środa, 3 kwietnia 2013

Kiedy komputer śpi, budzą się demony ;)

W Wielki Piątek padł mi komputer. Wcale nie stary, nie ma jeszcze roku, ale za to psuje się regularnie, w przeciwieństwie do mojego staruszka Acera, który jak padł, to po siedmiu latach, bez szans na reanimację. Zamiast się trzymać sprawdzonej marki, dałam się skusić sprzedawcy i wepchnął mi pięknego, ciemnoczerwonego Della. Po miesiącu zepsuł się twardy dysk, wymieniono szybko i sprawnie, a teraz wysiadł Windows i tu już pomocy nie otrzymałam, za płytkę w cenie 100 złotych podziękowałam pięknie i idąc za genialną radą konsultanta, sama wybrnęłam z kłopotów. Czytaj: mój nadworny informatyk, geniusz po prostu, wyciągnął mnie z tarapatów. Nie to żebym bardzo uzależniona była od komputera, ale to moje narzędzie pracy, więc jest mi niezbędny i tyle. Oczywiście jasna sprawa, że moim następnym laptopem nie będzie Dell:P Kiedy się obrażam to na długo.

Dobrą stroną odcięcia od Internetu, było to, że miałam mnóstwo czasu na czytanie. Nadrobiłam zaległości. Było poważnie (Bartoszewski o Pen Clubie), było nostalgicznie (Zapach świeżej kawy), było magicznie (Rubinowe czółenka) i było romansowo-przygodowo (Dotyk złodziejki).

Na pierwszy ogień rzucam właśnie Dotyk złodziejki, bo to, dosłownie i w przenośni, nowość dla mnie. Człowiek odejdzie trochę od tej techniki, to i dobry romans się zdarzy, w literaturze oczywiście:)

Nie czytuję współczesnej literatury erotycznej spod znaku Graya. Żeby nie było, że wypowiadam się o czymś, o czym nie mam pojęcia, przyznam się bez bicia, że próbowałam. Uważam, że nie można się wypowiadać o czymś, czego się nie przeczytało, choćby i cały świat mówił, że to kompleta tandeta literacka. Zatem czytać Graya zaczęłam i nie dałam rady. Za stara jestem chyba, bo dziewczę bohaterką będące doprowadziło mnie do szału tym, że jej najbardziej zużytą częścią ciała, na pewno nie był mózg. Dałam sobie spokój po kilkudziesięciu stronach, po prostu odpychało mnie od tej książki. O dokładnie tak bym ją zdefiniowała: odpychająca. I to miał być koniec doświadczeń z tego typu literaturą, choć kolejne pozycje pojawiają się jak grzyby po deszczu.



A jednak dałam się skusić książce, która pozornie do nurtu erotycznego nawiązuje. Przekonało mnie logo Naszej Księgarni na okładce, bo było nie było, jeszcze nie natknęłam się w tym wydawnictwie na książkę ewidentnie złą. Półkę z literaturą popularną trzymają dosyć wysoko, w sumie jeśli chce mi się dobrej, odprężającej lektury, jakiegoś romansu na poziomie, to często sobie do NK sięgam. I tak trafiłam na Dotyk złodziejki Mii Marlowe. 

Nie bez znaczenia był fakt, że akcja rozgrywa się w XIX wieku, również w Paryżu, a na pierwszy plan wysuwa się warstwa przygodowa, a nie łóżkowe wygibasy. Bardzo ciekawie zarysowane zostało tło historyczne, związane głównie z angielską kolonizacją Indii, a że to temat dotąd przeze mnie nie drążony, parę ciekawych informacji w głowie zostało. Marlowe zresztą została okrzyknięta "królową romansu historycznego" i choć na takie tytuły zawsze spoglądam z przymrużeniem oka, faktem jest, że zadbała o to, aby ta strona jej książki nie pozostała w cieniu wątku romansowego.

Sceny erotyczne są opisane subtelnie i delikatnie, z wyczuciem i bez epatowania fizjologią.  Nawiązują raczej do Kamasutry niż do markiza de Sade. Stanowią uzupełnienie powieści, jeden ze składników, nie przytłaczają i nie zniechęcają czytelnika. Dlatego też ta książka nie ma z Grayem nic wspólnego. Jest ciekawa historia, jest silna, zabawna kobieta, tytułowa złodziejka, lady Viola Preston, obok niej przystojny porucznik Greydon Quinn, są przygody oraz kryminalna intryga - związane z bezcennym czerwonym diamentem - i jest miłość. A jeśli miłość, to nie dziwi wcale, że pojawia się i seks.

Najważniejsze jednak dla mnie jest to, że przeczytałam dobry romans historyczny, który polecałabym właśnie jako alternatywę dla książek o pupie Maryny. Książka zbierała dobre recenzje, nawet w New York Timesie. Brawa dla wydawnictwa, że dało książce ciekawszą okładkę niż ta w wersji oryginalnej. Chętnie sięgnę po kolejne części cyklu Dotyk...
Mnie się podobało i tyle w temacie:)





Strona autorki: http://miamarlowe.com

3 komentarze:

  1. Skrajne opinie na temat tej książki tylko rozbudzają moją ciekawość, więc chętnie ją przeczytam, jeśli będę mieć możliwość:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie kwestia podejścia. Biorąc taką książkę do ręki nie należy się spodziewać ekstazy intelektualnej:) To romans i, jako taki, wszystkie wymogi gatunku.

      Usuń
  2. Mnie zdecydowanie zachęciłaś. Przeczytam jak będę miała możliwość.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...