środa, 4 września 2013

Lianne de Pougy, słynna kurtyzana z czasów belle époque




Fragment książki Paryż, miasto sztuki i miłości w czasach belle époque:



Delikatna blondynka Liane de Pougy (1869–1950), urodzona jako Anne-Marie Chassaigne, również poruszała męskie serca, chociaż bardziej kochała kobiety. Zanim trafiła do paryskiego półświatka, zdążyła w wieku siedemnastu lat wyjść za mąż, urodzić syna i znudzić się życiem uległej żony. Znalazła sobie kochanka i beztrosko przyprawiała rogi mężowi, który postrzelił ją, gdy przyłapał parę in flagranti. Anne-Marie wniosła pozew o rozwód, porzuciła prowincję i, jak wiele innych kobiet, spróbowała szczęścia w Paryżu.

Tu szybko zrozumiała, że jej kariera artystki kabaretowej rozwinie się szybko jedynie dzięki protekcji i choć w swoich wspomnieniach pisała o obrzydzeniu do całego rodzaju męskiego, korzystała z każdej okazji, aby wspiąć się na szczyt. Jej mentorką na nowej drodze życia okazała się wielka kurtyzana Drugiego Cesarstwa, kochanka samego Napoleona III, Valtesse de la Bigne. Zasugerowała Anne-Marie zmianę imienia i nazwiska, doradzając oczywiście dodające szyku de.

Kariera aktorska Liane również zaczęła nabierać tempa, mimo zdecydowanie krytycznej opinii Sary Bernhardt, odradzającej młodszej koleżance wybór tej ścieżki. Gwiazda miała powiedzieć podobno: „Bądź piękna i milcz”, ale młoda, ambitna dziewczyna nie zamierzała słuchać rad choćby i najwybitniejszej aktorki. Miała rację. Niedługo potem szturmem zdobyła sceny paryskich kabaretów.

Mężczyźni nie szczędzili grosza, aby spędzić kilka chwil w jej towarzystwie; pewien starszy wielbiciel zapłacił podobno osiemdziesiąt tysięcy franków jedynie za to, żeby zobaczyć ją nago. A ona łaskawie obdarowywała ich swoim czasem w zamian za okrągłe sumki lub klejnoty o dużej wartości. W sypialni miała specjalny stolik, na którym goście mogli dyskretnie zostawiać prezenty. Wkrótce królowała już wśród paryskich kurtyzan. Mogła sobie pozwolić na zakup pałacyku na rue de la Néva oraz posiadłości na wsi. Po romansie z siostrzeńcem marszałka Mac-Mahona, który całkowicie się dla niej zrujnował, stwierdziła, że połknęła fortunę Mac-Mahonów jak jajko. W przeciwieństwie do Otero nie miała słabości do przystojnych mężczyzn, raczej preferowała młode kobiety. Cały Paryż obserwował jej flirt z piękną Émilienne d’Alençon. Gdy występowały razem w Folies-Bergère, mówiono o Folies-Lesbos. Jej wielką miłością była amerykańska pisarka Natalie Clifford Barney. Kobiety nie potrafiły jednak stworzyć stałego związku, ponieważ Liane nie chciała zrezygnować z męskiego towarzystwa, a Natalie z intymnych kontaktów z innymi paniami.

Ostatecznie Liane wyszła za mąż za młodszego o szesnaście lat Georges’a Ghikę, rumuńskiego księcia, bratanka królowej Serbii, który kochał ją tak bardzo, że wziął z nią ślub mimo stanowczego sprzeciwu rodziny i groźby wydziedziczenia.

Ceremonia odbyła się w 1910 roku i dla wielu oznaczała symboliczny koniec epoki wielkich kurtyzan. Liane miała wtedy czterdzieści dwa, a Ghika dwadzieścia sześć lat. W uroczystości nie uczestniczyła oczywiście rodzina pana młodego, ostentacyjnie wyrażając swoją dezaprobatę dla mezaliansu, ale nie zjawili się również niektórzy przyjaciele Liane. Oni także uważali, że ślub z księciem degraduje ją z pozycji królowej, wprawdzie półświatka, do roli zwykłej księżnej. Pominąwszy fakt, że panna młoda była dużo bogatsza od swojego wybranka.

