czwartek, 3 stycznia 2013

Niemocy czas

Zostałam zalana falą lenistwa świątecznego. Wczoraj odprowadziłam potworki do przedszkola z mocnym postanowieniem powrotu do rzeczywistości i na postanowieniu się skończyło. Snułam się po domu szukając pretekstu, żeby nic nie robić, w końcu wlazłam pod kocyk, sięgałam po kolejne książki z nadzieją, że któraś mnie porwie i postawi na nogi, ale nic takiego się nie zdarzyło. Nie to, że książki były złe, ale we mnie jakaś pustka kompletna, która nakazuje leżeć i myśleć o bzdurach. Czasem widocznie i tak trzeba.

Podczytuję więc kilka pozycji. Tu podczytam, tam podczytam, może się coś z tego wykluje. Dwie biografie mnie teraz zajmują:

Piotr Wielki. Prawda i mity - Andrzej Andrusiewicz




Sięgnęłam po nią po lekturze Carycy, żeby dowiedzieć się więcej od strony czysto historycznej, bo beletryzowane biografie lubię, ale wolę wiedzieć, jak było naprawdę. Jak dotąd okazuje się, że Ellen Alpsten kilka faktów naciągnęła, trochę dodała od siebie do historii, ale ogólnie spisała się dobrze, oddając trafnie atmosferę carskiego dworu, delikatnie pisząc, dość swobodną. Słyszałam zarzuty wobec jej książki, że razi opisami seksualnych i pijackich zabaw oraz że to jest fuj i be. Jak już wspominałam, mam na drugie Prudencja, ale jakoś nie byłam zszokowana i rumieńcem nie płonęłam. Andrusiewicz potwierdza informacje zawarte w powieści Caryca, dorzucając jeszcze trochę. Nie robi tego może tak obrazowo, ale uwierzytelnia wersję Alpsten, że na dworze Piotra Wielkiego bawiono się bardzo nieprzyzwoicie.

Kiedy już miałam dość rosyjskich klimatów, zmieniłam zupełnie temat i sięgnęłam po biografię  Márqueza napisaną przez Geralda Martina. Siedemnaście lat zbierania materiałów złożyło się na pierwszą tolerowaną przez Gabo biografię. Autor zapewnia jednak, że ta wersja jest okrojona, bo chciał, aby GGM mógł ją jeszcze przeczytać. Martin planuje jednak wydanie i wersji rozszerzonej, na którą będę oczywiście czekała. Tymczasem czytam, co mam, a że  Márqueza uwielbiam, chłonę każde słowo.


Skaczę tak pomiędzy Piotrem Wielkim a Gabo, a w międzyczasie jeszcze czytam Wielką masakrę kotów Roberta Darntona. Świetna książka, ale z serii tych, które nie uśmiechają się do każdego. Naukowa lekko, więc myśleć trochę trzeba. Odsyłam do recenzji koleżanki blogerki, bo mnie się na razie nie zbiera na pisanie, więc jeśli ktoś zainteresowany, to może u innych poczytać, zamiast czekać, aż mnie kolega leń opuści. Ja takie książki baaardzo lubię i zawsze polecam, aby wiedzieć więcej i spojrzeć na pewne sprawy z innego punktu widzenia. Dodatkowo mikrohistoria to zawsze była moja słabość i tak właśnie uczyłam się historii, zaczynałam od drobnych faktów z życia zwykłych ludzi, kierując się w stronę wielkich wydarzeń.



I to by było na tyle w kwestii lektur na tapecie. Z ciekawostek dla mnie osobiście ważnych mogę napisać o wywiadzie dla TOK FM. Jest taka audycja w piątek wieczorem Książka na głos i pani Hanna Zielińska poświęciła ją albumowi Paryż. Miasto sztuki i miłości w czasach belle époque, połączyła się ze mną telefonicznie, a ja coś tam zdołałam sklecić, podobno nawet z sensem, ale ogólnie nie przepadam za wystąpieniami publicznymi i tego się trzymam. 

