wtorek, 24 marca 2015

Dom nad klifem

O Maeve Binchy przeczytałam po raz pierwszy na blogu Notatki Coolturalne. Kasia ma podobne upodobania literackie, zatem było duże prawdopodobieństwo, że i mnie spodobają się książki Binchy. WAB zaczął je wydawać w tym roku, więc się rzuciłam natychmiast na Dom nad klifem, zaczęłam czytać i przy tym czytaniu coś mnie uwierało. Nie to, że się nie podoba, bo podoba, ale jednak coś nie tak.


Odkładałam, wracałam, czytałam i znowu odkładałam, żeby pomyśleć. Aż doznałam olśnienia. Toż to zupełnie inna bajka niż te opowiadane na naszym rodzimym gruncie! Wszystko w Domu nad klifem jest na opak. Główna bohaterka, Chicky, przeżywa wielką miłość w wieku dwudziestu lat, goni za facetem do Ameryki pozostawiając w Irlandii oburzoną jej zachowaniem rodzinę i po początkowych akapitach zaczyna się zdziwienie. To nie będzie o miłości? To, co stanowi siłę napędową polskich romansideł, na co czekają polskie bohaterki i czytelniczki, co ma być nagrodą dla wypatrujących szczęścia kobiet, tu zostaje wywalone za burtę kilkoma konkretnymi zdaniami i po sprawie.

Okazuje się, że są inne sposoby na życie kobiety, inne drogi, inne uczucia. Można realizować się w pełni bez wypatrywania tego, co to ją zwiąże i wychłosta, a ona jeszcze będzie prosić o więcej. Można dawać miłość i ją otrzymywać nie mając męża i rozkosznych bobasków wokół siebie. Bo szczęście przychodzi do nas różnymi drogami i zapewne przyjdzie i do ciebie, jeśli dasz mu szansę na objawienie się w innej postaci. I to się nazywa dawać pozytywne emocje! 

Binchy, jak wiele innych autorek, również opowiedziała o szukaniu i znajdowaniu swojego miejsca, ale nie zawęziła kobietom horyzontów. Zdaje się mówić: Facet to nie wszystko, co się liczy. Ty się też kobieto liczysz, twoje marzenia, twoja samotność, twoje wybory, choćby najdziwniejsze, składają się na ciebie i twoje życie. I nic nikomu do tego, jak chcesz żyć. 

Jednocześnie w powieść nie brakuje lubianych motywów blisko związanych z literaturą pokrzepiającą kobiety. Bo jednak życie tak zupełnie bez emocji też nie jest dobre. Kochać trzeba, dawać z siebie trzeba, być z innymi ludźmi, zwłaszcza potrzebującymi pomocy, trzeba jak najbardziej. Jest zatem przytulny dom, który daje schronienie, jest irlandzka przyroda zapierająca dech w piersiach i są postaci o rozmaitych, głównie skomplikowanych historiach, które odnajdują swoje miejsce na ziemi w ciepłym i bezpiecznym domu nad klifem.

Jestem zdecydowanie pod urokiem dobrze opowiedzianej historii bez dłużyzn i marudzenia. Maeve Binchy musiała być bardzo energiczną osobą, przynajmniej ja tak to odczułam podczas lektury. Żadne tam mdlejące mimozy, powłóczyste spojrzenia, drżenie i omdlewanie, tylko życie, które się dzieje tu i teraz, czasem ucieka zbyt szybko.

4 komentarze:

  1. Lubię tego typu ksiażki, fabuła mnie ciekawi, więc ,,Dom nad klifem" chętnie przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, już tekst na okładce wskazuje, że to ciepła, rodzinna opowieść

    OdpowiedzUsuń
  3. Uroczo zaprezentowałaś książkę. Binchy znam na razie z jednej książki. Chyba coś jeszcze jej mam. I to też za sprawą Kasi.
    Ta książka by mi się też podobała.
    Bo od damsko męskich perturbacji to się teraz aż roi w innych książkach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kuuurczę czyli jednak okładka jest tak urocza jak treść. A ja jej nie mam

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...