poniedziałek, 29 lipca 2013

Kobiety dyktatorów

Mam takie widzimisię, że nie tykam książek o złych ludziach. Szczególnie biografii tyranów, wspomnień o nich, analiz ich drogi ku zbrodni. Czuję wręcz fizyczną niechęć do tego typu książek. Ale Znak zrobił ostatnio promocję pakietową i w zestawie z Królową i Pierwszymi damami II Rzeczpospolitej  były także Kobiety dyktatorów. No już trudno, kupiłam i muszę przyznać, że przeczytałam z zainteresowaniem, chociaż niektóre fragmenty, zwłaszcza te z listami do Hitlera od zakochanych w nim kobiet, budziły moje przerażenie. Wiem dobrze, że miłość może nieco zniekształcać rzeczywistość, ale żeby rozum odbierać zupełnie, to przerasta moje możliwości pojmowania. Nie przestawałam sobie zadawać pytania, czy to tylko miłość, czy też gen zła w opisywanych kobietach, który jedynie uaktywnił się w kontakcie z (nie)odpowiednią osobą. 

Wczoraj oglądałam program dotyczący coraz częstszych ostatnio aktów przemocy dokonywanych przez kobiety, konkretnie młode dziewczyny. Pewnie i wy natknęliście się na wstrząsający film pokazujący dwie panny napadające na spacerującą parę. Policjant, który komentował to zdarzenie, stwierdził, że to panie są okrutniejsze i bardziej agresywne od mężczyzn. Przemoc staje się ich sposobem na życie, podczas gdy dla mężczyzn często jest etapem przejściowym i to właśnie kobiety trudniej jest resocjalizować. 


Lektura Kobiet dyktatorów i słowa policjanta zmusiły mnie znów do myślenia o negatywnej roli kobiet w historii świata. Książka Diane Ducret nie jest jednak oskarżeniem, a raczej próbą zrozumienia, jaką rolę odgrywały one w zbrodniczej działalności swoich wybranków. Autorka przedstawiła całą galerię kobiecych postaci, związanych z takimi panami jak Benito Mussolini, Lenin, Stalin, Antonio Salazar, Bokassa, Mao Zedong, Nicolae Ceaușescu, Adolf Hitler.

Nie wszystkie były wspólniczkami. Niektóre stały się ofiarami, niektóre bezwolnymi obserwatorkami, ale niektóre aktywnymi uczestniczkami wydarzeń. Jednak żadna z nich nie wzbudziła we mnie sympatii, bo każda miała w pewnym momencie możliwość wyboru innej drogi. Jednym zabrakło siły lub odwagi, inne świadomie i dobrowolnie chciały być tam, gdzie były. Owszem, zdarzały się przypadki samobójstw doprowadzonych do ostateczności kobiet, ale trudno określić, czy powodem były rozterki moralne, czy niemożność pogodzenia się z odtrąceniem przez ukochanego mężczyznę.

Nieudanych życiowych wyborów nie można usprawiedliwić miłością, zresztą według mnie miłość to najdurniejszy argument, jaki można wymyślić, dla współodpowiedzialności za zbrodnie. Miłość, zaślepienie, fascynacja. Jakby uczucie rozum odbierało w jednej chwili i czyniło z człowieka półgłówka. Wydaje się, że w przytoczonych przez Ducret przypadkach był to jedynie katalizator, pozwalający rozwinąć się osobowościom dobrze czującym się w kręgach zła. Szczególnie niepokojąca była dla mnie historia francuskiej dziennikarki Christine Garnier, która chciała napisać biografię Salazara, a po spotkaniu z nim, ta młoda, piękna, wykształcona i zamężna kobieta znalazła się pod jego całkowitym wpływem, tracąc zupełnie kontrolę nad swoim życiem. Natomiast Salazar, mimo dużej słabości do Christine, nie zapomni, że "Można uprawiać politykę z sercem, ale rządzić można tylko z głową".

O ile jeszcze byłabym skłonna wykazać pewne zrozumienie dla kobiet związanych z Leninem oraz Stalinem, które doświadczyły, jak ich wybrankowie z idealistów przekształcają się w opętanych żądzą władzy despotów, to z innymi paniami już było całkiem inaczej i wykazywały zaskakującą trzeźwość umysłu w kierowaniu swym losem u boku potworów. Elena Ceaușescu na przykład. Co za tupet i głupota! Przerażające, jaki efekt może dać taka mieszanka. W tym akurat przypadku to raczej ona grała pierwsze skrzypce. A Catherine Bokassa? Niby to przymuszona do ślubu, niby ofiara, męża opuściła, gdy tylko stracił władzę, ale co się nachapała złota i diamentów, to jej. 

