piątek, 23 listopada 2012

Warto świętować

Jeszcze całkiem niedawno prowadziłam ze znajomymi rozmowy na temat komercjalizacji świąt (kto ich nie prowadzi zresztą) i tak narzekaliśmy, że ledwo znicze zniknęły, a już choinki. Gdzieniegdzie to nawet znicze pod choinkami stały. Pomarudziliśmy, pokiwaliśmy głowami i na koniec westchnęliśmy nad tym faktem z rezygnacją. Potem pomyślałam, że starzeję się widocznie, bo jak już kiwam głową i wzdycham, to jest ze mną źle. Bardzo nie lubiłam tych oznak pozjadanych rozumów, kiedy byłam nastolatką. No ale cóż, taka kolej rzeczy, kiedyś się było cielęciem głupiutkim, teraz niewiele się zmieniło, ale nauczyłam się to dobrze maskować :) 

Kiwam więc głową nad komercjalizacją świąt, kiwam, a tu nagle miesiąc został i powoli trzeba wszystko planować. Może nawet nie tak powoli. Prezenty dla całej rodziny, zakupy, gotowanie, pieczenie, sprzątanie, pranie... Nie ukrywam, że każdego roku mam ochotę na święta z teledysku Wham, ale potem nie wyobrażam sobie Bożego Narodzenia poza domem. Wielkanoc już tak spędzałam,  w Karpaczu na przykład, ale Boże Narodzenie musi w domu być i basta. Czyli roboty po pachy i w pewnym momencie poczuję, że tonę. Taka tradycja. Wigilia wszystko wynagrodzi, zmyje w jednej sekundzie całe zmęczenie i nic nie będzie miało znaczenia poza kochanymi ludźmi wokół stołu. Trzeba jednak się do tej Wigilii jakoś doczołgać.



W takim ziemiańskim dworze to były dopiero święta z rozmachem! Kiedy rodzina się zjeżdżała to był rzeczywiście zjazd i fetowanie. Zaglądam z przyjemnością w tym okresie do albumów Tomasza Adama  Pruszaka O ziemiańskim świętowaniu i Ziemiańskie święta i zabawy. To bardzo dobra motywacja. Od razu nabieram ochoty na działanie. Moja Wigilia dla siedmiu osób to naprawdę nie wyczyn w porównaniu do kolacji dla osób kilkudziesięciu. Chciałabym mieć możliwości finansowe i lokalowe, aby zaprosić całą moją rodzinę na wspólne święta, chociaż raz. Niestety takie spotkania to już jedynie na weselach się u nas zdarzają. Fajnie by było, bez dwóch zdań. Lubię, kiedy rodzina się od czasu do czasu (bez przesadnej częstotliwości jednak) odda wspólnej zabawie z okazji albo i bez okazji. 

Żarty żartami, ale te książki są ciekawe nie tylko ze względów historyczno-sentymentalnych, jako że moda na dwudziestolecie międzywojenne wielka panuje w kraju nad Wisłą. Dla mnie najważniejsze jest przypomnienie pewnych wartości, które idą sobie precz wyganiane przez brak czasu, przepracowanie, "śpiewanie dla mamony". Rozpadają się więzi międzypokoleniowe i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej, a będzie jeszcze gorzej. Młodzi na parkiet, starzy do lamusa, niech nikt nie psuje równowagi w przyrodzie. Świat jest jednak na tyle zgrabnie pomyślany, że wszyscy kiedyś będziemy starzy i przyjdzie czas zbierania plonów z tego, cośmy kiedyś posiali. Wtedy już może nie być tak skocznie, jak na parkiecie (tanecznym czy giełdowym, co kto woli). W życiu to jest piękne, że istnieje prawo rewanżu. Warto o tym pamiętać, gdy się ojca, matkę, dziadka czy babcię spławia kolejny raz, bo spławiał wilk razy kilka, spławili i wilka.



Popatrzcie, komu to przeszkadza, żeby było jak w albumach Pruszaka, wspólne świętowanie raz na jakiś czas. Z najbliższymi. Naprawdę można zostawić od czasu do czasu swoje atrakcyjne, nowoczesne życie i poddać się tradycji, spojrzeć w przeszłość, wspomnieć dom, rodzinę, tych, których już nie ma. Spojrzeć w oczy tym, których już niedługo nie będzie, zaprzyjaźnić się (jeśli się da, nic na siłę) z własną rodziną. Przez zaprzyjaźnianie rozumiem rozmowy o życiu, a nie wypicie hektolitrów alkoholu. Jakoś zapach odoru wódki podczas Pasterki nie jest tradycją, którą najbardziej ukochałam w dzieciństwie.

