czwartek, 10 stycznia 2013

Bez ramiączka? Skandal!


Deborah Davis, producentka filmowa i pisarka, szukała odpowiedniego stroju na jedno z hollywoodzkich przyjęć z czerwonym dywanem. U Cerrutiego znalazła piękną czarną suknię na cieniutkich ramiączkach zdobionych klejnotami. Gdy ją włożyła i spojrzała w lustro, przypomniała sobie, że gdzieś już widziała taki obraz. Kobietę w czarnej sukni podobnej do tej, którą miała na sobie. Tą elegancką damą była Virginie Amélie Avegno Gautreau sportretowana w 1884 roku przez Johna Sargenta jako Madame X

Davis zapragnęła poznać historię tajemniczej damy i rozpoczęła poszukiwania informacji, mogących rzucić trochę światła na jej losy. Amélie Avegno pochodziła z Nowego Orleanu, jako nastolatka przybyła wraz z matką do Paryża, który od razu zachwycił się jej oryginalną urodą. Szybko znaleźli się pretendenci do ręki pięknej i bogatej panny, a ona wybrała bankiera Pierre'a Gautreau. Jednak nie miała zamiaru wieść życia potulnej pani domu, wolała błyszczeć w towarzystwie, świadoma swojej urody i wrażenia, jakie wywierała na mężczyznach. Przypisywano jej liczne romanse, ale to nie one wywołały jeden z największych skandali obyczajowych tamtych czasów.

W 1884 roku na paryskim Salonie znany malarz portrecista John Sargent wystawił swój obraz Portret Madame G. Paryż najpierw oniemiał, a potem zawrzał z oburzenia. Co było tego przyczyną? Czemu w tak swobodnym obyczajowo mieście nagle odezwała się Prudencja?


Portret Madame X w oryginalnej wersji

Otóż Madame Gautreau na portrecie miała zsunięte ramiączko sukni. Przedziwna zaiste jest natura ludzka! Przechodzono obojętnie obok aktów, a dzieło Sargenta uznano za nieprzyzwoite. Malarz był załamany, gdyż to Salon decydował często o być albo nie być artysty. Modelka zalała się łzami, widząc wściekłą reakcję publiczności. Odmówiła odkupienia obrazu od malarza i zabroniła mu używać w tytule jej nazwiska. Zepsuły się również relacje między nimi. Ona miała później żałować, że nie zachowała dzieła, świadectwa jej urody i świetności, on pamiętał o niej przez całe życie i uważał, że nie namalował nic lepszego, ale niewątpliwie skandal ich rozdzielił na zawsze.

Znając trochę charakter epoki podejrzewam, że akceptowano, gdy modelkami malarzy w scenach o zabarwieniu erotycznym (a za taką niewątpliwie uznano Portret Madame G) były prostytutki, służące, ogólnie mówiąc kobiet z niższych sfer i półświatka. Natomiast dama, bywalczyni paryskich salonów, nie powinna była pozować do takiego dzieła, które nie było jednoznaczne. Nikt bowiem nie wierzył, że jest to jedynie portret. Przypisywano mu mnóstwo ukrytych znaczeń i aluzji, uznano za zbyt realistyczny, prawie fotograficzny. Niestety, ówcześni odbiorcy nie mogli sobie z nim poradzić, więc, jak to zwykle bywa w takich wypadkach, uznali go za skandaliczny. Nie było i nie ma lepszej reklamy niż skandal, więc odtąd portret zaczął żyć własnym życiem, spychając mocno w cień prawdziwą panią Gautreau, a dając się poznać światu jako Portret Madame X.

Nie wszyscy byli oburzeni, ale krytyka rzeczywiście daleka była od entuzjazmu. Le Gaulois 30 kwietnia 1884 roku donosił w swoim specjalnym dodatku wydawanym z okazji Salonu:

Portret Mme G.... autorstwa Johna Sargenta jest, moim zdaniem, dziwnie wyrafinowaną próbą uchwycenia pewnego modelu kobiecości i pewnej maniery bycia kobietą światową, tak charakterystycznych dla naszej cywilizacji.

Potem Sargent przemalował obraz i umieścił nieszczęsne ramiączko na właściwym miejscu. Przechowywał portret w swojej pracowni aż do śmierci pani Gautreau w 1915 roku, potem sprzedał go jednemu z amerykańskich muzeów. 

