piątek, 30 sierpnia 2013

Maskotkowa deprecha

Wczoraj byłam świadkiem przerażających scen, które rozegrały się w naszym miejscowym Tesco. Rzucili jakieś maskotki, później doczytałam w Internecie, że to była promocja za punkty na karcie klienta i że maskotki bardzo sławne. Dorośli i dzieci zachowywali się jak opętani, ładowali do koszyków po kilkanaście sztuk, wyrywali sobie z rąk, bo ten wziął 5 czerwonych, a dla innego zabrakło. Dzieci z obłędem w oczach przytulały jakieś niezbyt ładne kulki i biegały po sklepie piszcząc z zachwytu.

Po powrocie do domu zrobiłam od razu research i okazało się, że ludzie są oburzeni na Tesco, bo nie ma maskotek dla wszystkich, że dzieci z tego powodu płaczą, w depresję wpadają i są rozczarowane. Mają smutne buźki, tracą wiarę i tylko patrzeć, jak Tesco będzie musiało płacić za psychologów dla tej rzeszy dzieci tak ciężko doświadczonych przez los.

Ilość wściekłych komentarzy na ten temat wprawiła mnie w zdumienie. Reakcje rodziców, zatroskanych o zdrowie psychiczne swoich pociech, przeżywających traumę z powodu braku maskotek, przekraczały moje granice pojmowania świata. Byliby pewnie gotowi zatłuc kogoś za te pluszowe brzydactwa. Podobno niektórzy objeżdżają sklepy w promieniu kilku kilometrów, aby uszczęśliwić dzieci. 

Jedna taka maszkara kosztuje 22 złote! A ludzie brali po kilkanaście, dzwonili do znajomych, że rzucili ptaszyska, szybko, szybko, bo zabraknie! Po kilkunastu minutach rzeczywiście zabrakło:) Tyle kasy wydać na pierdoły, zamiast dziecku porządną książkę kupić, z której może by się dowiedziało, co w życiu się liczy.

To, co zobaczyłam, przeraziło mnie bardzo. To, co potem przeczytałam, jeszcze bardziej. Jednak ja w zupełnie innym świecie żyję. Na szczęście. Choć obserwując te dantejskie sceny na pewno wyglądałam podobnie:

Stanisław Ignacy Witkiewicz, "Przerażenie wariata", autoportret, 1931, 
fot. www.sothebys.com



9 komentarzy:

  1. Bo do świata (i promocji) trzeba podchodzić z dystansem, a wielu ludzi tego nie potrafi.
    Mój narzeczony bardzo lubi Angry Birds, raz dostał ode mnie na urodziny pluszaka. Kiedy dowiedzieliśmy się, że jest taka promocja, postanowiliśmy skorzystać - i tak przecież gdzieś musimy robić zakupy, Tesco znam od lat, czemu nie. Dziwnym trafem uzbieraliśmy naklejki szybko i potem w rodzinnym mieście kupiłam pluszaka za 22 złote (a nie za 80 na Allegro). I nie wiem, o co tyle krzyku.
    Czasem dochodzę do wniosku, że ludzie są nienormalni. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Korzystanie z promocji to rzecz normalna, ale żeby aż takie sceny i problemy były, bo się nie udało skorzystać? Rozumiem nawet żal do Tesco, że nie się nie wyrobiło, ale żeby zaraz w rozpacz wpadać i jeszcze dzieci w to wkręcać i wyrywać jedni drugim z nienawiścią na twarzach. Dziwne dla mnie bardzo.

      Usuń
  2. Jak wiadomo głupota nie zna granic, a już fakt, że dzieci mają wpadać w depresję z powodu braku takiej a nie innej maskotki świadczy tylko i wyłącznie o poziomie wychowania jaki tym dzieciom oferują rodzice. Tyle w tym temacie ode mnie... Książkę by im lepiej kupili :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dzieci mają nie wpadać w histerię czy depresję, skoro to rodzice je nakręcają i stają na głowie, żeby pociecha koniecznie miała tę czy inną rzecz, zabawkę czy gadżet?
    Nie może być tak, że dziecko czuje się gorsze, że nie ma tego, co rówieśnicy! Nie dajmy się zwariować!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że to rodzice nakręcają sprawę. I na oczach dzieci, często naprawdę małych szarpią się z innymi rodzicami o maskotkę, jakby to była najważniejsza sprawa na świecie.

      Usuń
  4. Więcej - dziwne jest to, ze w Tesco najpierw trzeba wydać 200 czy 300 zł, żeby znaczki uzbierać, a potem i tak dopłacić 22. Wcale ta zabawka nie jest tania, bo Tesco moim zdaniem tanie nie jest.
    Problem poza mną, ale też się wczoraj nadziwić nie mogłam, kiedy czytałam o tym.
    Jedno mnie nie dziwi, że ludzie są zawiedzeni, że zbierali, zbierali, a potem się ich w balona robi, bo ktoś normalny ganiać i wyrywać komuś z rąk nie będzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezadowolenia ludzi, sklep nie wywiązał się z umowy, rozumiem jak najbardziej. Umowa to umowa, ale doprowadzanie do szarpaniny i robienie z tego życiowego problemu, to już przegięcie w świecie, gdzie jeszcze dzieci umierają z głodu i giną na wojnach. Znaj proporcją, mocium panie, jakby powiedział Fredro.

      Usuń
  5. Przerażające, czemu ja się potem dziwię, gdy proponując dzieciakom w pracy jakieś fajne książki mam wrażenie, że dobijam się jak echo od ich uszu, niewzbudzając najmniejszego zainteresowania czasem u niektórych...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...