sobota, 24 sierpnia 2013

Ale ja nie mogę zrozumieć! Jak zachwyca, jeśli nie zachwyca.

Babska ciekawość to straszne przekleństwo! Niestety nie jestem od niej wolna i dostałam w końcu za swoje. Namówiono mnie na przeczytanie pewnej powieści z nurtu tak zwanej "literatury kobiecej". Wiedziałam, że to nie będzie moja bajka, czułam to w kościach, ale wysunięto mi argument, którego często sama używam, że nie powinnam oceniać bez czytania. Broniłam się rękami i nogami, tłumacząc, że wcale oceniać nie mam zamiaru, ale dyskusja stała się gorąca i uległam. W dodatku lubię osobę namawiającą, choć bardzo się różnimy w doborze lektur, ale jeśli ktoś mi wyciąga argumenty typu "odmienione życie", "lek na całe zło", "nigdy nie czytałam tak pięknych książek", "jestem zakochana i oczarowana", a na koniec "to książki na całe życie", trudno jest przejść obojętnie obok takich emocji. Biorąc pod uwagę, że moje "życiowe" lektury są zupełnie, ale to zupełnie nie w tym stylu, powinnam grzecznie podziękować i odmówić. Na moje nieszczęście dałam się porwać entuzjazmowi koleżanki. I kara na mnie spadła, jak zawsze, gdy odstępuje od swoich zasad i daję się namówić na coś, w co nie wierzę. Co więcej, przeczytałam TRZY powieści, bo podobno miałam zobaczyć, jak autorka ewoluuje. Trzy!!!

Nie będzie recenzji, bo nie mam siły. Nie napiszę też, o jakie książki chodzi, bo nie napiszę i już. Wystarczy, że przeczytałam. Lektura mnie wyczerpała psychicznie i pozostawiła taką umęczoną bez sił. Jedyny wniosek pozytywny (?), jaki wyciągnęłam z tego traumatycznego wydarzenia to, że każdy, absolutnie każdy może pisać książki. Nie ma już minimum intelektualnego, nie ma poziomu, jaki wypada zachować. Nie ma nic! Droga do sławy i pieniędzy otwarta jest na oścież dla wszystkich. Właściwie im durniejszą książkę napiszecie, tym większe szanse macie na sukces. Ma być prosto, prymitywnie wręcz, ma być topornie i głupawo, a sukces gwarantowany.

Gorycz ze mnie przemawia, gdybym była bardziej wrażliwa, pewnie bym wyła z rozpaczy, ale że nie jestem, otrząsnę się za jakiś czas (choć może to potrwać) i dojdę do siebie. Nauczka taka dla mnie, żeby przy wyborze lektur kierować się własnym instynktem. W końcu mam za sobą ponad 30 lat czytania, umiem już odróżnić ziarno od plew, więc na co mi były eksperymenty??? 

I uwaga, nie jestem absolutnie wrogiem romansów, romansideł, powieści o miłości wszelakiej. Na mojej półce stoi cała Rodziewiczówna, jest też Mniszkówna, Rodzina Połanieckich, Przeminęło z wiatrem (plus nieudane, ale do przeczytania zdatne, kontynuacje) i naprawdę całkiem sporo innych, bardziej współczesnych książek. Gromadzę romanse historyczne, paryskie i co tam mi jeszcze w oko wpadnie, więc temat nie jest mi obcy, bo mam porównanie. Ale, na litość boską, czy do jasnej cholery, jak kto woli, pewnych rzeczy się nie da znieść na trzeźwo. Uczciwie przyznam, że pod wpływem nie próbowałam, ale nie sądzę, aby w moim wypadku to podziałało, bo z reguły robię się wtedy jeszcze bardziej wredna.

Oczywiście całą wściekłość przelałam na osobę, która mnie do tego namówiła. Nie przebierałam w słowach, poparłam mój wywód argumentami i cytatami. Reakcja była gwałtowna. Zaraz mi się przypomniał profesor Bladaczka i "To prywatna sprawa Gałkiewicza. Jak widać, Gałkiewicz nie jest inteligentny. Innych zach-wy-ca!". Usłyszałam w odpowiedzi, że jestem bez serca, że zawsze taka byłam i dlatego mnie nikt nie lubi. O, wypraszam sobie, mam stwierdzone na podstawie badań lekarskich, że serce w dobrym stanie posiadam, a i z trzy osoby mnie lubią (poza mężem i dziećmi). Ale w sumie może mnie i nikt nie lubić, a  i tak nie przeczytam ani jednej linijki, która jest tworem autorki. Bo może i bez serca jestem, ale nie bez mózgu.


