środa, 23 stycznia 2013

O pewnym paryskim hotelu będzie ta opowieść

Trzykrotnie podchodziłam do tego wpisu. Najpierw poniosły mnie emocje, było dużo kręcenia nosem i nawet trochę złośliwej krytyki, ale potem wszystko sobie dokładnie przemyślałam, aby ostatecznie stwierdzić, że jednak jestem zdecydowanie na tak. Moja "mowa krótka" będzie tym razem o książce Lutetia Pierre'a Assouline'a. Wspominałam już kiedyś o jego czarującym, wprost doskonałym, Portrecie, więc gdy dowiedziałam się, że kolejna powieść autora trafi do polskich czytelników, ucieszyłam się bardzo. Radość ta została początkowo trochę przyćmiona, gdy już książkę miałam w rękach. Nie takiej oprawy się spodziewałam, w dodatku mam wiele uwag do tłumaczenia (bardziej symultanicznego niż literackiego), do redakcji tekstu też chętnie bym się przypięła, ale powiedziałam sobie "nie!", bo to za dobra pozycja, żeby się czepiać detali. Przymknęłam oko i słusznie zrobiłam, ponieważ kiedy skończyłam czytać, nic już mi w niej nie przeszkadzało. Ani, trochę toporna, okładka, ani tych kilka potknięć redakcyjnych, czy przypisy, co prawda nieliczne, ale mikroskopijne. Cóż to ma za znaczenie, gdy obcuje się z dobrą literaturą. Żadnego! W takich wypadkach dziękuję siłom wyższym, że dały mi zdolność wypierania niewygodnych detali ze świadomości, dzięki czemu wiele książek przeczytałam i polubiłam, mimo że się na to nie zapowiadało. W tym przypadku byłam  z góry pozytywnie nastawiona i nie poddałam się (choć kłody pod nogi rzucano z hukiem), bo autora darzę sympatią nieprzeciętną, gdyż pisarzem nieprzeciętnym jest. W dodatku najpopularniejszym we Francji blogerem literackim, który pisze tak, jak się kiedyś u nas dawniej pisało. Mądrze, dowcipnie, ze znawstwem, ale bez nadęcia. Bardzo, żałuję, że w Polsce nie ma kogoś w tym stylu.

Dwie okładki francuskie



Okładka polskiego wydania

A jego powieść Lutetia, wydana niedawno w Polsce przez Oficynę Foksal, jest świetna! Mimo wszystko! Nic nie jest jej w stanie zaszkodzić, bo Assouline to prawdziwy mistrz słowa pisanego, wielki erudyta i w końcu udaje się jednak zapomnieć o wszystkich niedociągnięciach, które mogłyby każdą inną książkę zarżnąć.  Opowiedziana w niej historia broni się sama. 


Akcja rozgrywa się na przestrzeni około siedmiu lat 1938-1945 w paryskim hotelu Lutetia*, którego pracownicy są świadkami historycznych wydarzeń obserwując je w oprawie luksusowych wnętrz jednego z najbardziej ekskluzywnych miejsc w stolicy. Przed wojną gościli tu uchodźcy z Niemiec, konspirujący przeciw Hitlerowi, w czasie wojny stacjonowała Abwehra, a tuż po wojnie hotel stał się miejscem, do którego przywożono byłych więźniów obozów koncentracyjnych. Wtedy wokół niego na swoich bliskich czekały tłumy, z nadzieją, że wypatrzą gdzieś ukochaną twarz. Czekały tak miedzy innymi córki pisarki Irène Némirovsky...



Narrator, hotelowy detektyw Édouard Kiefer, zna tu każdy kamień i każdą osobę od szeregowych pracowników po najznamienitsze osobistości zamieszkujące to luksusowe miejsce. Jednym z jego zadań jest bowiem tworzenie fiszek dotyczących personelu i gości. A zatrzymujące się tu osoby to arystokraci, artyści, politycy, których nazwiska są powszechnie znane. Noblista Roger Martin du Gard, Henri Matisse, Pablo Picasso, Antoine de Saint-ExupéryWilly Brandt, Heinrich Mann, James Joyce. Wszyscy przewinęli się przez Lutetię, wszystkich obserwował uważnie Kiefer na przestrzeni lat. Czuwał też nad ich bezpieczeństwem. Ze swoich wspomnień złożył opowieść będącą pięknym świadectwem tamtych czasów, gdy w jednym miejscu spotykali się jako goście kaci i ich późniejsze ofiary, zwycięzcy i pokonani, którzy z czasem zmienili się w pokonanych i zwycięzców. Hotel stanowił doskonałe odzwierciedlenie tego, co działo się w ówczesnym Paryżu. Wybór miejsca, w którym Assouline umieścił akcję swojej powieści nie był na pewno przypadkowy, bo przecież  Lutetia Parisiorum to dawna nazwa stolicy Francji.


Hotel Lutetia
Kolacja przyjaciół Lutecji w 1928 roku

Dyskretny - główna cecha hotelu

Menu kolacji inauguracyjnej

Informacja o otwarciu nowego paryskiego hotelu Lutetia w 1910 roku

Hol wejściowy z recepcją. Na kontuarze herb Paryża z dewizą miasta Fluctuat nec mergitur (Miota nim fala, lecz nie tonie)
Powracający z obozów czytają ogłoszenia pozostawione w hotelu przez osoby poszukujących swoich bliskich


W książce, oprócz najważniejszego wątku historycznego, jest też subtelny wątek miłosny, skonstruowany z właściwą tylko Francuzom wirtuozerią. Nikt tak jak oni nie potrafi opowiadać o miłości bez popadania w patos i śmieszność, a jednocześnie pokazując, że to uczucie potrafi upiększyć każdego człowieka. Jeśli chcecie zrozumieć o czym piszę, polecam obejrzenie filmu Kochankowie z Pont-Neuf.