W dodatku historycznym do Uważam Rze ukazała się pierwsza recenzja prasowa z prawdziwego zdarzenia, dziękuję Alicji za informację, bo przegapiłabym na pewno, a szkoda by było, bo pan ładnie napisał i czuje się, że czytał, a nie tylko oglądał obrazki :) Mała wzmianka (ale też bardzo pozytywna) pojawiła się również w Focus Historia. Rok zakończył się więc dobrze. Gdyby nie ten leń, mogłabym napisać, że dobrze się też zaczął. Zastanawiam się, czy wypędzać drania, czy poczekać, aż sam pójdzie? No i mam znowu o czym myśleć przez najbliższe godziny.





24 komentarze:

  1. Ja tak naprawdę wróciłam do czytania 1 stycznia po południu. W trzeciej dekadzie grudnia miałam straszną niemoc czytelniczą. U mnie wiązało się to nie tylko ze Świętami, ale chyba przede wszystkim ze śmiercią mojej babci, jakoś nie mogłam się na dłużej skupić na książce. Próbowałam podczytywać, ale marnie mi to szło (Paryż skończyłam wcześniej, tylko musiałam sobie poukładać, co napisać w recenzji).

    Chętnie przeczytałabym biografię Piotra Wielkiego. Na razie nie czytałam nic autorstwa Andrusiewicza. Na studiach w spisie lektur z historii Europy Wschodniej (do wyboru) miałam wprawdzie biografię Piotra I, ale autorstwa mojego profesora, W. A. Serczyka. Nawet miałam ją już w planach, ale w końcu sięgnęłam po inne jego książki (Iwan IV Groźny i Katarzyna II - zresztą i Andrusiewicz napisał ich biografie).

    Gratuluję wywiadu, recenzji w Uważam Rze i wzmianki w Focus Historia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na studiach do wyboru też miałam przede wszystkim lektury napisane przez moich profesorów:) Z przekory czytałam inne, żeby zobaczyć, co będzie, gdy podam odmienną bibliografię lub źródło i niestety nie było dobrze :)

      Przykro mi z powodu twojej babci, wiem, jak to boli, gdy odchodzą najbliższe nam osoby.

      Usuń
    2. Z tego co pamiętam, to u prof. Serczyka nikt nawet nie próbował brać czegoś spoza listy. :D

      Co do babci, to powoli już sobie to układam. Taka kolej rzeczy, a ona była naprawdę schorowana, zmęczona i stara. Gorzej jak odchodzi nagle ktoś młody (mam porównanie).

      Pozdrowienia :) :)

      Usuń
  2. Mnie taka niemoc dotyka ostatnio często ... za często ;/ Też mam wtedy chęci na wertowanie raczej, a nie czytanie. Kiedy taki stan trwa za długo sięgam po prasę z zupełnie innej beczki - najcześciej coś z psychologii (bo jakieś tak Panie i Style mnie nie interesują;/:) )
    Życzę weny, natchnienia i zamiany lenia na pracusia!Wszystkiego dobrego w nowym roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, dziękuję za życzenia i wzajemnie - wszystkiego dobrego!

      Usuń
    2. Dziękuję.
      p.s. pośmiałam się z Twojej odpowiedzi wyżej - o studiach ;))) u mnie trzeba było jeszcze te książki nosić na wykłady - niektórzy bez nich nie wpuszczali! Ba! jeden z profesorów tolerował kwotę, jaką wydałoby się na książkę w zamian - o zgrozo!!!

      Usuń
    3. To u mnie na szczęście nosić nie trzeba było. :D Zapomniałam w poprzednim komentarzu napisać, że u nas niewiele było książek autorstwa naszych wykładowców. Może dlatego, że nie było zbyt wiele sławnych na całą Polskę nazwisk (prof. Serczyk był raczej wyjątkiem).

      Usuń
    4. Dorota akurat ten, co najbardziej buntował się na noszenie i zamieniał na kopertę z kasą był najmniej znany;/ :)))

      Usuń
    5. O właśnie! U mnie także ten najmniej znany wymagał tylko swoich książek.

