środa, 13 kwietnia 2016

Poza czasem szukaj

Już niedługo premiera książki Katarzyny Hordyniec, znanej nam z bloga Notatki Coolturalne. Kibicowałam autorce podczas powstawania powieści i cieszę się, że wkrótce będę mogła ją przeczytać. Lubię obserwować, jak ludzie realizują swoje marzenia. Kasi życzę sukcesu i miliona sprzedanych egzemplarzy. A wam polecam jej książkę i to gorąco. 


Każdy sięgnąłby po taką miłość. A Ty?

Mówi się że miłosne spełnienie to mała śmierć – jeśli tak, to jeszcze nikt tak na nią nie czekał jak oni.

Lena jest kobietą piękną i piekielnie inteligentną. Wszystkim dookoła wydaje się, że jest szczęśliwa. Czyżby? Pewnego dnia postanawia, że czas na zmiany. Zostawia dotychczasowego partnera, pakuje walizki i wyjeżdża z rodzinnego Koszalina do Warszawy. Szaleństwo, myślą najbliżsi. Moja szansa, myśli Lena. 

Los szykuje dla niej większe wyzwanie niż odnalezienie się w stolicy.

W majowe popołudnie poznaje Jula. Z pozoru nic ich nie łączy, może jedynie upodobanie do poezji. A jednak wystarczyło jedno spojrzenie, żeby znaleźli się poza czasem i przestrzenią, gdzie ważna była tylko jego atencja, jej dotyk, jego zapach, jej czułość, i żar, którego nie potrafili ogarnąć rozumem.

Nie szukali – ani on chciał, ani ona była gotowa, a jednak sześć upalnych dni zmieniło w nich wszystko. Tylko czy to wystarczy, żeby jeszcze raz pokusić los? 
On, ona i Warszawa w tle.


Katarzyna Hordyniec – blogerka, tłumaczka i felietonistka. Zaczynała w „Tygodniku Siedleckim”, następnie pisała dla prasy polonijnej, głównie irlandzkiego „Tygodnika Polska Gazeta”. Czternaście lat temu osiedliła się w maleńkim miasteczku w hrabstwie Donegal, na północy Irlandii. Ma wieczny dylemat, co kocha bardziej – Warszawę, która jest pełna energii, dźwięków, ruchliwa i rozedrgana, czy spokój donegalskich plaż, niewielki irlandzki cottage z kominkiem i puste drogi, którymi można pędzić samochodem, śpiewając na cały głos. „Poza czasem szukaj” to jej debiut powieściowy.



czwartek, 17 marca 2016

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Karuzela z prezentami

Wybieranie prezentów dla moich trzech potworków to oczywiście wielka radość, ale też, nie ma co ukrywać, zadanie niebywale trudne i stresujące. Dzieci, jak to dzieci, chcą wszystko, co tylko można chcieć. Marzą o laptopie, konsoli do gier, tabletach, samochodach zdalnie sterowanych, klockach lego, figurkach super bohaterów - słowem o wszystkim, co im dokładnie w okresie przedświątecznym chcą wcisnąć w reklamach. My chcielibyśmy im nieba przychylić i pewnie gdyby było mnie stać, poszalałabym, że hej. Ale po pierwsze nie stać mnie, po drugie zapala mi się w głowie światełko ostrzegawcze, że dać wszystko, to wcale nie jest dobra droga. Staramy się zatem dać jedną zabawkę wymarzoną (czytaj: wtłoczoną w marzenia przez reklamy), a resztę wybrać kierując się instynktem rodzica, który, było nie było, zna dobrze swoje dzieci.

Laptop i konsola odpadły od razu na starcie i to nie tylko ze względów finansowych,. Już dawno zdecydowałam, że nie będą mieli dostępu do tego typu urządzeń, zanim nie będzie im to absolutnie niezbędne do funkcjonowania w społeczeństwie. Tu temat jest zamknięty na jakiś czas. Tablet dostali dwa lata temu, skończył w koszu po dwóch miesiącach, bo go zniszczyli skacząc po nim. Gry ich szybko znudziły, postanowili więc sprawdzić jego wytrzymałość i sprawdzili. Nie był bardzo wytrzymały. Czyli temat również zamknięty na razie. Klocki lego również są dość drogie, ale tu nie mamy wpływu, bo co rok przysyłają je wujek i ciocia. Wszystkim trzem osobne zestawy, dostosowane do wieku. Posiadamy zatem już niezłą kolekcję, chyba ze dwa pudła i muszę przyznać, że chociaż nigdy nie zbudowali dwa razy tej samej rzeczy według załączonych planów, klockami się bawią regularnie i robią z nich różne cudne budowle. Czyli mimo ceny, czasem warto. Figurki super bohaterów to temat na osobny wpis. Uwielbiają je, chcą mieć jak najwięcej, ale szybko o nich zapominają, bo wciąż pojawiają się nowe serie związane z nowymi filmami. No ale cóż zrobić? To właśnie one zajmują 3/4 miejsca w liście do Mikołaja. To są właśnie te "wymarzone" zabawki, najczęściej dość drogie i bez głębszego sensu, ale dostali je i w tym roku, bo wydaje mi się, że odrobina szaleństwa jest potrzebna. Poza tym trudno jest wytłumaczyć dziecku, dlaczego Mikołaj nie przyniósł nic z listy. Raz już przez to przechodziłam i po dwóch miesiącach rozmów o tym, jaki to Mikołaj jest nie fair, że Iksińskiemu przyniósł wszystkie prezenty, które chciał, a im nie, poddałam się i jeden z listy zawsze będzie.

