso nie chodzą, a mnie jest wszystko jedno, czy mam ciuchy modne czy nie :)

      Usuń
  2. A ja, po paru wielkich remontach i przeprowadzkach, kłopotach z nadmierną ilością książek, pakowaniu ich w kartoniki i zaklejaniu taśmą klejącą (małe kartoniki dodam, bo przecież dużego nikt nie uniesie:) i rozpakowywaniu - stałam się ascetką książkową. Nie dawałam sobie rady z ogromną ilością makulatury, którą zgromadziłam. Dlatego teraz nie mam absolutnie chęci posiadania, wręcz rozdaję co mogę i komu mogę.
    Marzę, by dojść do tego, by mieć w domu tylko 500 książek, bo tyle "ogarnę" przy każdej ew. przeprowadzce.
    Staram się unikać "grzechu kupowania" książek. Za to nie ograniczam się, jeśli chodzi o czasopisma (biblioteki ich raczej nie kupują, więc muszę sama, a poza tym, bez wyrzutów sumienia je wyrzucam lub palę).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze nie przeżyłam wielkiej przeprowadzki książek, moja własna biblioteka to kilkaset pozycji, jakoś daję radę je targać ze sobą. Trzon biblioteki jest w rodzinnym domu, w specjalnie do tego przeznaczonym pokoju.

      Usuń
  3. No właśnie, jak tylko przeczytałam ten post, od razu - dla kontrastu- pomyślałam o Alicji2010, która z taką dezynwolturą książki wydaje do biblioteki. Ja bym nie umiała :(
    Mnie boli, gdy nagle czuję potrzebę sięgnięcia po coś, a tego nie ma pod ręką.
    Ale żadnych przeprowadzek już nie planuję, więc co mi tam! Gromadzę! Tyle że adresikiem żadnym nie mogę służyć, bo głównie siedzę na allegro :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Allegro też sobie cenię, zwłaszcza, gdy chcę zdobyć książki niedostępne już gdzie indziej. Jeśli na czymś mi bardzo zależy, piszę również bezpośrednio do wydawców z pytaniem, czy w czeluściach magazynów nie uchował się egzemplarz książki wydanej lata temu. Zawsze chętnie mi pomagają :)

      Usuń
    2. Ja się wam przyznam, że gdyby okoliczności życiowo-bytowe pozwoliły, to bym sobie też zafundowała osobny pokój na książki, z półkami po sufit i żeby te półki miały zamykane, oszklone drzwiczki, coby się zbiory nie kurzyły. Ale to chyba w innym wcieleniu. W tym, jestem widać skazana na ascezę, jeśli chodzi o książki i ciuchy - porządki i selekcja co pół roku.

      Usuń
    3. Marzy mi się biblioteka, o jakiej piszesz z miejscem do czytania:) Realia są jednak, jakie są.

      Usuń
  4. Zgadzam się z CAŁYM pierwszym akapitem! Jakbym czytała o sobie:))) Moja biblioteka jednak, w przeciwieństwie do Twojej, nie jest jeszcze tak rozległa. Wypracowałam sobie pewnien system: książek nie pożyczam, ale te do których wiem, że już nie wrócę, albo które nie zostawiły we mnie jakiegoś specjalnego śladu czy nie spodobały mi się tak jak tego oczekiwałam, regularnie sprzedaję, wymieniam, oddaję. Nie czuję się komfortowo mając na półce coś za czym nie mogę stanąć przynajmniej w 80%:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzadko zdarza mi się kupić książkę nietrafioną, bo staram się jednak każdy zakup przemyśleć. Właściwie to chyba w ogóle mi się to nie przydarzyło w ostatnich latach. Mam za mało czasu na testowanie, kupuję pewniaki bazując na własnym guście i opiniach kilku cenionych przeze mnie osób.

      Usuń
    2. Ja też ostatnimi czasy raczej nie pudłuję w swoich wyborach, coraz częściej książki które kupują lądują na półce 'bardzo dobre', ale jeszcze zdarza mi się ulec jakiejś modzie, recenzji czy nadziei, że może tym razem to będzie coś wartego przeczytania i niestety w większości okazuje się, że jednak moje własne, przemyślane bardzo wybory są o wiele lepsze niż takie kupowanie 'pod wpływem':P Czuję, że niedługo opanuję sztukę mądrego kupowania do perfekcji:)

      Usuń
    3. Sztukę tę opanowałam wcale nie z mądrości, ale ze świadomości, że i tak nie zdążę przeczytać wszystkiego, co bym chciała. Szkoda więc czasu na lektury przewidywalne, na jedno kopyto, nic nie wnoszące w moje życie, po których nie zostaje żadna nowa wiedza. Żal mi czasu na książki, które nie wzbudzają emocji, po prostu przelatują przez człowieka i cześć. Mam dwa kryteria - zdobywanie wiedzy i olśnienia. Pierwsze jest proste, bo wiem, czego nie wiem:) Gorzej z szukaniem olśnień, coraz rzadziej mi się przydarzają niestety.

      Usuń
  5. Reverte uwielbiam, ale do tego cyklu jakoś nie mogę się przekonać. Pierwsza część stoi u mnie od wieków na półce i czeka.

    OdpowiedzUsuń
  6. To ja jestem tak pomiędzy... Kupuję, kupuję, kupuję, dwa awizo leżą do odebrania, trzecia dostawa idzie jutro. Troszkę sobie pofolgowałam, bo jutro stolarz instaluje mi półki i będę mogła wyeksmitować książki z dwóch rzędów (jeden za drugim) do jednego. Natomiast wypożyczam, urządzam konkursy, w których rozdaję książki, wydaję, zamieniam- oczywiście takie, co do których wiem, że nie wrócę, albo wiem, że nie muszę ich mieć pod ręką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zazdroszczę hojnego serca, ja mam problem i to poważny z pożyczaniem. Może ze względu na dość złe doświadczenia.

      Usuń
  7. A ja w tym roku powiększyłam swoją bibliotekę o ogrom nowych tytułów. Jak je układałam na półkach to wierzyć mi się nie chciało, że tyle ich jest. Ale to rekompensata za lata nie kupowania. I uzupełnienie miejsca po 200 czytadłach oddanych lata temu do biblioteki.Dzisiaj co niektórych mi brak. I nadal kupuję, to straszne.)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam:) Cóż może mnie Pani nie zamorduje:) Zapraszam do zabawy: http://magdalenakordel.blogspot.com/2012/11/nominowana-nominuje-czyli-moje.html

    OdpowiedzUsuń
  9. A weź nic nie mów!! Tyle razy obiecuję sobie, że koniec zakupów/zamawiania recenzyjnych i nic z tego nie wynika;/ Ostatnio odkryłam przyjemność zamawiania przez net - nie boli wrzucanie do koszyka. Boli płacenie przy odbieraniu, ale wtedy szybko zamykam drzwi za kurierem i zapominam:)
    Miłego czytania!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...