Skromne obiady wigilijne (z naciskiem na skromne;))

 B. Rychter-Janowska, Wieczerza wigilijna we dworze, lata 30. XX w


Ziemiańskie święta i zabawy to kontynuacja tego, co zostało zawarte w pierwszym albumie, opisującym szczegółowo święta Bożego Narodzenia i Wielkiejnocy. Tym razem autor wziął po lupę pozostałe ważne uroczystości rodzinne i towarzyskie. Ależ kiedyś było okazji do świętowania, dzisiaj wiele z nich obchodzi się "po łebkach", trochę szkoda. Z drugiej strony jednak bez służby za plecami tego zrobić się nie da, bo ledwo człowiek by skończył jedno świętowanie, trzeba by następne zaczynać. Dlatego czas ten przeminął bezpowrotnie, ale ratujmy, co się da, z tradycji polskiego świętowania. Było nie było, to jedna z domen, w których nie mamy sobie równych.  Mnie ostatnio bardzo interesują śluby, bo się w rodzinie szykuje w sierpniu jeden wielki na ilość gości liczonych w setkach. Mam nadzieję, że będzie właśnie taki w starym stylu. Z tradycją przy boku. Czasem należy się zachować. 

Albumy Tomasza Adama Pruszaka są bardzo ciekawym źródłem inspiracji do tego, by pogłębić przeżywanie świątecznych dni i nie dać się komercji. Bo świat musi owszem iść do przodu, ale bez przesady. To dokąd zajdziemy, zależy od tego, kim jesteśmy. Warto pamiętać, kultywować dawne zwyczaje i obyczaje. W końcu to sama radość w efekcie, choć trzeba się trochę napracować oczywiście. Nie ma nic za darmo na tym najpiękniejszym ze światów.

Przeglądam setki zdjęć z albumów i ciepło się robi w sercu. Dużo to lepsze niż oglądanie wystaw sklepowych. Zupełnie inne z nich wynika przesłanie: Bądźmy razem zamiast Kupowanie cię uszczęśliwi. I tego mam zamiar się trzymać w tym roku i przez lata następne. 












A ponieważ tradycji musi stać się zadość, moje pokolenie też ma jedną:))










8 komentarzy:

  1. O, to rzeczywiście jest wysyp książek o obyczajach. Ale, jak sądzisz, czy oni coś tam nowego piszą, czy raczej bazują na starych tekstach Kitowicza, Kuchowicza, Wasylewskiego, Szymanderskiej itd.? Pytam konkretnie, co uważasz, bo widzę, że masz dobry gust i można na Tobie polegać.
    A ja z kolei lubię tę tematykę, mam spory zbiorek książek o obyczajach i się zastanawiam, czy poszerzyć kolekcję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kitowicz i Szymanderska oczywiście są w bibliografii:) Dla mnie te albumy są atrakcyjne dzięki zdjęciom, rycinom, reprodukcjom - wtedy wszystko nabiera życia. Nie wnoszą w moją wiedzę nowych wiadomości, ale dla młodszego pokolenia mogą być jak odkrywanie Ameryki. Jednak sposób wychowywania trochę się zmienił. Dla nas to dodatkowa pozycja, którą można przeczytać, ale jeśli nie przeczytasz, twoja wiedza nie ucierpi:) Jak będziesz miała okazję to zerknij w księgarni, najlepiej samemu się przekonać. Ja uwielbiam takie wydania ze względów czysto estetycznych. Czytanie czegoś takiego cieszy zmysły

      Usuń
    2. To pójdę do Empiku pooglądać obrazki:)
      Widzę, że to idealne książki "prezentowe" dla młodszego pokolenia. Sobię nie kupię, ale będę miała na uwadze, że może dla kogoś się nadadzą.
      Acha, spieszę donieść, że książka o mapach dla dzieci, o której pisałaś, ma też recenzję w "UWażam Rze". Bardzo dobrze się o niej wyrażają:)

      Usuń
    3. Tak, to dobry pomysł na prezent. A książka o mapach jest naprawdę dobra, sprawdzam na dzieciach, więc widzę od razu, czy działa, czy nie:) Niektóre książki są piękne, a jednak dzieci nie reagują. Nie zawsze to, co podoba się dorosłym, bawi dzieci. Ale w tym wypadku i dzieci, i dorośli bawią się równie dobrze.

      Usuń
  2. Ja świąt nie lubię i najchętniej zaszyłabym się na ten czas w Puszczy Białowieskiej na przykład. Ale tradycja tradycją - rodzina by mi nie wybaczyła ;) Za to książki to co innego. Kwestie obyczajów mnie niesamowicie kręcą! "O ziemiańskim świętowaniu" z czystym sumieniem polecam. "Ziemiańskich świąt i zabaw" nie czytałam, ale jestem pewna, że są jeszcze ciekawsze (przynajmniej dla mnie).
    Jeśli chodzi o walory tych książek to fakt, iż przede wszystkim cieszy ich szata graficzna. "O ziemiańskim świętowaniu" urzekło mnie m.in. fotografiami z przedświątecznej atmosfery na krakowskim rynku. I przywołana przez Ciebie "Wieczerza wigilijna we dworze"! Być może gdybym żyła te 100 lat temu, święta uwielbiałabym. Teraz święta to czysta komercja, zabijająca istotę tych szczególnych dni. Miałam okazję przez kilka lat widzieć szał przedświąteczny z drugiej strony - zza lady "sklepu z kulturą" - koszmar :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja święta lubię, jako mieszkanka prowincji, błogosławię moje miejsce zamieszkania, gdzie czas toczy się wolniej.

      Usuń
  3. Oj,tak! Bądźmy razem, "frunę" do domu na cudne święta w rodzinnym gronie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wyjazd daleko od domu nauczył mnie doceniać święta. Doskonale panią rozumiem:)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...