Potem przyszedł czas na wybór prezentów, które, moim zdaniem, okazałyby się najbardziej trafne, by wspomóc rozwój ich zainteresowań i sprawić, by zabawa nie tylko nieco uczyła, ale też integrowała ich we wspólnym działaniu. Najstarszy i średniak to fani piłki nożnej. Czyli norma. Tyle, że jeden to FC Barcelona i Messi, a drugi Real Madryt i Ronaldo, jeden piszczy za Lewandowskim, drugi uwielbia Błaszczykowskiego. Po naradzie z ciociami i wujkami do prezentów dołączyły piłki w barwach kochanych drużyn i stroje piłkarskie. Choć chłopcy o to nie prosili, nawet nie uwzględnili takich podarunków w listach do świętego Mikołaja, okazało się, że po otwarciu prezentów od razu zaczęli grać w piłkę. Między choinką i stołem wigilijnym. Ja z mężem dorzuciłam do paczek Monopoly Junior i gra jest teraz w użyciu co wieczór oraz piękny globus podświetlany, który wypatrzyłam na stronie księgarni Arttravel. Chłopcy bardzo interesują się geografią, zaczęło się od Map Mizielińskich. Też nie pomyśleli o globusie jako o ewentualnym prezencie, a przecież okazał się strzałem w dziesiątkę. Teraz nie tylko ciągle przy nim siedzą, ale dodatkowo zastąpił lampkę nocną. Zasypiają, marząc o kolejnych wyprawach :)


Do globusa dołączyliśmy dwa opakowania puzzli z mapą Polski i Europy. I tu kolejny raz zaskoczenie, bo układają zawzięcie wszyscy trzej. Tak, tak, nawet maluch wyrywa się do puzzli, choć więcej przy tym wrzasku i rozwalania niż konstruktywnej zabawy. Co starsi ułożą, on demontuje, a ja staram się ogarnąć wszystkie kawałki, żeby przetrwały choć kilka miesięcy. Już po kilku dniach zauważyłam pozytywne efekty układania puzzli. "Wisła jest tu, a Odra tu, a ten kawałek to Kraków (no wiesz, tam gdzie smok mieszka), a tam Warszawa z bazyliszkiem! No nie, góry są na dole przecież, a morze na górze!".



I tak: "wymarzone" zabawki z reklam leżą w kącie, już zdążyli się nimi znudzić, a to, co naprawdę przemyśleliśmy i wybraliśmy głową (choć też sercem), obserwując uważnie nasze dzieci, sprawdziło się na sto procent. Obiecuję sobie, że za rok nie ulegnę i wszystkie prezenty wybiorę mądrze, ale chyba już wiem, że tak się nie da. Coś z marzeń musi być, nawet jeśli spełnione marzenie nie zawsze cieszy do szaleństwa.

A! I jeszcze dostali listy od świętego Mikołaja. Zamówiłam takie specjalne, spersonalizowane. Radość była ogromna, zwłaszcza, że w środku był też certyfikat wpisania na listę grzecznych dzieci, co dało im pewność, że prezenty dostaną. Pierwszy raz zdecydowałam się na takie listy. Jeszcze rok, może dwa i przestaną wierzyć w Mikołaja, więc niech ta magia dzieciństwa, dopóki trwa, będzie kompletna.

Nie przestaję dziękować za moc Internetu, bo z trójką dzieci, pracując, nie miałabym czasu na spokojnie pochodzić po sklepach, żeby wybrać prezenty. W dodatku musiałabym pojechać do jakiegoś większego miasta, by znaleźć to, co mi chodziło po głowie.

Na koniec dodam tylko, że o sobie też pomyślałam. Pod choinką znalazły się wyczekane książki. 




Listy do Mikołaja zamówiłam tutaj http://www.listymikolaja.pl/ (podobną ofertę ma też Poczta Polska)
Globus i puzzle tutaj: http://www.arttravel.pl/
Książki w odkrytej niedawno księgarni internetowej Mestro: https://www.mestro.pl




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...