Portret po przemalowaniu. W tej wersji zachował się do dziś w Metropolitain Museum of Art w Nowym Jorku

Co łączyło modelkę i malarza? Czy rzeczywiście zsunięte ramiączko znaczyło coś więcej? Kim naprawdę była Madame X? Na te pytania próbuje odpowiedzieć Deborah Davis w książce Bez ramiączka. John Sargent i upadek Madame X. To jedna z takich historii, które po prostu uwielbiam, więc nie odkładałam lektury, dopóki nie skończyłam. Wydana przez nieistniejące już Wydawnictwo Książkowe Twój Styl, zakupiona za cenę pięciu złotych na Allegro, teraz powiększyła moją kolekcję książek z Paryżem w tle. 

Sargent szkicował i malował madame Gautreau wielokrotnie. Był wyraźnie zafascynowany jej oryginalną urodą. Słynny portret jest dziś uznawany za arcydzieło i stanowi inspirację dla projektantów mody. Trzeba przyznać, że pani Gautreau mogłaby udać się  prosto z portretu  na najbardziej ekskluzywne przyjęcie w dzisiejszym Paryżu i nadal by zachwycała. To jest właśnie ten, trudny do zdefiniowania, paryski szyk, ponadczasowy, nieprzemijający. Ani fryzura, ani makijaż, ani akcesoria, ani sama suknia nie zastarzały się przez te 129 lat.






Zestawienie trzech wersji portretu. Od lewej: Ostateczna, pierwsza oraz nieukończona kopia.




Madame Gautreau wznosząca toast, 1883


Madame Gautreau

John Sargent w swojej pracowni z portretem Madame X









Portret Madame Gautreau - Antonio de La Gandara

Madame Gautreau - Gustave Courtois, 1891
Hołd dla obrazu Sargenta złożony przez kolegę malarza, tym razem Amelie w białej sukni z zsuniętym ramiączkiem. Skandalu nie było.


Zdjęcie Amelie

Karykatura nawiązująca do portretu namalowanego przez Sargenta


INSPIRACJE



 Julianne Moore

Helena Bonham Carter

Nicole Kidman


























15 komentarzy:

  1. Świetny post!a książkę poszukam też na alegro,teraz idę szperać w swoich albumach w poszukiwaniu obrazu,pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny post!a książkę poszukam też na alegro,teraz idę szperać w swoich albumach w poszukiwaniu obrazu,pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też ten obraz fascynuje, ale dopiero teraz znalazłam książkę o nim.

      Usuń
  3. Niesamowita historia! To były czasy, odsłonić ramię - skandal:-))
    U mnie też dziś francusko:-)Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zaproszenie, zajrzałam, fantastyczne wrażenia z Lille, które bardzo lubię.

      Usuń
  4. Piękna kobieta! I naprawdę niesamowita historia. Ale coś w tym jest do dziś - przecież wyobraźnia lepiej działa, gdy to i owo jest zasłonięte, niż gdy stykamy się z czystą nagością. Takie opuszczone ramiączko naprawdę może poważnie działać na wyobraźnię. Mnie zachwyciło naprawdę i wcale nie dziwi mnie cały ten skandal w otwartym Paryżu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dowód na to, że w sumie człowiek niewiele się zmienia. Nadal najbardziej pociąga to, czego nie możemy tak do końca poznać i zobaczyć.

      Usuń
  5. Pięknie napisałaś o tym spadającym ramiączku.
    Mnie też stale spada, ale nikt się już nie gorszy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. To musi być fascynująca opowieść! Rozejrzałam się w księgarniach internetowych. W Matrasie cena 2 zł! Ale książka jest już niedostępna.
    Poszukam dalej. Dziękuję za czytelniczą "podpowiedź".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na allegro jest za niedrogo :)
      http://allegro.pl/listing.php/search?category=7&change_view=1&order=p&sg=0&string=bez+rami%C4%85czka

      Usuń
  7. Znakomity post.Tyle ciekawostek.A obraz był wspaniały i jeden i drugi.)

    OdpowiedzUsuń
  8. zainspirowałaś mnie - dziękuję

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...