czwartek, 13 czerwca 2013

Dagny

Dagny Juel Przybyszewska to jedna z tych kobiet, których życie nigdy nie przestało mnie fascynować. Jako nastolatka przeczytałam książkę Stachu, jego kobiety, jego dzieci Krystyny Kolińskiej i bardzo długo nie mogłam przestać o niej myśleć. Stanisław Przybyszewski był artystą niezwykłym, ale jako mąż, ojciec i kochanek prawdziwym potworem. Zniszczył wszystkie kochające go kobiety. Martę, Dagny, Anielę. Nie dbał o dzieci. Na koniec odbił żonę przyjacielowi, Janowi Kasprowiczowi i dostał to, na co naprawdę zasłużył, czyli prawdziwą jędzę. Małżeństwo z Jadwigą było zemstą losu za wszystkie niegodziwości, których się dopuścił. 








Marta Foerder miała z nim troje dzieci. Gdy była w ciąży z drugim, on ożenił się z Dagny. Gdy była w ciąży z trzecim, on oczekiwał pierwszego dziecka z Dagny. Gdy była w ciąży z czwartym, popełniła samobójstwo. Krótko po narodzinach córki Dagny i Stacha, szczęśliwy tatuś nawiązał romans z malarką Anielą Pająkówną i równocześnie z żoną Kasprowicza. Ze związku z Anielą, w 1901 roku, urodziła się przyszła autorka Sprawy Dantona, Stanisława Przybyszewska. Jednak to Jadwiga uczyniła go swoim mężem, łamiąc serce Jana, który przeżył ogromnie tę podwójną zdradę - ukochanej kobiety i przyjaciela, któremu pozwolił zamieszkać w swoim domu. 

Z czysto moralnego punktu widzenia Przybyszewski to zwykła świnia i mało mnie interesuje, że artyści tak mają i że często bycie świnią wpływa korzystnie na ich sztukę. Pewnie, że był fascynujący ze swoją pogardą dla drobnomieszczańskich poglądów. Młodzi ludzie, mężczyźni i kobiety, patrzyli na niego, jak na półboga, który nadszedł, by objawić im nową prawdę o świecie. Żył, jak chciał, pił, ćpał i brał sobie kobiety, jak papierosy, spalał je i gasił zdecydowanym ruchem o podeszwę buta. Tak to widzę. Nawet machnęłabym ręką na te kobiety, lecące do niego, jak ćmy do światła. Wszystkie wiedziały, kim jest Stanisław Przybyszewski, wszystkie godziły się na dzielenie z nim życia i znosiły zdrady i upokorzenia. Jednak z tych związków ludzi bez wątpienia nieco stukniętych, rodziły się dzieci. Sześcioro. Siódme zabrała ze sobą Marta, popełniając samobójstwo. Oczywiście artysta nie miał głowy do wychowywania tej gromadki, zajęły się nimi obce osoby, rodzina, niektóre wylądowały w sierocińcu, podczas, gdy genialny i uwielbiany tatuś, wił sobie wygodne gniazdko z żoną przyjaciela, która, nota bene, również pozostawiła swoje dwie córki na wychowanie ojcu.


Dagny z synem Zenonem



Z kobiet, które kochał, tylko Dagny była nieprzeciętna. Bierne Marta i Aniela, czy zołzowata Jadwiga nie dorównywały jej ani urodą, ani intelektem. I właśnie o niej opowiada książka wydana przez Bukowy Las Dagny, życie i śmierć  J.D. Landisa. Tak się składa, że to pierwsza beletryzowana biografia tego wydawnictwa napisana przez mężczyznę i może nie powinnam tego pisać, bo poprawność polityczna czuwa, ale całe szczęście, że się za to jakaś sentymentalna baba nie wzięła! Powieść jest konkretna, momentami pieprzna, mocna w przekazie, dosadna. Doskonale wprowadza w klimat otoczenia Przybyszewskiego, czy to w słynnym berlińskim Czarnym Prosiaku, czy też w Krakowie, wśród szaleńczo w nim zakochanych młodych artystach. Mieli na jego punkcie fioła, prawie całowali ziemię, po której stąpał i wszyscy jak jeden mąż kochali się w Dagny. Munch i Strindberg byli wręcz opętani przez tę niebanalną kobietę. Stanisław Korab-Brzozowski popełnił przez nią samobójstwo, Boy-Żeleński był tego bliski, Władysław Emeryk zabił w końcu i ją, i siebie. 




Trudno pojąć, jak mądrzy, wykształceni, utalentowani ludzie wpadali w taką ekstazę na widok Dagny i Stanisława Przybyszewskich. Była to zbiorowa histeria, która nie mogła się dobrze skończyć. Tragedia była elementem ich życia, nieśli ją oboje w sobie i jak chorobę zakaźną przekazywali tym, którzy się z nimi stykali. W tym całym towarzystwie nikt nie był szczęśliwy, czy nawet wesoły. Cokolwiek by się nie czytało na temat Przybyszewskiego, dominuje w tym kolor czarny, gęsta, dusząca atmosfera i w końcu człowiek ma naprawdę dość i jego życia, i jego twórczości. Nie dziwię się wcale, że Paryż nie przygarnął go, gdy Przybyszewski starał się stać częścią jego bohemy. W Paryżu trzeba było mieć choć odrobinę radości życia, dobrego humoru i nadziei, a Stachu był do obrzydzenia smutnym człowiekiem. Berlin znacznie lepiej do niego pasował ze swoim temperamentem.