P.S Bardzo przepraszam osoby rozczarowane tym, że nie podałam tytułów książek, ale chciałam skierować dyskusje na emocje związane ze źle dobraną lekturą, a nie na konkretne lektury. Pod moje rozczarowanie każdy może sobie podstawić własne, to, co odczuwa, gdy da się nabrać reklamie, szeptanej czy profesjonalnej. Co się dzieje z czytelnikiem, gdy nagle zderzy się z rzeczywistością, która jest mu całkowicie obca, która go przeraża, o której dotąd nie miał pojęcia. Kiedy słyszy argumenty, że nie dorósł, nie rozumie, nie potrafi odczytać przekazu zawartego w lekturze, ale na pewno jest ona świetna.

30 komentarzy:

  1. Ja miałam podobne odczucia jak Pani, kiedy czytałam "50 Twarzy Greya"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy z nas (czytelników) ma takie przeżycia, dlatego nie podaję tytułów, bo nie chodzi mi o piętnowanie konkretnej osoby, ale o to, by sobie ufać najbardziej w doborze lektur i nie dać się:))

      Usuń
  2. Cudny wpis :) Ja tak miałam, gdy uległam namowom pewnej pani bibliotekarki i dałam się zwieść super pozytywnym recenzjom książek pewnej autorki na wielu, wielu blogach. Przeczytałam w wielkich mękach może 1/3 książki, a potem dałam sobie spokój. I już wiem, że nigdy, przenigdy nie sięgnę po te książki, choć autorka nad wyraz płodna. I niech one sobie będą cudowne, zaczarowane i odmieniające życie. Znam wiele innych, dużo lepszych sposobów na poprawę nastroju. Ot choćby zakończenie "Ani na Uniwersytecie" albo kolejny odcinek "Rancza" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tyle się powtarza, że jakość ważniejsza niż ilość. Podejrzewam jednak, że w przypadku mojej autorki siłą napędową jest sława i pieniądze, a nie tworzenie. W sumie to nic złego, że chce zaistnieć i zarobić, ale nie zaistnieje u mnie (ani pozytywnie, ani nawet negatywnie) ani z mojej kieszeni grosza nie wyciągnie. Poza tym życzę jej wszystkiego najlepszego, bo ona nikomu krzywdy nie robi, a ja sama siebie skrzywdziłam na własne życzenie, dlatego najwięcej pretensji mam do siebie samej

      Usuń
    2. Jakość niż ilość ... tak jak, znam ten ból oczekiwania na kolejnego Libere i Chwina ; ((

      Usuń
  3. Podobne uczucia miałam po przeczytaniu książek pani K.Michalak. Obecnie jest tak, że wydać można wszystko i że każdą, nawet najgorszą książką, ktoś się zachwyca. Wielką popularnością cieszy się powiedzenie: "Nie ma złych książek, są jedynie nietrafieni czytelnicy". Z tym powiedzeniem trudno mi się zgodzić. Tak jak istnieją złe buty, złej jakości papier, złe jedzenie, tak też istnieją złe, słabe książki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że jestem zwolenniczką kompletnej wolności czytania tego, na co ma się ochotę. Jeśli ktoś chce czytać złe książki, jego wybór. Tylko często teraz chce nam się wepchnąć złe książki jako dobre i tu już mam problem, bo jeśli człowiek uwierzy i przeczyta, to może się boleśnie przekonać o istnieniu tak złych książek, jakich się w życiu nie spodziewał.

