czwartek, 11 lipca 2013

Paryż na luzie

Paryż stoi, jak stał, gdy go opuszczałam cztery lata temu. Atmosfera wciągnęła mnie od razu, odnalazłam moje miasto, a jednak dokonało się w nim wiele zmian, które dostrzegałam natychmiast. Zmieniły się kolory tablic rejestracyjnych z żółtych na białe, taksówki są inaczej oświetlone. Kiedyś świeciły na biało, gdy były zajęte, teraz na czerwono i na zielono, gdy wolne. Moja linia metra (nr 1) wzbogaciła się o barierę z pleksiglasu, tak jak na linii nr 14, a w dodatku zmieniono obicia siedzeń na tęczowe. Zamknięto mój ulubiony Etam na rue de Rivoli, sklepu Adidasa też już tam nie ma. Nad Sekwaną otwarto nowe miejsce - Berges de Seine. Ale Paryż ten sam, ukochany, gościnny. Mój. Odżyłam, pojawiły się wątpliwości co do słuszności decyzji o powrocie do Polski. Chyba nigdy się ich nie pozbędę. Z drugiej strony to jednak wielkie szczęście, że mam takie miejsce, z którym czuje się związana na zawsze. Słyszę język francuski, muzykę, patrzę na ludzi, przemierzam znajome ścieżki po raz tysięczny i odczuwam nadal tę samą radość, która nie słabnie od lat.


Przez Niemcy zawsze przejeżdżam lekko zestresowana, języka nie znam, mimo że się go uczyłam. Wychowanie patriotyczne sprawiło, że dotąd czuję się tam nieswojo. Cholera wie, co znowu wymyślą. Ale gdy tylko wjeżdżam na teren Francji, łapię oddech i czuję się u siebie. W radio królowała Zaz i On ira na przemian z Bella Maître Gims. Uśmiech sam się pcha na twarz. Wracałam do mojego drugiego domu i chociaż nie mam już tam swojego stałego miejsca, mam przyjaciół. Bardzo gościnnych, takich, co to nieba by ci przychylili, żeby było dobrze. 

Byliśmy z potworkami w Disneylandzie i tylko radość dzieci pozwoliła mi przetrwać ten dzień. Za stara jestem na taki maraton. 11 godzin atrakcji to nie na moje nerwy, a oni wytrwali do końcowego pokazu o 23, tylko młodszy zasnął mimo huku sztucznych ogni i trzeba było dźwigać słodki ciężar dwa kilometry do samochodu. Dla tych, którzy będą się chcieli wybrać dobra rada: rezerwujcie bilety przez stronę internetową, bo są dwa razy tańsze niż na miejscu. Przepłaciliśmy prawie 100 euro kupując bilety w kasie. Kiedyś nie było tak drogo,  a dzieci wchodziły za 50%. Ale kryzys dotyka wszystkie dziedziny życia, Disneyland też podobno słabo przędzie, więc nie ma zmiłuj się, trzeba słono płacić. 


Odwiedziliśmy też Muzeum Historii Naturalnej. Wspaniałe miejsce, chociaż wypchane zwierzaki i szkielety nieco przerażały młodszego. Starszy był jednak zachwycony. Potem obowiązkowy przystanek w Disney Store na Champs-Élysées. O dziwo nie wpadli w kociokwik na widok tylu zabawek, interesowały ich tylko figurki superbohaterów, więc zakupy poszły w miarę sprawnie i nie zrujnowały naszego portfela.