      Usuń
    6. Hehe to chyba faktycznie kompleksy. ;)))

      Usuń
  3. A ja wręcz odwrotnie:-) Mam silne noworoczne postanowienia! Czytać, uczyć się, dowiadywać! Koniec z bezsensownym siedzeniem przed komputerem, z którego nic nie wynika!Wczoraj wprowadziłam czyn w życie i przez dwie godziny zgłębiałam tajniki logiki, czeka mnie egzamin w lutym. Mój stosik książkowy też nie pozwala mi na lenistwo i w Nowym Roku już dwie zaczęłam drugą książkę:-) Mam tylko nadzieję, że zapał nie minie:-)
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
    p.s.Twoją książkę wpisuję na listę życzeń z okazji 30 urodzin, które już za parę dni i to mnie w zasadzie tylko dołuje...
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 urodziny dołują? Dałabym wiele, żeby znów je przeżyć :)) No cóż, każdy ma swój wiek, który go męczy :) A pracować nad sobą trzeba i rozwijać się, więc brawo za energiczne wejście w nowy rok.

      Usuń
    2. Chciałam do Ola83 napisać to samo;)) ... ale poczułam się strasznie stara i zdołowana ;))

      Usuń
    3. Wiem, wiem,że to podobno piękny wiek dla kobiety:-) Jednak są pewne płaszczyzny w życiu w których czuję się niespełniona, a czas leci, stąd moje kiepskie samopoczucie z tego powodu...Z drugiej strony właśnie teraz zdecydowałam się na dalszą edukację, żeby zmienić swój los zawodowy,więc może to będzie dobry czas...:-)
      pozdrawiam!

      Usuń
    4. Zawsze jest dobry czas, aby coś dla siebie dobrego zrobić, a na naukę (jak mówi przysłowie) nigdy nie jest za późno, więc jeszcze raz brawo za determinację i trzymam kciuki!

      Usuń
    5. Olu, ja jestem młodsza od Ciebie o rok (za dwa tygodnie będę świętować 29. urodziny) i podobnie jak Ty czuję się niespełniona w niektórych dziedzinach, więc trochę Cię rozumiem. Nie chodzi o to, że czuję się stara, ale jednak mam świadomość, że czas ucieka, dopiero czekało się na 18. urodziny, a tu już 29. o_O

      Usuń
    6. Niespełnienie? Czy to nie stan permenentny?:) Dziesięć więcej ... i nadal trwa, choć może trochę się kurczy?

      Usuń
    7. Trudno powiedzieć, czy to jest stan permanentny. Od siebie mogę napisać tyle, że rodzinnie czuję się spełniona (choć ciągle gdzieś tam z tyłu głowy jest myśl o drugim dziecku), jeśli chodzi o pasje to w miarę też (choć marzę jeszcze o podróżach, na które nie mam kasy). Największe niespełnienie to brak pracy. Dołuje mnie to, że mam 29 lat a ani chwili nie przepracowałam na umowę o pracę, wcześniej przez rok na umowę o dzieło no i jakieś dorywcze, chwilowe zajęcia, a teraz szukam od czerwca i lipa. :( Wiem jednak, że nie jestem sama w takiej sytuacji, szczególnie u nas (Podkarpacie).

      Usuń
    8. Czyli zawsze coś się znajdzie ... do dręczenia sumienia;/

      Usuń
  4. Marta - dziękuję!Jak doprowadzę swój doktorat do końca to będzie mój największy sukces. Póki co jest wielkie przerażenie, a jednocześnie wielka radość i zapał:-)

    Dorota - bardzo dobrze to określiłaś. Nie czuję się stara, jednak czas ucieka na pewne sprawy. I ta świadomość mnie boli:-(
    Kiedy dokładnie masz urodziny?Ja jestem z 26 stycznia.Pamiętam jak cieszyłam się rok temu, że jeszcze cały rok dwójka z przodu...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...