      Usuń
  4. W sumie szkoda, że nie napiszesz recenzji i nie uzasadnisz dlaczego książki Ci się nie podobały bo ... mam pewne podejrzenia odnośnie tego, czyje mogłby to być książki i uważam że dobrze by było, by pojawiały się nie tylko laurki, ale i rzetelne i treściwe, choć nie zawsze pozytywne recenzje. Niestety nie pierwszy raz spotykam się z sytuacją, gdzie osoba rezygnuje z napisania tego co czuje... Szkoda, bo przez to jeszcze bardziej wypatrza się obraz danej książki - nikt nie pisze o niej "źle" więc musi być genialna. Poza tym odbierasz sobie przyjemność rzeczowej (mam nadzieję) polemiki ze zwolennikami autorki ;-) Nie róbmy wyjątków tylko dlatego, że ktoś ma grono oddanych fanów, którzy każdą książkę traktują jak arcydzieło. Dajmy innym sygnał że książka niekoniecznie będzie się każdemu podobać. Mamy prawo do własnego zdania... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie chcę polemizować ta temat tych książek, które przeczytałam. Nie widzę sensu. Nie chodzi mi o te książki, ale o moje rozczarowanie, że zbłądziłam na nie moje tereny. Jedni robią to pod namową znajomych, inni pod wpływem reklamy, ale odczucia końcowe są takie same. I o nich chciałam rozmawiać. O rozczarowaniu złą lekturą, nie na konkretnym przykładzie książki, ale na emocjach jakie w nas pozostają, gdy okazuje się, że straciliśmy czas.

      Usuń
    2. Rozumiem przesłanie tego posta, mimo wszystko jestem zdania, że warto dać czytelnikom możliwość poznania odmiennej opinii. Nie chodzi o pastwienie się nad konkretnym autorem a rzeczową recenzję na "nie". Trudno ochronić się przed podobną wpadką jeśli wszyscy zgodnie twierdzą że jest super (lub przemilczają fakt że tak nie jest)... Nie zmuszę Cię do napisania recenzji ale żałuję że tego nie zrobisz - ot moje zdanie ;-)

      Usuń
    3. Nikt mnie nie zmusi do napisania choćby jednego słowa recenzji na temat jakiejkolwiek książki, którą uznałam za beznadziejną, a parę takich mi się trafiło w życiu. To jest minimum godzina pisania, czyli kolejna strata czasu.

      Usuń
    4. No proszę, a do czytania tych książek zmusić się jednak zdałaś :)

      Mnie przeczucie rzadko myli, namowom usilnym też nie ulegam. Jeśli jednak zdarzy się jakaś książka, to też jestem zła głównie na siebie, że mnie "nos" zawiódł.
      Ale czasami też przytrafia się miła niespodzianka, ktoś mnie namówi, zachęci do książki kompletnie "z innej bajki" i okazuje się, że odkrywa się przede mną nowy, ciekawy świat i kolejne tytuły do czytania :)

      Usuń
    5. Nie zmusić, ale namówić. Nikt mi ich na siłę nie wcisnął, uległam argumentom, w które w głębi duszy nie wierzyłam i mam nauczkę.

      Usuń
  5. Ja już jakiś czas temu nauczyłam się, że jeśli sama książki nie chcę przeczytać, że jeśli mnie samej ta książka choć w minimalnym stopniu nie pociąga, to doradztwo innych nie może mieć na mnie wpływu. Tak jak piszesz i u mnie zdarzyło się bowiem, że pod wpływem czyichś zachwytów sięgałam po coś, co z gruntu rzeczy wiedziałam, że nie jest dla mnie i oczywiście rozczarowywałam się. Do polecanej przez kogoś książki muszę mieć choć cień sympatii, inaczej nie ma sensu próba zmagania się z takową. A o umiejętnościach niektórych autorów książek szkoda się wypowiadać, lepiej ich nie czytać i oszczędzić sobie nerwów :P Ps. Tym bardziej podziwiam Cię, że wytrwałaś i przeczytałaś całą trylogię! Ja bym się na to nie zdecydowała na Twoim miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam, bo takie było wyzwanie i tak obiecałam. Nie była to trylogia w sensie całościowym, ale trzy książki z różnych etapów twórczości, co miało mi udowodnić, że z książki na książkę jest lepiej. Nie udowodniło i nie przekonało, pozostawiło za to z mnóstwem rozmyślań natury egzystencjalnej:)

      Usuń
  6. Uśmiech Marta ;) nic innego nie przychodzi mi do głowy ;))) znam ten ból kuszenia ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tyle zła jestem na kuszenie, co na własną głupotę,że uległam, a byłam dotąd pewna, że mnie się nie da naciągnąć na byle co:)