Przybyszewski i Dagny 


Proza Przybyszewskiego, choćby oklepane De Profundis, jest z pewnością niezwykle interesująca, inna, intrygująca, ale jednocześnie tak nudna. I w tym wypadku jedno nie wyklucza drugiego, nie wiem jak to dokładnie wytłumaczyć, ale tak właśnie jest! Czasem czytam i zachwyca mnie trafność sądów, błyskotliwość, a kiedy indziej nie mogę przebrnąć przez kilka zadań, bez zastanawiania się, co on brał, gdy to pisał. 

Dziś prawda jest taka, że mało kto czyta Przybyszewskiego. Jego życie fascynuje bardziej, niż jego twórczość, ale są nadal tacy, którzy go uwielbiają i daliby wiele, by móc mu oddać swoje żony w zamian za prawo ogrzania się w blasku geniusza.


Dagny na obrazie Muncha Głos

Zostawmy jednak demonicznego Stacha w spokoju. Mnie i tak zawsze bardziej interesowała Dagny, norweska piękność, która rozpalała wszystkich napotkanych mężczyzn, nawet homoseksualistów. Rudowłosa, inteligentna, błyskotliwa, mieszanka świętej i ladacznicy, wiejskiej panienki i femme fatale, potrafiła być namiętną kochanką, równym partnerem w dyskusji intelektualnej, kumplem, przyjacielem, żoną i matką. Samodzielna i niezależna, decydowała o swoim życiu w czasach, gdy kobietom odmawiano do tego prawa. Kochała Przybyszewskiego, wyszła za niego za mąż, rodziła mu dzieci, klepała z nim biedę, znosiła zdrady i żyła przede wszystkim miłością do niego. Gdy zrozumiała, że inna kobieta zdobyła go i ma zamiar zatrzymać tylko dla siebie (Jadwiga Kasprowicz) nic nie mogło już zatrzymać biegu tragicznych wydarzeń. Ale o tym oczywiście w książce.


Dagny jako Madonna, Munch

Powieść rozpoczyna się wstępem podpisanym W.E., czyli Władysław Emeryk  i kończy się jego posłowiem. J.D. Landis właśnie Emeryka przedstawia jako autora książki opartej  na wspomnieniach Władysława i pamiętniku Dagny. Ten zgrabny wybieg literacki nadaje jej jeszcze tragiczniejszej wymowy. Koniec pisania, oznacza zbliżającą się śmierć obojga. Przybyszewski nie przyjechał na pogrzeb żony ani choćby po to, żeby zabrać z miejsca tragedii syna, który towarzyszył matce w podróży. Nigdy nie odwiedził jej grobu. Dzieci poprosił, aby zrzekły się prawa dziedziczenia po nim na rzecz Jadwigi Przybyszewskiej. 

Po Dagny została legenda, która fascynuje do dziś. Żyła tylko 34 lata, ale tak intensywnie, jak późniejsze gwiazdy rocka. Wszystkie przekazy, nawet te pochodzące od kobiet, są zgodne, że była osobą niezwykłą.


Portret Dagny Juel-Przybyszewskiej, Munch




Zazdrość (na pierwszym planie Przybyszewski, w tle Dagny i Munch)

Dagny, życie i śmierć to naprawdę świetna lektura, oparta na solidnej wiedzy o bohaterce i jej życiu. Znajdziemy tu wiele odniesień do obrazów Muncha, do twórczości Strindberga i Przybyszewskiego. Czuje się, że powstała z pasji. I choć wiele wątków jest przez autora dopowiedzianych, bo do dziś nie wiadomo, jak było naprawdę, nie ma tu bezpodstawnego bajdurzenia. Tak rzeczywiście mogło być. Jak dla mnie lektura bez zarzutu.

Dla zainteresowanych, bardzo ciekawy profil poświęcony Dagny na FB



Dagny Przybyszewska w trumnie, Tibilisi, 1901

7 komentarzy:

  1. Zaintrygowała mnie okładka tej książki, przeczytałam opis i zapragnęłam przeczytać. a jak piszesz, że jest mocna, to tym bardziej chcę. Może kiedyś się uda;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest napisana bez zbędnej czułostkowości i poetyckości, którą odczuwa się w biografii K. Kotlińskiej. Autor nie moralizuje, tylko opowiada historię. Prosto, czasem szorstko, po męsku.

      Usuń
  2. Bardzo, bardzo się cieszę, że jest to dobra książka. Trochę się bałam, że Amerykanin nie podoła, że nie będzie w stanie oddać atmosfery tamtych lat w kraju, o którym jego rodacy tak naprawdę niewiele wiedzą. A okres, w którym żyła Dagny był specyficzny, niepowtarzalny, przepełniony niespotykaną kiedy indziej aurą. Czekałam na tę powieść z utęsknieniem denerwując się jednocześnie czy mnie nie zawiedzie. Odetchnęłam z ulgą, bo jest szansa, że jednak mi się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodatkowo, jest to światowa premiera tej książki. Byłam mile zaskoczona dbałością o szczegóły w odtworzeniu epoki. Widać, że autor zrobił solidny research.

      Usuń
  3. Mam biografię Przybyszewskiego, którą przytoczyłaś i już czytałam, ale było to dawno.
    Czytałam również kiedyś biografię Kasprowicza, też dawno i nie pamiętam tytułu.Chętnie przeczytałabym ja jeszcze raz i pamiętam jak Kasprowicz bolał nad zdradą i odejściem Jadwigi, ale również to, że z Marią Buniną, z którą się ożenił później był szczęśliwy.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Kasprowiczu czytałam świetną książkę Barbara Wachowicz "Czas nasturcji".

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...