Kiedy jakiś temat mnie zachwyci, zaczynam nim żyć przez dłuższy czas, aż dowiem się wszystkiego, co możliwe. Tak było z życiem Claude'a Moneta. Mieszkałam na rue de Rivoli, z widokiem na Luwr i Musée d'Orsay, które znajdowało się po drugiej stronie Sekwany. Bywałam częstym gościem w obu miejscach. W każdą pierwszą niedzielę miesiąca wstęp do paryskich muzeów jest darmowy, warto o tym pamiętać, planując podróż do Paryża, zawsze to trochę grosza zaoszczędzonego.
W Orsay'u często patrzyłam na jeden obraz, kobiety w białej sukience, osłaniającej się ombrelką przed słońcem. No już tak mam, że patrzę na obrazy i zaraz chciałbym widzieć, kto zacz, a najlepiej poznać całą historię jego życia. Fascynujące, że przeżyła na obrazie aż do naszych czasów. Kim jesteś damo z przeszłości, kogo kochałaś, kto kochał ciebie, czy byłaś szczęśliwa? Natychmiast zadaję takie pytania i zaczynam szukać.
Najpierw przepadłam na długi czas w biografii Moneta autorstwa Pascala Bonafoux. Dzień po dniu, rok po roku, poznawałam życie niezwykłego artysty, który od najmłodszych lat wiedział, że malowanie to jego droga i jedyne spełnienie. Wszystko temu podporządkował. Uparcie, mimo obiekcji ojca, dążył do celu, klepiąc biedę, a często po prostu żyjąc w skrajnej nędzy. To życie dzieliła z nim długo Camille Doncieux, najpierw modelka, potem żona i matka jego synów. To właśnie ona jest na tym obrazie. Delikatna, smukła, jak gdyby była jedynie marzeniem, które za chwilę rozpłynie się od zbyt mocnego podmuchu wiatru. Chwila. Impresja. Codzienność jednak nie była wcale tak pastelowa, tak piękna. Życie z malarzem to podporządkowanie siebie jego ambicjom i planom. Biedne pokoiki, byle jakie jedzenie, cieknący dach, zimno. Ciąża, maleńkie dziecko, notoryczny brak pieniędzy, a obok człowiek, który marzy tylko o malowaniu, zmaga się z bezwzględną, miażdżącą krytyką swoich dzieł. Monet był artystą genialnym, ale mężem już mniej rewelacyjnym. Pieniądze, jeśli się pojawiały, przeznaczał przede wszystkim na sprzęt malarski, wynajem atelier, a dopiero na końcu na utrzymanie rodziny. Takie były realia, długo musiał czekać na uznanie, a kiedy nadeszło, niosąc ze sobą porządne zarobki, Camille była już bardzo chora i niedługo cieszyła się w miarę spokojnym życiem. Na koniec jeszcze patrzyła na uczucie łączące męża z inną kobietą. Umierała w cierpieniach na raka macicy, odeszła w 1879 roku mając 32 lata. Towarzyszyła Monetowi, gdy stawał się wielki, nie było jej dane cieszyć się owocami tej wielkości. Kobiecy los, bardzo mi jej szkoda. Oczywiście, poznawszy jej historię, znielubiłam to babsko, które ją zastąpiło u boku malarza. Nieciekawa persona moim zdaniem, chociaż byli ze sobą do końca. To tak samo, jak nie lubiłam nigdy Jagienki z "Krzyżaków" za Danuśkę. Szybko sobie i Monet, i Zbyszko zastępczynie znaleźli. No ale do rzeczy, Camille miała dużo mniej jasny los niż obrazy, na których ją uwieczniono, ale Monet rzeczywiście bardzo ją kochał. Myślę, że tylko ją. O tej miłości opowiada książka Claude i Camille. Monet, jego muza i miłość napisana przez Stephanie Cowell. Tak myślę, że autorka musi mieć tę samą przypadłość, co ja i szuka losów zapomnianych postaci. W znakomitej biografii napisanej przez Pascala Bonfoux pierwsza żona malarza zajmuje mało miejsca, jest potraktowana marginalnie, jakby z obowiązku. Nie dziwi mnie to i dziwi jednocześnie. Nie dziwi, bo była jedynie żoną geniusza, dziwi, bo w końcu to dzięki niej mógł sobie geniuszować do woli.
Szkoda Camille, właściwie oprócz kilku chwil przelotnego szczęścia, jej życie nie było bajką. A może jest zupełnie odwrotnie i gdyby mogła, powiedziałaby, że to, co przeżyła, było warte cierpienia. Została na zawsze na obrazach swojego męża. Jest zachwycająca! Jeśli ktoś chce przyjrzeć się bliżej mistrzowi i jego muzie, to zachęcam do lektury, najlepiej kompleksowej.