czwartek, 17 stycznia 2013

Roberto Bolaño - zachwyca czy nie zachwyca?

  Dużo się ostatnio mówi i pisze o powieści  2666 Roberto Bolaño (1953-2003). To jedna z najbardziej wartościowych książek ostatnich lat. Szkoda, że u nas pojawia się z  wieloletnim opóźnieniem. Przeczytałam ją w 2008 roku, po francusku, już przetrawiłam i przeżyłam. U nas poślizg w wydawaniu wartościowych pozycji literatury światowej, ale w wydawaniu byle czego jesteśmy na bieżąco.

  Ja za to jestem na bieżąco z twórczością Bolaño i to już od dziesięciu lat. Pierwszą  jego książkę przeczytałam w Paryżu, w 2002 roku. Dostałam ją w prezencie od Carlosa, chilijczyka, którego otaczała aura bohatera. Od wspólnych znajomych dowiedziałam się, że po nastaniu Pinocheta uciekł z Chile, podobno na pokładzie uprowadzonego samolotu. Jak każdy, kto musiał opuścić rodzinny kraj z powodów politycznych, tęsknił za nim ogromnie. Związał swoje życie z Paryżem, tu założył rodzinę i powrót do Chile nie wchodził już w grę, ale nostalgia była wciąż żywa. Zawstydzona moją powierzchowną wiedzą na temat historii i literatury jego kraju, poprosiłam, żeby polecił mi książki chilijskich pisarzy warte uwagi. a on podarował mi Gwiazdę daleką Roberto Bolaño i powiedział: On jest mało znany, ale zobaczysz, spodoba ci się na pewno. Rzeczywiście tak się stało. Lubię podążać za pisarzem, pozwalać mu się wodzić za nos, oszukiwać nawet, jeśli czeka mnie przy tym ciekawa przygoda w świecie przez niego przedstawionym. 

  Dostęp do kolejnych książek Bolaño wydawanych we Francji miałam ułatwiony, bo byłam blisko zaprzyjaźniona z rodziną Christiana Bourgois, wydawcy pisarza we Francji. To postać również ważna dla Witolda Gombrowicza, bo swojego czasu był także jego francuskim wydawcą i, już prywatnie, bliskim przyjacielem. Wspomina o nim Rita Gombrowicz w książce Gombrowicz w Europie. Miał nosa do dobrej literatury, to on pierwszy wydał we Francji Władcę pierścieni w latach 1972-73, a w 1989 roku Szatańskie wersety Rushdiego.

  Kupiłam sobie teraz polskie wydania, żeby porównać odbiór książek w różnych językach i muszę przyznać, że polskie tłumaczenia są doskonałe. Żadnego zgrzytu, żadnego dyskomfortu, czysta poezja i delektowanie się pięknym językiem. 


Mój pierwszy Bolaño

  Mam taką małą, osobistą satysfakcję, bo zaczęłam czytać Bolaño zanim stał się modny i kiedy jeszcze żył. Przeczytałam wszystko, co wyszło we Francji (a jest tego dużo więcej niż wydano w Polsce). Bardzo ucieszyłam się, gdy po powrocie znalazłam jego książki i u nas.  Na marginesie, ale jednak znalazłam. Nie łudzę się wszakże, że wraz z 2666 chilijski pisarz trafi na listy bestsellerów. Nie ma co ukrywać, że w przeciwieństwie do całego literackiego świata, polscy czytelnicy dzielnie stawiają opór. Od literatury na takim poziomie zeszliśmy bardzo daleko w dół. A do tego jeszcze (nie do pomyślenia w obecnych czasach) nie ma obszernych przypisów wyjaśniających, jak chłop krowie, więc nie ma zlituj się, trzeba się orientować w czasie i przestrzeni. Tym bardziej, że autor rzuca nazwiskami, tytułami książek, nawiązaniami, aluzjami, cytatami i faktami. A ty czytelniku łapiesz, jedziesz dalej, nie łapiesz, wysiadasz. Czytanie z czystego snobizmu serdecznie odradzam, bo wiem od kilku znajomych, którym gorąco polecałam (czytaj trułam, aby przeczytali), że to droga przez mękę. I słyszałam tylko Jak zachwyca, skoro nie zachwyca? Akurat tak padło, że mnie zachwyca, więc ostrzegając, jednocześnie polecam, jeśli ktoś ma naprawdę ochotę na rozwój, poznanie, obcowanie z literaturą ponad poziomy wylatującą i to bardzo wysoko. Może akurat kogoś też przekona. Lepiej się zawieść niż przejść obok czegoś wartościowego. U mnie Bolañstoi tuż za Gabo (nie jestem pewna, czy takie sąsiedztwo by go zachwyciło), bo chociaż to zupełnie inne pisarstwo, mają wiele cech wspólnych. Najważniejsza jest łatwość opowiadania mocnych historii na niewielu stronach (chociaż Bolañpotrafi i na wielu) oraz wysublimowane poczucie humoru. Na mnie działa magia takich pisarzy. Chilijczyk nie przepadał jednak za magicznym realizmem Márqueza, Isabel Allende zarzucał, że jej twórczość to gryzmoły, a gdy ta próbowała się bronić, dostała jeszcze bardziej po głowie. Gorącą propagatorką twórczości Bolañbyła Susan Sontag, która uważała go za najbardziej wpływowego i podziwianego pisarza jego generacji w hiszpańskojęzycznym świecie.





