wtorek, 14 października 2014

Markiz de Sade znowu szokuje w Paryżu


W Muzeum d'Orsay można obejrzeć wystawę poświęconą wpływowi markiza de Sade na innych artystów Sade. Attaquer le soleil (Sade. Attacking the Sun). Wydawać by się mogło, że de Sade to już temat oswojony, zwłaszcza w stolicy Francji, ale przecież skandal to było jego drugie imię:) Zatem rozległy się głosy oburzenia, gdy muzeum opublikowało film reklamujący najnowszą ekspozycję dzieł sztuki inspirowanych de Sade'em. Dozwolone od lat 18. 








środa, 8 października 2014

Wspaniała wystawa w Paryżu


Moim czytelnikom we Francji oraz tym, którzy się do Paryża wybierają w najbliższym czasie, gorąco polecam wspaniałą wystawę w Muzeum Luksemburskim

Jest to pierwsza wystawa poświęcona Paulowi Durand-Ruelowi, słynnemu marszandowi, odkrywcy impresjonistów i twórcy rynku handlu dziełami sztuki nowoczesnej. Pojawiają się oczywiście nazwiska Maneta, Renoira i Moneta, a osiemdziesiąt dzieł sztuki eksponowanych na wystawie tworzy opowieść o niesamowitej historii impresjonistów, którzy z pogardzanej awangardy przeszli ku wiecznej sławie i zyskali uznanie w oczach odbiorców sztuki na całym świecie. Udało się to właśnie dzięki wielkiej pasji i talentowi Durand-Ruela.

Tym, którzy nie będą mieli okazji obejrzeć tej niesamowitej ekspozycji najsłynniejszych obrazów impresjonistów, polecam na pocieszenie serię malarską Impresjoniści Bukowego Lasu, między innymi książkę Claude i Camille




czwartek, 2 października 2014

Czy zemsta zawsze najlepiej smakuje na zimno?

Wieści z książkowego Paryża, który wraz z początkiem nowego roku szkolnego (rentrée scolaire), przeżywa rentrée littéraire, czyli początek nowego roku literackiego. A zaczęło się z przytupem, bo bestsellerem od razu została książka Valérie Trierweiler, byłej partnerki prezydenta Francji François Hollande'a, zatytułowana Merci pour ce moment (Dziękuję za tę chwilę). Pozycja została omówiona bardzo dokładnie również w Polsce. Z grubsza chodzi o to, że była partnerka prezydenta Francji została porzucona dla młodszej i ładniejszej aktorki, dostała szału i kiedy lekko doszła do siebie wysmarowała dzieło, które jest tylko i wyłącznie czystą na zimno zaserwowaną zemstą zdradzonej kobiety. I ogólnie nie miałabym nic przeciwko, Hollande sobie zasłużył i dostał to, co mu się należało. Problem w tym, że należało mu się nie teraz i nie od tej kobiety.





Valérie Trierweiler

 Przez wiele lat Hollande był związany z Ségolène Royal, bardzo znaną panią polityk, byłą kandydatką na stanowisko prezydenta Francji. Tworzyli udany związek od czasów studiów (od roku 1978), założyli rodzinę i wychowywali razem czworo dzieci. A potem na scenie pojawiła się znana dziennikarka Valérie  i po 29 latach nastąpił koniec. W bardzo trudnym dla Ségolène momencie wyborów prezydenckich 2007 roku, gdy potrzebowała wsparcia od najbliższego jej człowieka. Było nie było mężczyzny jej życia. W dodatku nowa wybranka nie oszczędzała porzuconej matki czworga dzieci otwarcie wbijając jej złośliwe szpile, gdy tylko mogła i manifestując ostentacyjnie wielką miłość, którą przeżywała. Pamiętam, że było mi bardzo szkoda Ségolène Royal, bo po rozstaniu zachowanie Hollande'a i jego kochanki było kompletnie bez klasy. Ale ona zagryzła zęby i z dumnie podniesioną głową przeszła przez bardzo trudny dla niej i dzieci okres. Nie wypowiedziała się nigdy negatywnie na temat byłego partnera i wspierała go zawsze w jego działalności politycznej. Zyskała tym mój szacunek, a obserwując kwitnącą cudzym nieszczęściem Valérie, myślałam: Czekaj, czekaj, wróci do ciebie ta karma, wróci. 


Ségolène Royal à l'université d'été de La Rochelle en août 2009 (Audrey Cerdan/Rue89).


No i wróciła! A porzucona pani w rozpacz wpadła, zabijać się chciała, bo ponoć zdrada ukochanego François była dla niej kompletnym zaskoczeniem. A to pech! Wszyscy się tego spodziewali, tylko nie ona. Teraz zaś postanowiła się odgryźć i dokopać niewiernemu. Niech wierzga, ile chce. Nie zmieni to faktu, że tak jak kiedyś ona wzięła sobie Hollande'a, tak teraz inna go jej zabrała. Wniosek? Stary jak świat: nie rób drugiemu, co tobie niemiłe.

A książka jest po prostu słaba i dość żenująca. Na okładce znajduje się taki dopisek "Wszystko, co piszę, jest prawdą. W Pałacu Elizejskim czułam się czasem jak w trakcie reportażu. Za dużo wycierpiałam przez kłamstwa, by sama teraz kłamać"  Nie spodziewałam się takiej hipokryzji i infantylizmu, bo w kłamstwie przecież narodził się jej związek z przyszłym prezydentem. Opis pocałunku z Limoges, od którego wszystko się zaczęło w 2005 roku, by trwać potajemni przez dwa lata, wywołuje uczucie zawstydzenia, że ktoś może takie intymne szczegóły wywlekać. Autorka zapomniała, że jej rodacy nie lubią, w przeciwieństwie do innych nacji, babrania się w sprawach prywatnych. Francuzi bardzo cenią sobie dyskrecję. 