Książka jest dobrze napisana, nieco "popowo" i to stanowi jej zaletę, ale również i wadę. Jest łatwa w odbiorze dla każdego czytelnika, co zawsze cenię, bo przybliża historię nawet osobom niezainteresowanym. Dlatego również wybaczam taśmowe produkcje Kopra i nawet błędy, które popełnia (belle epoque jako system polityczny ustanowiony na Kongresie Wiedeńskim nie wychodzi z mojej głowy do dziś:)), bo w przystępny sposób pisze o historii.

Jednocześnie Kobiety dyktatorów są, dla mnie osobiście, takim "pudelkiem" retro, ale uprzedzam, że to moja bardzo subiektywna ocena. Mam lekkiego kaca moralnego, że aż tak dobrze czytało mi się tę pozycję, bo przecież naprawdę nie obchodzą mnie stany ducha paniusiek, które dorabiały się pozycji na nieszczęściu innych ludzi. Siedzę więc i dumam, czy wiedza, którą zdobyłam jest mi naprawdę potrzebna? Pocieszam się, że ze względów zawodowych na pewno tak.

Moje rozterki nie zmieniają tego, że Diane Ducret, z wykształcenia historyk, zajmująca się od wielu lat produkcją programów historycznych dla francuskiej telewizji, napisała ciekawą, rzetelnie udokumentowaną książkę, wyważoną i obiektywną. Nie wdała się w niepotrzebne interpretacje i oceny, bo przedstawione przez nią wydarzenia tego nie potrzebują.

Książka była bestsellerem we Francji, u nas też, wydano ja w 18 krajach, więc widocznie temat interesujący. Jest też drugi tom Kobiety dyktatorów 2,  z którego można dowiedzieć się, kogo kochali Fidel Castro, Saddam Hussein, Chomenini, Milosevic, Kim Jong-Il i Osama Ben Laden.


Na koniec taka dygresja nie bardzo w temacie. Bardzo lubię okładki książek Znaku robione przez Pawła Panczakiewicza, który pracuje nie tylko dla tego wydawnictwa. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak wiele okładek jest jego autorstwa! Mam takie marzenie, że jak kiedyś napiszę coś jeszcze, to on mi zrobi okładkę:)) A co! Marzenia nie kosztują, schody zaczną się później:)


6 komentarzy:

  1. Mam tę książkę w planach. Powiem więcej, już nawet miałam ją w rękach. Ale pomyślałam, że to nie jest najszczęśliwsza książka na wakacje i odłożyłam na biblioteczną półkę. Później żałowałam, bo mój szwagier czytał książkę Krzysztofa Millera "13 wojen i jedna", rozwinęła się dyskusja na ten temat i pojawił się wątek kobiety u boku dyktatora. Ale wcześniej czy później zdobędę tę książkę i jej drugą część także.
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaopatrzyłam się w tę książkę z dwóch powodów: po pierwsze, lubię czytać o kobietach, zwłaszcza takich, które znalazły swoje miejsce w historii, po drugie - fascynują mnie mechanizmy psychologiczne, które kazały takim kobietom iść jak w ogień za przywódcami-potworami. W głowie mi się to nie mieści, więc mam nadzieję, że książka rozjaśni mi trochę w głowie.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie nic nie rozjaśniła, nadal nie rozumiem i chyba zrozumieć się nie da. Oczywiście z psychologicznego punktu wiedzenia, jest na pewno wytłumaczenie, zwłaszcza, że te mechanizmy popadania w zachwyt w kontakcie z osobowościami o skłonnościach despotycznych są bardzo do siebie podobne. Ileż kobiet wiąże się z mężczyznami, którzy znęcają się psychicznie i fizycznie.

      Usuń
  3. kupiłam ją jakis czas temu, ale nigdy nie ma kiedy usiąść,....teraz leży u mojej matki, w sierpniu jak odbiorę to ją w końcu przeczytam..:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ledwo przebrnęłam przez kobietę Mussoliniego, nie wiem nie zaskoczyłam. Ale zrobię kolejną próbę. Na pewno!!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...