Wieża Eiffla była tym razem punktem obowiązkowym. Potworki nie mogły się nadziwić, że wyższa od drzew, bo u nas na wsi drzewa wyższe od wszystkiego:) Leżeliśmy sobie na trawniku, podziwialiśmy. Mniejszy chciał wjechać, ale tym razem starszy wpadł w panikę i nie było mowy, żeby go zaciągnąć, więc odłożyliśmy wjeżdżanie do kolejnej wizyty. Siedliśmy sobie w pięknej kafejce na barce zacumowanej w pobliżu wieży. Z psiapsiółką wypiłyśmy po lampce szampana, chłopcy dostali prawdziwe francuskie frytki (od amerykańskich różnią się grubością), my też wzięłyśmy sobie coś na przekąskę. Było miło, leniwie, spokojnie. Potem podkarmiłyśmy kaczki mieszkające przy bajorku pod wieżą, wylazł też do nas bóbr zwabiony jedzeniem. Dziwny widok - bóbr pod wieżą Eiffla:)) Oczywiście dwa metry od nas wisiała tabliczka z zakazem dokarmiania zwierząt, którą dostrzegłam po fakcie. Całe szczęście, że nas policja nie pogoniła.







I to było tyle w Paryżu. Cudowne uczucie powrotu do znajomego miejsca, bez presji zwiedzania. Potworki jeszcze za małe na zabytki i Luwr, na moje nieśmiałe próby zainteresowania ich architekturą pozostawały całkowicie obojętne. Za to gdy pojechaliśmy nad ocean, gdzie mieli całą plażę dla siebie, oszaleli z radości. Ale to już materiał na inną opowieść.



ób
Zaz




Bella Maitre Gims


Po powrocie dowiedziałam się o pożarze w Hotelu Lambert. To musiało się tak skończyć, szkoda, że Polska nie kupiła tego tak ważnego dla naszej historii miejsca w 1974 roku, kiedy miała prawo pierwokupu na preferencyjnych warunkach. Wielki żal!

8 komentarzy:

  1. Jednym słowem RAJ!
    Najbardziej chciałabym odwiedzić Muzeum Historii Naturalnej, ale i już samo zobaczenie wieży Eiffla w pełni by mnie usatysfakcjonowało :-)
    Bardzo szkoda tego Hotelu, jakże ważnego dla Polaków. Nawet nie wiedziałam, że była możliwość jego wykupienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak miło czytało mi się Twoje francuskie wspomnienia...

    W latach 1974/1975 kupienie Hotelu Lambert było chyba niemożliwe. Polska ledwo zakończyła wydanie milionów na budowę giganta Huty Katowice, a i politycznie kupowanie pałacu (mimo zasług dla polskiej historii i kultury) w Paryżu od arystokracji ... hm... U nas w pałacach były wówczas PGR-y, w najlepszym przypadku szkoły i świetlice wiejskie.
    I jak kupno pałacu nad Sekwaną wytłumaczyć społeczeństwu, które i tak go nie zobaczy, bo paszport, jeśli się go już otrzymało, służył do przekraczania granic "zaprzyjaźnionych" krajów?
    A o podróży do Paryża to można było jedynie pomarzyć.
    /Wielka strata, czytałam o pożarze w internecie./

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, że go nie kupili ze względów czysto politycznych, ale szkoda jednak, że tak się stało. Że jeden mądry się nie znalazł albo Polonia nie zmobilizowała, bo to jednak kultowe miejsce dla Polaków we Francji.

      Usuń
    2. Właśnie, Polonia mogła jakąś zbiórkę, sponsorów, coś może podziałać. A może probowali, ale cena była jednak zaporowa?

      Usuń
  3. Kocham Zaz, mam tylko jedną płytę, wiesz może ile ich jest? Bo ja po francusku to się nie dowiem.
    Nic nie rozumiem, o czym śpiewa, ale mi to nie przeszkadza, emocje są też w głosie, w muzyce.
    Cieszę się, że miałaś dobry czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwie, Zaz i Recto verso.
      Było fajnie, odpoczęłam psychicznie, choć zmęczonam fizycznie:)

      Usuń
  4. Wspaniałe wspomnienia i zdjęcia. Przede mną jeszcze to marzenie niespełnione, żeby zobaczyć Paryż...
    Dziękuję za podzielenie się wrażeniami.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę, żeby marzenie szybko się spełniło:)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...