Zastanawiam się nad przeprofilowaniem bloga na dziecięcy. Żartuję! Ale ostatnio z dorosłych rzeczy czytam tylko to, co potrzebne mi do pracy. Z książek typowo przyjemnościowych pozostają lektury dziecięce, bo choćby się waliło paliło czy nawet książkę kończyło pisać, dzieciom czytać trzeba. A że rosną i lektury rosną z nimi. Poza tym lubię najpierw sama sprawdzić, co będę dzieciom czytać, bo nie chcę niczego, co straszy ani żadnego prostactwa. Najlepiej, żeby to były książki, jak za mojego dzieciństwa. Musi być w nich coś dobrego, coś mądrego, coś zwariowanego jakieś pozytywne przesłanie i dużo poczucia humoru. Kiedy szukam literatury dziecięcej na dobrym poziomie, najpierw przeglądam zawsze ofertę Naszej Księgarni. Wiadomo, to wydawnictwo mojego dzieciństwa, moje książki sąsiadują teraz na półce z książkami moich chłopców. Staram się nie zarzucać dzieci tylko lekturami z przeszłości, ale wprowadzam im również dużo nowości, aby kiedyś. mogli mieć własne ulubione książki z dzieciństwa.
A oto nasz ostatni nabytek: Ucieczka z tajemniczego ogrodu Rafała Witka. Wiem, wiem nie jest to całkowicie bez wpływów z mojego dzieciństwa, ale trudno tak od razu przejść na nieznane tereny, zatem jest tajemniczy ogród. I dużo innych tajemnic. I podróże w czasie, i problemy dziecięce. I przyjaźń, i duuuużo fajnego poczucia humoru. A humor w literaturze dla dzieci to podstawa!
Jest Gabrysia Bzik, (lubię imię Gabrysia od czasów Jeżycjady!), taka chłopczyca z szalonym nazwiskiem determinującym jej los i jest jej kumpel najlepszy Nilson Makówka, którego tata bardzo zaniedbuje, wpychając mu przedmioty zamiast poświęcić czas i podarować uczucia.
A książka opowiada o ich niesamowitych przygodach, pełnych nagłych zwrotów akcji i nawet rozgrywających się w rożnych przestrzeniach czasowych. Bohaterowie to takie brzdące, które samemu chciałoby się mieć, inteligentne, samodzielne, wrażliwe i zabawne. I co najważniejsze są to postaci dziecięce, a nie starzy-malutcy, jak to dziś często bywa, kiedy potomstwo to kopia rodziców w wersji mini.
Jest to lektura napisana specjalnie dla dzieci, z odpowiednio dopasowaną leksyką i bez "kwiecistości stylu" na szczęście. Dzięki temu świetnie się ją czyta dzieciom, a one nie gubią wątku i nie stawiają co chwilę pytań o znaczenie słów. A dla starszaka, który już sam zaczyna przygodę z czytaniem, jest to również doskonała pozycja. Bez zbędnej nadbudowy w stylu opisów przyrody z Nad Niemnem. Czuje się po prostu, że autor wie dla kogo pisze i ten mały czytelnik jest dla niego priorytetem. Ostatnio bowiem trafiłam na kilka lektur dla dzieci w których ego autora było tak obecne, jakby pisał sam dla siebie.
To mój pierwszy kontakt z pisarstwem Rafała Witka, ale wrażenia są na tyle pozytywne, że będziemy czytać jego kolejne książki. Bo chociaż wiem, że dzieci muszą iść z duchem swoich czasów, cieszę się, że w tej książce odnalazłam jednak pewną wrażliwość nie z tej epoki.