poniedziałek, 16 marca 2015

Dzieci to koszmarne zwierzątka domowe

Nieodmiennie bawią mnie książki, w których odwraca się role i pozwala się dzieciom wczuć w sytuację innych. Ostatnio miałam okazję czytać z moimi potworkami dwie takie lektury. Wzruszającą Jedyny i niepowtarzalny Ivan Katherine Applegate oraz przezabawną Dzieci to koszmarne zwierzątka domowe Petera Browna. Do Ivana na pewno jeszcze powrócę, a dzisiaj parę słów o pozycji wydanej przez Naszą Księgarnię.




Lusia, mała niedźwiedzica, znajduje małego chłopca i przynosi go do domu. Potem prosi usilnie mamę niedźwiedzicę, by mogła Piskacza (zwie go tak, bo wydaje piszczące dźwięki) zatrzymać. Obiecuje mamie, że będzie się nim zajmować, opiekować i robić wokół niego wszystko, co należy. Ale Piskacz jak to dziecko jest nieprzewidywalny i wcale nie taki łatwy w codziennym życiu. 




Ta zabawna historyjka stała się pretekstem do bardzo poważnych rozmów z Potworkami. Nie my jedni przerabialiśmy po raz kolejny temat zwierzęcia w domu, zatem bardzo nam się przydała ta książka. Rozmawialiśmy o tym, że miłość do zwierząt nie oznacza automatycznie ich posiadania (do ludzi zresztą też). Że czasem wyrazem miłości jest właśnie nieposiadanie zwierząt. Że nie powinno się ich wyrywać z naturalnego środowiska. Że Potworki wcale by nie chciały być czyimiś zwierzątkami z dala od mamy i taty. Poruszyliśmy też drażliwą kwestię, czy to prawda, że dzieci to koszmarne zwierzątka domowe. I zgodnie z prawdą usłyszeli, że bywają koszmarnie upierdliwi, koszmarnie brudni, koszmarnie głośni, ale są potwornie kochani i rodzice, chociaż czasem narzekają, nie chcieliby, żeby byli inni. 




Najtrudniej było mi wybrnąć z pytania o zoo, bo choć widok zwierząt w klatkach mnie zasmuca, to do zoo jeździmy, chłopcy uwielbiają. A tu trzeba było tłumaczyć, że choć nie całkiem dobra to instytucja, to wcale i nie taka zła, bo czasem to jedyny sposób, aby przetrwały gatunki zagrożone wyginięciem. Informacja, że to ludzie zagrażają zwierzętom wprawiła ich w osłupienie i musieliśmy szybko odwrócić ich uwagę budyniem waniliowym, bo chyba w tym wieku całej prawdy by nie znieśli. 
Za to do cyrku ze zwierzętami nie chodzimy, od dziecka dostawałam ataku paniki na takich imprezach, strzelanie z bata na lwy i konie doprowadzało mnie do histerii. 




Wracając do samej książki, to oczywiście nazwa wydawcy jest tu od dziesięcioleci gwarancją najwyższej jakości edytorskiej. Twarda okładka, piękne ilustracje, wszystko jak należy. W dodatku zostanie w naszej pamięci już na zawsze, bo to pierwsza książeczka, którą mój najstarszy Potworek, pierwszoklasista, przeczytał swoim młodszym braciom. Nasza Księgarnia często towarzyszyła moim dziecięcym wzruszeniom książkowym, fajnie patrzeć jak robi to samo w przypadku moich dzieci.

Tutaj możecie pobrać PDF z fragmentem książki.


3 komentarze:

  1. Z przyjemnością zapoznałabym się z tą książeczką choć na poruszanie takich tematów z moim maleństwem mam jeszcze co najmniej kilkanaście miesięcy ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas minie szybko, wiem coś o tym, a książka naprawdę warta uwagi.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...