poniedziałek, 14 października 2013

Miszmasz życiowo-literacki

Ostatnio mało mnie na blogu, bo dużo mnie gdzie indziej. Znaczy: w życiu codziennym się dzieje, że hej przez co życie wirtualne nieco poszło w odstawkę. Szykują się zmiany, że tak powiem piorunujące, ale na razie niestety nic powiedzieć nie mogę dla dobra zmian:) 

Pochwalę się za to, że miałam pierwsze, solowe, spotkanie autorskie dotyczące oczywiście "Paryża...". Było wspaniale! Przyszły same panie, ale za to tak zainteresowane tematem, że dwie godziny minęły błyskawicznie. Nawet nie wiedziałam, że potrafię przez tyle czasu non stop nawijać o Paryżu. Ponieważ musiano mi przerwać, podejrzewam, że potrafię i dłużej. Pocieszające jest to, że nikt nie zasnął.






Dużo też czytam ostatnio, bo przecież sezon premier w pełni i jak Fredrowski osiołek nie wiem, gdzie łeb kierować. Kilka książek rozpoczętych, a jeszcze kilka czeka na rozpoczęcie. Wszystkie ciekawe, czasu mało, potworków dużo i jakieś bardziej żywotne w tym roku.  I to właśnie energia życiowa potworków zachęciła mnie do przeczytania książki 1 kobieta, 4 dzieci, 0 kasy (prawie) Petry van Laak.


Otóż pojawiła się we mnie potrzeba czytania historii prawdziwych opowiadanych przez zwykłych, ale interesujących  ludzi. Czysta fikcja przestaje mnie interesować. Jeśli nie mogę się chwycić realiów historycznych albo jakichś konkretnych związków z życiem, ale takim, jakie ono jest, a nie takim, jakie chcielibyśmy, żeby było, to nie czytam. Bajanie na temat życia już mam za sobą. 

A ta książka mnie zaskoczyła. Bo wszystko w niej jest tak zakręcone, a jednocześnie prawdziwe, że zadziwia czytelnika. Petra była w miarę szczęśliwą żoną i matką czworga dzieci. Żyła w komfortowych warunkach, zapewnianych przez zamożnego męża, a jej zadaniem było towarzyszenie mężowi w czasie przyjęć oraz wychowywanie dzieci i zajmowanie się domem. Wygodna egzystencja skończyła się z dnia na dzień, gdy mąż zbankrutował, a komornicy zaczęli wynosić wszystko, co było w domu, aby na końcu sprzedać i dom. Niestety, w tej krytycznej sytuacji Petra została kompletnie sama, bo małżonek jakoś nie mógł pogodzić się z rzeczywistością i nie zakasał rękawów, aby zarobić na rodzinę.  Chcąc, nie chcąc, to Petra musiała zacząć zarabiać na rodzinę. Początkowy optymizm, była przecież wykształcona, miała znajomości, kontakty i chęć do działania, szybko rozbił się o mur z napisem "Witamy w prawdziwym życiu". 

Trzeba było odsunąć się od męża, uciekającego od odpowiedzialności, bo dzieci potrzebowały domu, którego nie nachodzili wierzyciele, często bardzo agresywni. I tutaj zaczęły się schody.
Wynajęcie mieszkania przez samotną kobietę z czwórką dzieci - niemożliwe. Odejście od męża - napiętnowane przez znajomych i sąsiadki. Brak doświadczenia zawodowego - brak poważnych propozycji pracy.  Petra i dzieci popadają w biedę. Nie mają pieniędzy na rachunki, ubrania, obuwie, zajęcia pozaszkolne, nie mówiąc już o jakichkolwiek atrakcjach typu wakacje, czy nawet słodycze. Mieszkanie wynajęte za pomocą fortelu, urządzają meblami z wysypiska. Owoce zbierają w ogrodach sąsiadów. Wszyscy uczą się oszczędzać. 

Wzruszające są dzieci Petry, które bez większej histerii dostosowują się do warunków, w jakich przyszło im żyć. Starają się pomagać mamie, jak tylko mogą i potrafią się cieszyć z każdego drobiazgu, każdej dobrej rzeczy. Kolejne rozdziały książki są przeplatane krótkimi dialogami między matką a dziećmi, będącymi poruszającym świadectwem dziecięcej dojrzałości.