  Bolañbył poetą, związanym z ruchem infrarealistów, któremu światową sławę przyniosły utwory prozaiczne, ale poezją nasycone. Starannie chronił swoje życie osobiste, a w powieściach mieszał fakty z fikcją tak zręcznie, że wzmacniało to dodatkowo otaczającą go aurę tajemnicy. Dzieciństwo spędził w rodzinnym kraju, mieszkał też z rodziną w Meksyku. Wrócił do Chile na krótko, bo po puczu Pinocheta zdecydował się, jak wielu z jego pokolenia, na emigrację i, po licznych podróżach, osiadł w końcu w Barcelonie. Sława i uznanie kazały na siebie czekać i nie zdążył się nimi nacieszyć. Zmarł w 2003 roku, a jego legenda zaczęła nagle rosnąć i zataczać kręgi aż stał się pisarzem kultowym, którego czytać wypada. Wypadanie wypadaniem, ale Bolano to nie jest łatwe pisarstwo do zrozumienia w pięć minut. Lubię je za wyzwania intelektualne, jakie stawia przed czytelnikiem i za poczucie humoru, mądre, ironiczne, wywołujące półuśmiech zrozumienia. Swoją drogą ciekawa jestem, jak reagowałby na te wszystkie ochy i achy. On, mistrz ironii.

  Gwiazda daleka to powieść o Carlosie Wiederze, alias Alberto Ruiz-Tagle, pilocie wojskowym i poecie-mordercy, pupilu nowego, faszystowskiego reżimu, który pisał wiersze na niebie i miał prawdopodobnie udział w nagłych zniknięciach kolegów i koleżanek z kursów poetyckich, na które uczęszczał przed przewrotem Pinocheta. Wieder to zło wcielone, ale o tyle bardziej przerażające, że eleganckie, wykształcone, inteligentne, atrakcyjne i pociągające. W dodatku zło, które wydaje się umykać sprawiedliwości, jest nieuchwytne jak daleka gwiazda. Można na nie bezradnie patrzeć, ale wydaje się, że nie można go dosięgnąć. Gdy jeszcze jako Alberto pojawia się wśród studentów, od razu budzi zachwyt kobiet i nienawiść zazdrosnych mężczyzn. Zabawny jest ten jasny podział, bo sugeruje z przymrużeniem oka, że kobiety pociąga zło. Poetki - siostry bliźniaczki, obiekty adoracji wszystkich kolegów - poetów, zakochują się w przystojnym Alberto i kończy się to dla nich tragicznie. Zło uwodzi, zachwyca, kokietuje uśmiechem i intelektem, ale w końcu, nie tracąc uśmiechu, chwyta za gardło bez skrupułów. Pełno w tej powieści niedomówień, insynuacji, przypuszczeń. Więcej ich niż faktów, autor nas wciąga w tę sieć domniemanych zależności, prawdopodobieństw i domysłów. Niczego nie mówi na pewno i do końca, niczego nie wyjaśnia. Wprowadza jednak aż za dobrze w atmosferę grozy i niepewności jutra, która panowała w Chile w tamtych czasach. Znikający ludzie, aresztowania, wiezienia, zabójstwa i ucieczki z kraju wybranego przez zło na swoją siedzibę. Gwiazda daleka stanowi rozszerzenie ostatniego rozdziału innej książki, Literatura faszystowska w obu Amerykach, przedstawiającej biografie nieistniejących twórców. Taka historia literatury, której nie było.




