czwartek, 16 maja 2013

Dom

W takie poranki jak dzisiejszy, uświadamiam sobie z całą mocą słuszność decyzji o powrocie do mojego miasta. Słońce, ptaki drą się jak opętane, zieleń z każdej strony, a zapachy kwitnących drzew i krzewów są nie do opisania. Zupełnie innego znaczenia nabiera dla mnie powiedzenie, że można wyrwać człowieka ze wsi, ale nie wyrwie się wsi z człowieka. Zamiast ironii, dostrzegam w nim głęboką prawdę życiową. Nigdy nie miałam kompleksów małego miasteczka. Ostatnio zdałam sobie też sprawę, że całą podstawę mojego wykształcenia zdobyłam właśnie tutaj, reszta to było jedynie podszkolenie, nawet studia. Uwielbiam to  poruszanie się na ślepo po dobrze znanych kątach, poczucie, że się ma swoje miejsce na ziemi. Człowiek wie, gdzie idzie i nie zastanawia się, którędy tam dotrzeć:)

Most nad Widawą
Więcej zdjęć z mojego miasta TU

Długo biłam się z myślami, czy nie zostać na stałe w Paryżu, ale jednak nie potrafiłam pomyśleć o nim, jak o domu. Znajomi naprawdę patrzyli na mnie ze zdziwieniem, gdy po dziesięciu latach wróciłam. Po co? Słyszałam często słynne zdanie, że dom to nie miejsce, ale ludzie. A dla mnie i miejsce, i ludzie, ale też poczucie bezpieczeństwa i przynależności. Nic na to nie poradzę, że śpię dobrze tylko tutaj. 

Powrót wiązał się z wyrzeczeniami, pozostawieniem dobrze płatnej pracy, bez szans, że taką odnajdę w moim mieście. Wiele razy żałowałam i miałam chwile zwątpienia. Wtedy właśnie przydarzały mi się takie poranki z olśnieniem w tle. Zapach świeżo skoszonej trawy, którego w Paryżu nie uświadczysz, te niesamowite odcienie zieleni wokół, których nie potrafię dostrzec gdzie indziej. I taka błogość na człowieka spływa, że jest w domu swoim.

Okazało się, że i tu można pracować, spełniać swoje marzenia, a przy tym w końcu nie odczuwać tego niepokoju, który towarzyszył mi, gdy byłam we Francji. Taka mieszanka złożona z "czy na pewno tu" i "czy na pewno na zawsze". Niepokój stał się dużo większy, gdy potworki przyszły na świat. Trzeba było zdecydować, jak i gdzie je wychować. Pozostanie we Francji oznaczało wcześniej czy później oddalenie od Polski. Nie miałam zamiaru zrobić z nich wiecznych emigrantów, mających problem z językiem i integracją. Wiadomo, świat jest mały, do Polski można śmigać często, ale to dopóki będą chcieli, za kilka lat, zamiast wakacji u babci, woleliby pozostać z kolegami, żyć w swoim środowisku, nie mieliby takich sentymentów, jak ja. No i właśnie tego nie mogłam sobie wyobrazić za żadne skarby. Bo jak tu u nas jest, to jest, ale żeby Polska, to był tylko kraj, z którego pochodzili rodzice, a potem dziadkowie itd. Nie ma bata! Skoro ja mogłam się tu wykształcić, nauczyć języków i stąd ruszyć odważnie w świat, oni też dadzą radę.

Nie ukrywam jednak, że dobrze było stąd wyjechać, sprawdzić się trochę, zrozumieć, że Namysłów to prowincja dla Warszawy, a Warszawa to prowincja dla Paryża, a Paryż to prowincja dla Nowego Jorku. Popatrzyłam, pożyłam i stwierdziłam, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. A w razie czego ' zawsze mamy Paryż":)

13 komentarzy:

  1. Też tak uważam, dom to nie tylko ludzie, ale też miejsce. Dla mnie jest to nierozerwalne połączenie, to tutaj czuję się jak u siebie, tutaj mam poczucie bezpieczeństwa, tutaj jest moja rodzina. I mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała się stąd wyprowadzić.

    Ps. Nie wiedziałam, że pochodzisz z Namysłowa, mam tam jakieś resztki rodziny, rozsianej zresztą po całym opolskim.

    OdpowiedzUsuń
  2. no to ja jestem ta wyrodna, która wywiozła dzieci. Nie żałuję, chociaż czasem mam wyrzuty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, ty wywiozłaś całą rodzinę i stworzyliście dom, tak jak chcieliście. Gdybym ja czuła chociaż przez moment, że tam powinnam zacząć wić gniazdo, to co innego, ale ja tego nigdy nie poczułam. Poza tym takie okoliczności przyrody jak ty masz, to też inna bajka.