      Usuń
    2. Oj tak ... i pomyśleć, że za wydane pieniądze i czas można było mieć wartościową lekturę! :)

      Usuń
  7. Dziwi mnie bardzo, że wytrwałaś czytając aż trzy - o co się założyłaś, że strach było odpuścić po pierwszej? ;)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Marta, ale dlaczego aż trzy? Jedna Ci nie starczyła. Śmiem twierdzić, że to jakiś masochistyczny gest był.
    A tak na poważnie, rozumiem każde słowo, teraz jakby bardziej, wiesz dlaczego

    OdpowiedzUsuń
  9. Marto, żałuję, że nie napisałaś, o kogo chodzi, bo byłabym wdzięczna za ostrzeżenie, a entuzjazm Twojej znajomej świadczy o tym, że literackie działania tej autorki poparte są chyba skutecznym marketingiem. Ale rozumiem Cię doskonale, tym bardziej, że krytyczne uwagi o polskiej literaturze kobiecej często przyciągają anonimowych (hmmm...) obrońców, którzy zamiast spokojnie, merytorycznie odnieść się do stawianych zarzutów, jadowicie mieszają z błotem tego, kto śmiał nie pokochać dzieła.
    Reakcja osoby, która poleciła Ci autorkę tych trzech książek, na twój brak zachwytu, to dla mnie szok. Jak można dyskredytować kogoś za to, że ma inny gust literacki? I w dodatku wyciągać jakieś daleko idące wnioski na temat jego charakteru? Z drugiej strony może lepiej, że tak bez ogródek pokazała prawdziwą twarz. Teraz wiesz, czego się spodziewać.
    Uściski. Mam nadzieję, że wkrótce zapomnisz o tej historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja koleżanka mieszka w moim małym miasteczku, w necie nie siedzi, a reklama książek do nas słabo dociera, raczej nie jest przez nią zmanipulowana. Ona autentycznie kocha te książki, polecone przez bibliotekarkę, a ja nie mogę pojąć dlaczego.

      Usuń
    2. Jeśli jej to sprawia przyjemność, niech je kocha, ale niech nie serwuje diagnoz psycho-kardiologicznych tym, co ich nie kochają. :)

      Usuń
    3. Przeraziła mnie ta jej agresja w obronie książek. ja wiem, że dobrze jest, gdy literatura wywołuje emocje, ale żeby aż tak:)

      Usuń
    4. Wcale Ci się nie dziwię, też nie znoszę takich sytuacji.

      Usuń
  10. Mam trochę podobne doświadczenie. Dałem się namówić wydawnictwu. Potem nie mogłem książki skończyć, a czułem się zobowiązany. W końcu nie wiedziałem co napisać w recenzji, że się nie podobało? Tak było by uczciwie. Zablokowałem się, straciłem ochotę do "recenzowania" przeczytanych książek. Był to thriller metafizyczny, kryminał i romans w jednym. Autorzy, błagam Was nie mieszajcie niektórych rzeczy. Pewnie nie jestem inteligentny, bo wszystkich zachwyca, a mnie nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Dokładnie o to mi chodziło. Dzięki, dzięki, dzięki!

      Usuń
  11. Zgadzam się z każdym słowem. I nie dziwię się, że nie podałaś autora...
    Wrócę do słów: "Nie ma już minimum intelektualnego, nie ma poziomu, jaki wypada zachować." Z ciekawości zajrzałam w tym tygodniu na You Tube, by poznać książkowe vlogi, o których coraz głośniej. To był totalny szok! Każda wypowiedź może odstręczyć od czytania. Jeśli mamy tylko takich młodych miłośników książek, to przyszłość widzę czarno:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem poruszony przez ciebie to jeszcze inna historia, ale szczerze mówiąc nie będę się nim zajmowała. Nie czuję w sobie misji podnoszenia poziomu u innych, przez to właśnie nie zostałam nauczycielką, mimo że początkowo chciałam. Walka z ignorancją jest powołaniem, którego w ogóle w sobie nie czuję. Wiem na własnym przykładzie, że nigdy nie wolno przestać się kształcić, nigdy! Opuszczenie murów szkoły czy uczelni nie kończy edukacji. Niestety wielu ludzi jest przekonanych, że umiejętność czytania i pisania czyni z nich geniuszy. Nic na to nie poradzisz.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...