Książka ewidentnie miała na celu ośmieszenie Hollande'a, ale w efekcie ośmieszyła najbardziej autorkę, której jakoś nikt nie współczuje. Pewnie dlatego, że Francuzi pamięć mają dobrą i nie zapomnieli tego, co ona zrobiła siedem lat temu. Dzisiaj stanowczo kibicują Julie Gayet, najnowszej wybrance Hollande'a. Jego samego mają jednak serdecznie dość, co zapewne wyrażą dosadnie w wyborach prezydenckich.

Julie Gayet

środa, 1 października 2014

Najnowsze odkrycie wydawnicze

Ponieważ ostatnio nie wylatuję zbytnio ponad świat dziecięcy, bo, jak niektórzy wiedzą, jedno mi przybyło, a pierworodne poszło do szkoły jako sześciolatek, więc jestem bardzo moim potworkom potrzebna, zwłaszcza średniemu, który nagle nie jest już dzidziusiem mamuni, ani też nie stał się nagle "dorosłym" uczniem szkoły podstawowej. I nieco jest zagubiony w nowej sytuacji. Zatem na jakiś czas chwile, które miałam tylko dla siebie na czytanie książek dla czystej przyjemności, zmieniły się w chwile czytania tylko dzieciom. Moje dzieciaki czytania zawsze głodne, trzeba i nowych książek szukać cały czas, a wymagania rosną. Ale udało mi się ostatnio znaleźć coś całkiem nowego na polskim rynku książki dla dzieci. Jest to wydawnictwo CzyTam.  

Średni wybrał Potrzebuję mojego potwora Amandy Noll i Howarda McWilliama i z książką się nie rozstaje. Jest fanem Potworów i spółki oraz Uniwersytetu potwornego, więc wiedzę o potworach wszelkiej maści ma w małym paluszku, a marzenia o posiadaniu własnego również są. I oto odkrywa Ignasia, który ma swojego zaprzyjaźnionego potwora i nie umie bez niego zasnąć. Gab postanowił trochę odpocząć od przyjemności dziecięcego pokoju i wybrał się na ryby. A chłopiec tęskni, spać nie może, więc robi casting na zastępcę. Niestety Gabowi trudno dorównać, tak dobrym jest potworem. 

Książeczka jest zabawna, podchodzi do tematu w sposób, w jaki i ja podchodzę, więc jest dla mnie dobrym wspomagaczem wychowawczym. Do tego świetnie wydana, z kolorowymi ilustracjami, przypominającymi animację, co bardzo podoba się moim chłopcom.

Za moich dziecięcych czasów każdy szanujący się rodzic, babcia albo dziadek uważali za wielce zabawne i pouczające, aby dzieci straszyć czymś, co przyjdzie i zje. Mnie to ominęło ze strony rodziców, ale wujek straszył nas Wincentym, mieszkającym w piwnicy i wychodzącym w nocy, aby dopaść dzieci, które nie śpią. Mówię wam horror to był prawdziwy! Moja siostra, która niedługo sama zostanie mamą, chyba do dzisiaj wierzy w Wincentego. Dlatego nie straszę moich dzieci, noc ma im nieść odpoczynek i poczucie bezpieczeństwa, a nie strach. Jednak nie nad wszystkim jestem w stanie zapanować, bo w kontakcie ze światem zewnętrznym przynoszą do domu opowieści dziwnej treści i zaczyna się wypytywanie o gigantyczne pająki atakujące ludzi na ulicach (dziękuję panie Wardęga) albo o pożerające dzieci nocne potwory (dziękuję rodzicom straszącym swoje dzieci z braku innych metod wychowawczych). Mamo, wiesz, że u Zdzisia w domu jest potwór, co nocą siedzi pod jego drzwiami, żeby nie chodził po domu?  Genialne nieprawdaż? Tak wystraszyć dziecko, żeby bało się nawet ruszyć do toalety i noc spokojna. No ale nie o tym, nie o tym... 

Średni ma teraz w ręku dowód, który podtyka pod nos każdemu, kto chce wiedzieć, ale też i każdemu, kto nie ma najmniejszej ochoty na dziecięcą literaturę. Ma niezbity dowód, że nawet jeśli są jakieś potwory, to one są dobre, miłe i pomagają zasnąć. Zatem dzisiejszy Wincenty byłby naszym przyjacielem, towarzyszem tych chwil pomiędzy jawą i snem, które powinny być najlepszymi momentami w życiu każdego dziecka. Bo nie ma nic lepszego niż ten okres w życiu, gdy sen jest beztroski i totalny, więc nie można zrobić nic durniejszego niż odebrać dziecku ten błogi czas, zaszczepiając w nim strach przed nocą i spaniem. A jeśli już nawet komuś z zewnątrz to się udało, trzeba natychmiast podarować Potrzebuję mojego potwora, żeby nigdy się nie bało. Na bezsenne noce jeszcze przyjdzie czas.




A opowieść o gorylu jedynym i niepowtarzalnym Ivanie wzbudziła zachwyt we wszystkich, od dzieci po babcię, która czyta Potworkom fragmenty po południu, a potem my czytamy jeszcze raz wieczorem, bo przecież musimy koniecznie wiedzieć, co się dzieje. Nie ma zmiłuj się. Ale więcej po zakończeniu lektury już wkrótce.


Książki można kupić na allegro i są dostarczane za darmo:
http://allegro.pl/sklep/36431350_czy-tam


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...