wtorek, 12 lutego 2013

Potworki atakują kolorami

Misterny plan, zakładający oddawanie się tylko czytaniu przez najbliższy tydzień, wziął w łeb. Potworki postanowiły chorować i, żeby nie było za lekko, od razu na zapalenie oskrzeli. Antybiotyki, gluty z nosa, kaszel rozdzierający i miauczenie co pięć minut zastępują mi więc rozrywkę duchową i  przemyślenia literackie. Poza tym postanowiły mnie wynagrodzić za mój matczyny trud własnoręcznie malowanymi kartkami Walentynkowymi i siedzę z nimi wśród morza kartek i kredek wszelakich. Dałabym chętnie z 1o złotych, niech te Walentynki kupią w sklepie, ale moda jest wśród dzieciątek na wyrażanie uczuć przez rękodzieło, więc nie ma zmiłuj się. Co minutę muszę sprawdzać postępy w pracach artystycznych, wyrażać niekłamany zachwyt kolejnym sercem we wszystkich odcieniach czerwieni. Dotąd nie miałam pojęcia, ile odcieni może mieć czerwień, sama preferuję kolor czarny w ubiorze, inne dla mnie praktycznie nie istnieją. Ale kredek się nazbierało ze dwieście, w tym z dwadzieścia czerwonych, dlatego odkrywam ze zdumieniem, że czerwony może być czerwony inaczej.

A książki leżą odłogiem, mnie aż trzęsie na ich widok. W dodatku rzutem na taśmę zakupiłam kilka tomów Philippy Gregory na Weltbildzie. Nigdy nie czytałam jej książek, ale te tomiszcza robią wrażenie, chciałoby się w nich zagłębić, a tu figa. Zaczęłam trochę podczytywać Kopra  Wielcy zdrajcy. Od Piastów do PRL, ale kiedy przeczytałam, że Niepewność Mickiewicza to sonet, walnęłam w kąt. Mam pecha do jego książek, co zacznę czytać, to jakieś byki znajduję z kosmosu, a mimo to już z pięć pozycji na półce stoi. Kompiluje nieźle, styl ma wyrazisty, ale no naprawdę czasem jak przywali z grubej rury, to ręce opadają. 


Praca też czeka, a ja za pracą tęsknię, bo praca w dużej części polega właśnie na czytaniu. Zaglądam, podczytuję, wciągam się w poważne i kontrowersyjne tematy, a tu "Mamo! Ładne selce?". Piękne rzeczywiście, ale już czterdzieste piąte w ciągu godziny. Czuję, że Walentynek  będę miała dosyć na długo. Już i bez tego nie przepadam za tym świętem, a potworki mnie jeszcze dobiją.

Najbardziej jednak nie mogę wytrzymać z dala od Tajemnego dziennika Marii Antoniny. Chociaż to fikcja literacka, to autorka, Carolly Erickson, jest specjalistką w temacie, napisała wcześniej solidną biografię francuskiej królowej To the Scaffold: The Life of Marie Antoinette i podoba mi się sposób podejścia do tematu oraz próba zrozumienia, jakie uczucia mogły towarzyszyć Marii Antoninie tuż przed śmiercią. Podobnie zajęła się też Józefiną, napisała jej biografię Josephine: A Life of the Empress oraz wydane również u nas  Sekretne życie Józefiny. Jeszcze nie czytałam, ale oczywiście mam zamiar. Trochę kręci mi się już w głowie od tych stylizowanych okładek, za pastelowych jak dla mnie,  ale przecież najważniejsza jest treść i wrażenia z lektury. Niech więc już sobie będą te bezy, róże i fiolety. Widać kolory uparły się, żeby mnie prześladować w tym tygodniu. 



Na koniec taki fajny obrazek. Ucieszył mnie ostatnio, bo rzeczywiście poniedziałek jest od ponad dwóch lat moim ulubionym dniem. Dzisiaj już mniej się cieszę, bo jednak posiadanie dzieci nie zawsze gwarantuje radość z poniedziałku. Dzieci, zwłaszcza te małe potworki, czasem chorują i wtedy wypchnąć się ich nie da do przedszkola. Dlatego przesłanie z obrazka to taka półprawda :)


11 komentarzy:

  1. Znam to i mam na codzień, tzn. choroby dzieci, są nieznośne gdy chorują, przewaznie wszystkie na raz, bo zarażają się od siebie :) Ale nie masz jeszcze najgorzej, przebywanie z chorym dzieckiem w szpitalu, gdzie czasami jest do spania krzesło, albo kawałek podłogi, w ciągu miesiąca żona zaliczyła coś takiego dwa razy.

    Zbyszekspir/Zjadacz Liter

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szpital zdarzył się nam już trzykrotnie z młodszym. Na szczęście u mnie w miasteczku reforma się udała, matki śpią na oddziale z dziećmi i mają do dyspozycji łóżka, mogą skorzystać z łazienki, wykąpać się, zrobić sobie herbatę. Szkoda, że jeszcze nie wszędzie to funkcjonuje, a w końcu matka przy dziecku odciąża znacznie pielęgniarki.

      Usuń
  2. Znam ten ból, siedzę z chorą Karolinką już drugi tydzień (też zapalenie oskrzeli). Dużo zdrowia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzajemnie, widać taki czas na choróbska nastał. A kysz, chciałoby się zakrzyknąć:)

      Usuń
  3. Ja też chcę taką pracę, która polega na czytaniuuu...! Do którego świętego się o taką modlić?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co pamiętam, to chyba modlitwy nie wystarczą:)

      Usuń
  4. Twórcze potworki i jak emocjonalnie nastawione do świata, pozostaje tylko się cieszyć :) Niech zdrowieją!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama je tak wychowuję twórczo i emocjonalnie, to mam za swoje teraz :) Dziękuję za życzenia zdrowia, przydadzą się bardzo.

      Usuń
  5. Kiedyś uwielbiałam książki Philippy Gregory, zwłaszcza serię tudorowską. Podaje historię w bezstresowy sposób. Fajne czytadła. Dużo pamiętam dzięki niej z dziejów Anglii. Co do Kopra to też mam wrażenie, że kompiluje na całego. Coś czytałam, ale nie przypadł mi ani do gustu, ani do serca. Może za bardzo poszedł na ilość? Jakby duszy nie wkładał w to pisanie...
    Dzieciom, oczywiście, życzę zdrowienia szybkiego, a Tobie tylko pozazdrościć tych serduszek. Miłe masz dzieciaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to fajnie, że ci się Gregory podobała od strony historycznej, w takim razie i mnie powinna się spodobać. Koper zdecydowanie ilość, widać, że książki są robione na szybko. Lista błędów rzeczowych jest dłuższa, ale może kiedyś się zbiorę do wpisu o tym, ale jak dotąd nie inspiruje mnie do pisania o jego książkach. Masz rację, że duszy w tym brak. chwycił za to pomysł na dobrą sprzedaż.

      W Walentynki wrzucę ci skan serduszka specjalnie dla ciebie, jest w czym wybierać, więc chętnie się podzielę :)

      Usuń
  6. ja teraz zatopiona w świat Henryka VIII w Komnatach Wolf Hall (audiobook). Myślałam - ile można o tym Henryku, jest coś, czego jeszcze nie wiem? Ale ciekawa jest i dobrze się słucha, polecam.
    Dzieci, choroby, cieszę się, że to już za mną i przede mną, bo jak wnuki będą, pewnie nie raz mnie zawezwą na pomoc w chorobie, a do pracy iść trzeba.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...