Polecam także trochę inną w nastroju, lecz nie mniej błyskotliwą, powieść Monsieur Pain, utrzymaną w konwencji roman noir. Jej akcja rozgrywa się w 1938 roku w Paryżu. Bohater Pierre Pain, zajmuje się leczeniem stosując metody akupunktury. Pewnego dnia zostaje poproszony przez znajomą, żonę zmarłego pacjenta, z którą nawiązał quasi-przyjacielską relację, aby pomógł w leczeniu męża niejakiej pani Vallejo. Pan Vallejo leży w jednym z paryskich szpitali, ma wysoką gorączkę i czkawkę, poza tym żadnych innych objawów choroby. Wraz z niezwykłą prośbą pojawiają się nagle dwaj tajemniczy mężczyźni  którzy składają mu kontrpropozycję popartą sporą sumą pieniędzy, aby dał sobie spokój z panem Vallejo, zapomniał o nim, jego żonie i leczeniu. Atmosfera wokół głównego bohatera zaczyna się zagęszczać. Kim jest pan Vallejo? Komu zależy na tym, żeby Pierre Pain nie podjął się jego leczenia. Bohater książki zostaje wplątany w sieć zdarzeń, nad którymi nie potrafi zapanować. Nic nie jest jasne i proste, a w miarę czytania zamiast zdążać do wyjaśnienia tajemnicy, jeszcze bardziej jesteśmy przez nią przygniatani. Wszystko to znowu podsycone atmosferą zagrożenia, jest 1938 rok, zło nadchodzi, czuć już jego oddech.




Za jakiś czas napiszę o pozostałych powieściach Bolano: Amulecie, Dzikich detektywach, Literaturze faszystowskiej w obu Amerykach i Trzeciej Rzeszy. No i o 2666 oczywiście też.

Kto chciałby zaryzykować, to polecam zakup książek Bolaño na stronie księgarni wydawnictwa Muza. Po zalogowaniu się na stronę, dodatkowo 5% zniżki.

9 komentarzy:

  1. Tak się miło składa, że wczoraj czytałam recenzję na rp.pl jednej z powieści Bolaño, zatem w Polsce chyba powoli zaczyna panować moda na czytanie przekładanych z opóźnieniem jego dzieł. Twoja, przepełniona niekłamanym zachwytem i dużym znawstwem, opinia jeszcze bardziej spotęgowała moją ciekawość.:) Postaram się znaleźć czas na zapoznanie się z jego dwiema książkami wydanymi w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książek wydanych w Polsce jest więcej (zerknij na link do Muzy. Zaczęłam od tych najcieńszych i najwcześniejszych, żeby nie za mocno :)

      Usuń
  2. Dziękuję za ten wpis, utwierdził mnie w przekonaniu, że po Bolano zdecydowanie warto sięgnąć. Pamiętam, że mocno polecała go kiedyś Gazeta Wyborcza i tak mi jakoś utkwił w pamięci :)
    Lubię trudną literaturę, stawiającą wyzwania przed czytelnikiem, więc chętnie sięgnę po twórczość tego pisarza. Ciekawa jestem, czy przypadnie mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gwarancji dać nie mogę, ale najwyżej będzie to eksperyment z pisarzem niezwykłym, a to już zawsze jakiś plus :)

      Usuń
  3. Skoro Bolaño rzuca nawiązaniami i aluzjami to może rozważyłabyś w takim przypadku przedstawienie małej listy obowiązkowej do uzupełnienia przed lekturą - coby 'zjeść ten deser' po obiedzie, że tak powiem.
    Rejon literacko przez mnie nieogarnięty, niestety.
    Natomiast post bardzo zachęcający, poprzedni takoż :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest tak, że trzeba to wszystko przeczytać, żeby zrozumieć jego twórczość, można nawet wyjść od niego ku innym lekturom. A nawiązań jest taka ilość, że musiałabym cały dzień poświęcić na robienie listy. W omówionych przeze mnie pozycjach są odniesienia do Dziecka Rosemary Polańskiego, Nędzników Hugo, Marcela Schowba, do Biblii, do Marie i Piotra Curie, do Franza Antona Mesmera, do Bronona Schulza,Johna Cage'a, a dodatkowo, obok prawdziwych, nazwisk wprowadza cały szereg fikcyjnych twórców, których sobie wymyślił z całym ich dorobkiem. Małych mrugnięć oka w postaci jedynie wspomnienia nazwiska (choćby Marqueza) są setki. Swoją drogą podrzuciłaś mi pewien pomysł, może zrobię jednak taką listę. Będzie okazja do kolejnej lektury i może z tego być ciekawa zabawa intelektualna.

      Usuń
  4. Z ciekawością czyta się Twoje posty.Zawsze coś czego nie znam a co intryguje ogromnie. A co wydawnictw masz rację, na bieżąco są z tym co da im efekt finansowy niezwłocznie.
    Po przeczytaniu jednego z Twoich postów nich kupiłam książkę"Bez ramiączek" i jestem przekonana, że mnie nie zawiedzie.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jeśli nie skusisz się na konkretną książkę, to cieszę się, że mogę coś opowiedzieć (bo ktoś czyta), to też jest już jakaś wiedza w temacie danego pisarza.

      Usuń
  5. Nie znam ani jednej jego książki, ale Twoja recenzja sprawiła, że po przeczytaniu jej do końca poczułam uczucie zaciekawienia.W sobotę przy okazji wizyty w bibliotece poszukam, czy coś mają, jeśli nie chyba skusze się na wizytę ma stronie Muzy i zamówienie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...