Historia Petry, walczącej o przetrwanie swojej rodziny jest naprawdę wzruszająca, ale nie tak do obsmarkania się z płaczu, ale wzruszająca optymistycznie. Nie da się nie polubić dzielnej matki, borykającej się z przeciwnościami losu, ze złymi ludźmi i z samą sobą.

Trzeba przewartościować świat, zobaczyć, co jest rzeczywiście istotne. Schować do kieszeni własne ambicje i poczucie godności, aby imać się każdego zajęcia i poprosić o pomoc opiekę społeczną. Swoją drogą pieniądze niby większe niż u nas, ale opis upokorzeń przez jakie trzeba przejść, udowadnia, że Niemcy to nie raj.  Podobnie jak u nas, tam również kobietę chętniej widzi się w towarzystwie garów i przy mężu, nawet draniu, ale zawsze. Dlatego mimo że Petra żyje w trochę innej rzeczywistości, istota problemu jest taka sama, jak w przypadku innych samotnych matek, także w Polsce. Wykluczenie społeczne, brak efektywnej pomocy państwa, nie mówiąc już o tym, że pewnie u nas rodzina Petry podpadałaby jeszcze pod patologię, no bo czworo dzieci! 

Fajna to książka, ku pokrzepieniu serc, życiowa, bez ściemy w stylu zmień swoje życie, a za rogiem książę na białym koniu i pensjonat na Mazurach. Bujać to my, a nie nas. W pewnym wieku, z dzieciakami na karku i bez męża (nie ważne, czy rzuconego, czy rzucającego) szansa na bajkę jest zerowa i lepiej sobie to szybko uświadomić. Bajki nie będzie, ale może być nasze całkiem dobre życie, takie, jakie sobie wypracujemy ciężką harówką. I o tym jest ta książka. Umiesz liczyć, licz na siebie:)

I jest ona jeszcze o sile kochającej się rodziny. O tym, że uwaga i miłość rodziców są ważniejsze od najpiękniejszego prezentu. Petra w biedzie wychowuje cudowne, mądre, dobre dzieci i choć nie może im dać dóbr materialnych, buduje wspaniałą, wspierającą się rodzinę. Również dlatego warto przeczytać tę książkę, bo z tego, co obserwuję wokół siebie, to współczesnym rodzicom wszystko się popieprzyło. 

9 komentarzy:

  1. Trzymam książki za zmiany. oby wszystko było po Twojej myśli. A po książkę ku pokrzepieniu muszę sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę powodzenia.
    Książkę chętnie bym przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze: gratuluję. Chciałabym kiedyś tych Twoich paryskich wspomnień posłuchać. A może wydasz je na papierze, hm?

    Co do książki - cieszę się, że nie jest tak oczywista i banalna, jak inne 'życiowe' historie tego typu. Cieszę się też, że mam ją na półce i wkrótce przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również z całych sił trzymam kciuki za zmiany i mam nadzieję, że wkrótce uchylisz rąbka tajemnicy.
    Gazetka na Twój temat piękna, to musiało być niezwykłe uczucie zobaczyć taką miłą niespodziankę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli to w ramach DKK, to może kiedyś i u mnie zawitasz. Grupka pań i nawet jeden pan gwarantowany;) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niech zmiany się urzeczywistniają i oby wszystko poszło w kierunku, w którym Tobie po drodze...
    Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Życzę powodzenia w realizacji planów, wszelkich zmian.

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzymam kciuki za zmiany. Ja w swoim zyciu zmiany przeprowadzilam 3-4 lata temu, ale wiekszosc poszla po mojej mysli, wiec i tobie tego zycze.
    Po ksiazke chetnie bym sięgnęła. Musze sie rozejrzec gdzie by ja pozyczyc lub kupic. Ciekawe czy jest ebook.

    Pozdrawiam i gratuluje wieczoru autorskiego. To musi byc mile uczucie..
    Nika

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...