Assouline zamieszkał w Lutetii, aby lepiej poczuć atmosferę hotelu i dokładnie poznać jego wnętrze. Podczas pisania korzystał z hotelowych archiwów, a w każdy pierwszy czwartek miesiąca uczestniczył w kolacjach wydawanych przez dyrekcję hotelu dla stowarzyszenia osób deportowanych. To oni opowiedzieli mu o czasach, gdy Lutetia stała się dla nich na kilka miesięcy domem po koszmarze, jaki przeszli. W Lutetii większość wspominanych przez głównego bohatera postaci jest prawdziwa, łącznie z pracownikami i dyrekcją hotelu. Z wielką dbałością o detale opisany jest sam hotel, każde pomieszczenie, sposób funkcjonowania, obsługa gości czy nawet menu i serwowane wina. 


Powieść stanowi bardzo ważny, emocjonalny, głos w dyskusji o postawie Francuzów w czasie II wojny światowej. Kiefer przez cały czas zastanawia się nad granicą przyzwoitości. Jak daleko można się posunąć? Gdzie jest linia oddzielająca dobro od zła? Obserwuje siebie i wszystkich wokół, stara się nie oceniać, pozostawić to czytelnikowi, on po prostu relacjonuje ludzkie postawy w nieludzkich czasach tak, jak je widzi.

Mnie ta opowieść urzekła, ale ja obiektywną krytyką nie grzeszę w takich wypadkach (a może w ogóle nawet), bo wiadomo Paryż w książce, historia do tego, jeszcze napisane przez Pierre'a Assouline'a i jestem w niebie. Poleciłabym wam natychmiast tę książkę, tylko nie mam pojęcia, gdzie was po nią odesłać. Gdyby nie to, że (daję słowo) mam ją obok na stole, miałabym wrażenie, że istnieje tylko w mojej wyobraźni.  Frankofonom  łatwiej, mogą sobie sięgnąć po kilkakrotnie wznawianą wersję oryginalną. Pozostałym, ewentualnie zainteresowanym, mogę jedynie poradzić "szukajcie, a znajdziecie", ale nie gwarantuję. 

Z przykrością przeczytałam, już po lekturze książki, że 4 października 2012, podczas jednej z kolacji organizowanych od 1945 roku przez hotel dla byłych deportowanych, doszło do przykrego incydentu. Po raz pierwszy od tylu lat, tę garstkę starszych ludzi posadzono w kacie sali, przy kilku małych stolikach nakrytych papierowymi obrusami (w hotelu tej klasy!!!), a gdy zaprotestowali, domagając się swojego dużego stołu, przy którym jadają od 1945 roku, szef sali stwierdził, że menu za 23 euro (cena dla nich ustalona) ma taką oprawę i  że  rok 1945, ma gdzieś. W ich obronie stanęło zaledwie kilku z członków dawnego francuskiego ruchu oporu, również biorących udział w tych uroczystych dîners*, a jakimś cudem posadzonych, jak zawsze. Urażeni goście wyszli i zapowiedzieli, że bez przeprosin więcej się w hotelu nie pojawią. Dyrektor Lutetii odpowiedział, że są tu nadal mile widziani, ale nie widzi żadnej winy ze swojej strony. Bardzo smutne posłowie do powieści Assouline'a...

*kolacjach

Kilka zdjęć hotelu Lutetia:




Koncert dla rannych żołnierzy. Podczas I wojny światowej w hotelu znajdował  się szpital.

Tablica upamiętniająca okras, gdy w hotelu zamieszkiwali ocaleni z obozów koncentracyjnych


Hotelowa cukiernia

Hotelowy salon-czytelnia



7 komentarzy:

  1. Dziękuję za polecenie tej ciekawej książki, może uda mi się do niej dotrzeć?
    Ostatnie zdania z tej recenzji dotyczące wydarzenia z 2012 roku opisują sytuację żenująco przykrą, ale jakże znamienną dla naszych czasów. Brak klasy jest najgorsza rzeczą, która w miejscu z klasą może się zdarzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem trochę, jak to się dzieje, że książki nigdzie nie ma. Zadziwiające!

      Usuń
    2. W Krakowie można spróbować w Instytucie Francuskim. Był tam na spotkaniu, więc z pewnością jakieś egzemplarze zostały i trafiły do biblioteki

      Usuń
  2. Ile w Polsce znalazłoby się takich klimatycznych miejsc, które można by opisać poprzez losy przewijających się tam ludzi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ceny na allegro oscylują między 40 a 50 zł (z przesyłką), więc chyba się wybiorę raczej do francuskiej księgarni i będę czytać w oryginale :) Wygląda bardzo zachęcająco, choć kiedyś coś tam Assouline'a wpadło mi w ręce, za to nie zapadło w pamięć... ale tu temat wydaje mi się genialny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że o wiele lepiej będzie sięgnąć po oryginał, jeśli ma się taką możliwość.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...