Od tej chwili kurtyzana stała się niedostępna dla mężczyzn, chociaż z wieloma dawnymi kochankami przyjaźniła się do końca życia. Baron Maurice de Rothschild nigdy nie zapomniał tej, która wprowadziła go, jako młodego chłopca, w tajemnice ars amandi i opiekował się nią dyskretnie. Wielka przyjaźń łączyła ją również z polskim hrabią Romanem Potockim. Na jego zaproszenie odwiedziła Polskę. Książę Ghika nie miał podobno nic przeciwko związkom żony z innymi kobietami. Rzekomo niejednokrotnie sam uczestniczył w roli widza w jej schadzkach. 

Liane przyjaźniła się z wieloma artystami, zwłaszcza z pisarzami. Najbliższym był przez wiele lat Jean Lorrain, homoseksualista, dandys, skandalista, uzależniony od eteru. Swego czasu bardzo pomógł Liane w wyrobieniu odpowiedniej pozycji towarzyskiej. Dzielił z nią miłość do klejnotów.

Liane de Pougy próbowała swoich sił na niwie literackiej. Nakłady jej powieści, między innymi bestsellerowej Idylli Safickiej, jako sensacja towarzyska, rozchodziły się błyskawicznie.

Była nie tylko piękna, ale również wrażliwa i inteligentna. Doskonale zdawała sobie sprawę, że jej życie nie jest takie, jakie być powinno, jednak nie potrafiła z niego zrezygnować. W latach trzydziestych napisała, że przyniosła rodzinie hańbę i wstyd. Z wiekiem popadła w dewocję i dążyła do odkupienia grzechów, niosąc pomoc biednym i potrzebującym. Wpływ na zmianę jej nastawienia do życia miała zapewne tragiczna śmierć syna Marca. Dręczyły ją wyrzuty sumienia, ponieważ porzuciła chłopca we wczesnym dzieciństwie, a później długo nie potrafiła nawiązać z nim kontaktu. Mimo braku matczynej miłości, Marc wyrósł na dzielnego mężczyznę, bardzo zdolnego lotnika, który oddał życie za ojczyznę w 1914 roku.

Małżeństwo Liane z księciem, na początku bardzo udane, z czasem zmieniło się w udrękę. Liane, która wolała relacje z kobietami, coraz trudniej znosiła natarczywość młodszego męża. To, co ich kiedyś połączyło: namiętność, swoboda seksualna, oddaliło ich z czasem do tego stopnia, że Georges odszedł od Liane z kochanką. Wprawdzie powrócił skruszony, a ona zgodziła się go przyjąć, nigdy jednak nie zdołała wybaczyć. Po jego śmierci przyjęła imię siostry Anny Marii od Pokuty i stała się tercjarką dominikańską.

****************************************

Więcej o Liane dowiecie się z książki Jean'a Chalon'a Dama, kurtyzana, święta (Courtisane, princesse et sainte). Polski tytuł, jak to często bywa, zmieniony według czyjegoś widzimisię. Zamiast Kurtyzana, księżna, święta (autorowi chodziło przecież o podkreślenie etapów jej życia), mamy Dama, kurtyzana, święta. Zwłaszcza słowo dama nie za bardzo tu pasuje, bo choć Liane na pewno była postacią nietuzinkową, nie należała nigdy do kategorii "dam" w ówczesnym rozumieniu tego słowa.





Galeria








2 komentarze:

  1. To dopiero barwna postać! Chętnie poznam jej losy, wcześniej nie słyszałam o niej zupełnie nic. :-)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko dzieki temu wspanialemu czlowiekowi, zwanemu dr Agbazara, wspanialemu czaru rzucajacemu we mnie radosc, pomagajac mi przywrócic mego kochanka, który zerwal ze mna Cztery miesiace temu, ale teraz ze mna przy pomocy dr Agbazary, wielkiego zaklecia milosnego odlewnik. Wszystkim dzieki niemu mozesz równiez skontaktowac sie z nim o pomoc, jesli potrzebujesz go w czasach klopotów poprzez: ( agbazara@gmail. com ) mozesz równiez Whatsapp na ten numer +234 810 410 2662

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...