      Usuń
  3. Jak to mądrze ujęłaś. To nieprawda, że dom to tylko ludzie. To również otoczenie, w którym dobrze się czujemy.
    A samopoczucie jest najważniejsze. Żadne bogactwo tego nie zastąpi. Rodzinne strony zawsze przyciągają i są niejednokrotnie dużą ostoją. A emigracja czasowa owszem, tak, ale nie na całe życie. I ze względu na dzieci dobrze zrobiliście. Dzieci muszą czuć, że mają korzenie, ojczyznę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więzy z ojczyzną można też pielęgnować za granicą, mam wielu znajomych, którym to się doskonale udaje. Problem jednak był w tym, że ja nigdy nie poczułam, że Paryż jest moim domem. Nie zdawałam sobie dobrze sprawy z tego faktu, dopóki nie pojawiły się dzieci i trzeba było podjąć życiowe decyzje. Przez ponad rok zastanawialiśmy się, czy wracać, a gdy wróciłam, nie byłam wcale od razu pewna, że na stałe. Długo myślałam o powrocie, miałam wyrzuty, że odbieram dzieciom możliwość startu z lepszej pozycji. Tęskniłam za Paryżem. Musiałam do wszystkiego dojrzeć i dokonałam wyboru. Dalej tęsknię, ale tu czuję się najlepiej, nic na to nie poradzę.

      Usuń
  4. Zgadzam się, że istotni są nie tylko ludzie, ale również dobrze znane nam kąty i miejsca, z którymi wiążą nas wspomnienia najważniejszych chwil życia.

    Miewałam czasem dylematy, czy nie wyjechać z tej wyludniającej się Częstochowy, ale tak wiele mnie tu trzyma, że nie umiałabym przebywać daleko stąd dłużej niż parę tygodni. Ktoś powie, że jestem głupia, bo nie wyobrażam sobie życia np. bez tutejszej drużyny żużlowej, ale co ja poradzę na to, że mieszkając koło stadionu, więcej czasu spędzam tam niż gdziekolwiek indziej?

    OdpowiedzUsuń
  5. ja myślę, że tak naprawdę właśnie na wsi, wśród ciszy można najbardziej rozwinąć skrzydła, bo wśród ciszy słyszy się siebie i można budować to, co w Tobie, w środku. Przyroda i zieleń, to najpiękniejsze obrazy, jakie możemy oglądać

    OdpowiedzUsuń
  6. To o czym piszesz świadczy o Twojej zdobytej dojrzałości, o mądrości, bo zrozumiałaś, co jest dobre. Co jest dobre dla Ciebie, co chcesz przekazać swoim Dzieciom.
    Masz zasady i to jest cenne.
    Oczywiście życie i mieszkanie w Paryżu może dla kogoś postronnego wydawać się dużo efektowniejsze niż...nad Widawą. Ale nie żyje się dla postronnych ludzi, a ich zdanie i oceny nie mają w gruncie rzeczy żadnego znaczenia.
    Znaczenie ma to, co czujesz i Ty i to, gdzie Tobie jest dobrze.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie napisałaś o małej ojczyźnie. Ja już nie potrafię żyć bez tej "skowronkowo-pszenicznej" ziemi. Martwię się o wnuki, które rozrzucone po Europie tracą kontakt z polskością. Dokładnie jak wspomniałaś:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie napisane... Poczucie bezpieczeństwa i takie małe codzienne radości to dużo, naprawdę dużo.

    OdpowiedzUsuń
  9. Moj dom jest gdzie indziej, inna byla moja sytuacja i inne podjelam decyzje zyciowe, ale rozumiem cie bardzo dobrze, bo trzeba zyc w zgodzie ze soba i swymi uczuciami...
    Pozdrawiam bardzo serdecznie
    Nika
    PS i w ogole madrze napisalas...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie, gdybym nie miała domu i mamy tutaj, nie wróciłabym do Polski. Jestem emocjonalnie związana z tym miejscem i z żadnym innym aż tak bardzo tu w Polsce, więc zapewne inaczej wyglądałoby moje życie, gdybym nie miała już, gdzie wrócić. Na wybory życiowe składa się tysiące spraw i każdy szuka swojego miejsca. Też to robiłam przez wiele lat i doskonale rozumiem, że każdy buduje tam, gdzie mu życie daje szansę. Mnie akurat wszystkie znaki na niebie i ziemi sprowadziły tutaj, ale gdyby wszyscy tak robili, pewnie byłoby nudno:)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...